Rondo Dżochara Dudajewa

Rondo Dżochara Dudajewa

Organizowany przez Lecha Kaczyńskiego „szczyt energetyczny” miał być sukcesem, a skończył się pobożnymi życzeniami Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami prasowymi w tych dniach Wawel ujrzeć mieli prezydenci państw zainteresowanych dostawami do Europy Zachodniej kaspijskiej ropy: Ukrainy – Wiktor Juszczenko, Kazachstanu – Nursułtan Nazarbajew, Azerbejdżanu – Ilham Alijew oraz Gruzji – Michaił Saakaszwili. Pomysł nie był nowy. Szczyt taki miał się odbyć w lipcu ub.r., choć bez udziału Gruzji. I podobnie jak w przypadku zgłoszonej przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza z początkiem roku 2006 idei „energetycznego NATO” skończyło się na chciejstwie oraz kwaśnych uwagach rosyjskich polityków. Tym razem wyszło jeszcze gorzej. Pomijam, że Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta niemalże do ostatniej chwili nie było w stanie wydać żadnego komunikatu na temat zaproszonych głów państw. Pomijam, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Gospodarki ostentacyjnie dystansowały się od prezydenckiej inicjatywy. Za to na tydzień przed „szczytem” dowiedzieliśmy się, że najważniejszy z zaproszonych gości, prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew, miast do grodu Kraka, wspólnie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem wybiera się do Turkmenii na spotkanie z tamtejszym prezydentem Kurbangulim Berdymuhammedowem! Na konkurencyjny wobec krakowskiego „szczyt energetyczny” poświęcony rozmowom o budowie nowego gazociągu z Azji Środkowej do Rosji. (Do Krakowa Nazarbajew, by całkowicie nie urazić gospodarzy, wysłał jedynie swojego przedstawiciela). Różnica między spotkaniem w Turkmenii, a tym na Wawelu była fundamentalna. Tam spotkały się głowy państw posiadających gigantyczne zasoby surowców energetycznych, a u nas jedynie prezydent Azerbejdżanu Alijew reprezentował liczący się potencjał. A zjawił się nad Wisłą, dlatego że jest wytrawnym dyplomatą, zręcznie lawirującym między Kremlem a Białym Domem. Pozostali uczestnicy to drobnica. Na Ukrainie trwa polityczny kryzys. A Wiktor Juszczenko walczy o przetrwanie. Gruzin Saakaszwili z rozkoszą poprze każdy plan dokopania Putinowi. Prezydent Kaczyński zaś – cóż, po raz kolejny doświadczył afrontu ze strony Nazarbajewa. Przypomnę, że trakcie wizyty w Astanie złożył Kazachom propozycję budowy magistrali energetycznej łączącej ich kraj z Europą Zachodnią. Nazarbajew odparł, że to świetny pomysł i należy dołączyć do niego Rosjan. Ale Kaczyńskiemu nie o to chodziło. Żadnych złudzeń Werbalnie „bezpieczeństwo energetyczne” kraju jest dla polityków PiS oczkiem w głowie. Gabinet Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej Kazimierza Marcinkiewicza, obiecywał budowę gazociągu z Norwegii, chełpił się planami budowy gazoportu, robił wszystko, by na dnie Bałtyku nie powstał Gazociąg Północny, szukał dostawców ropy w Zatoce Perskiej… Ba! Lansował pomysł, by w zamian za zgodę na budowę tarczy antyrakietowej amerykańskie koncerny połączyły nas rurą z krajami Azji Środkowej! Wszystko na nic. Bo gdy nasi liderzy snuli wielkie plany, Rosjanie robili swoje, konsolidowali swój sektor energetyczny. Od tego czasu Moskwa, wykupując udziały koncernów naftowych z rąk swych oligarchów, z pomocą niemieckich ekspertów i kredytów tamtejszych banków, dokonała de facto renacjonalizacji całej branży. Ta dalekowzroczna – i zgodna z interesem państwa rosyjskiego – polityka sprawiła, że z jednej strony na Kremlu znacząco wzrosły wpływy Berlina, z drugiej zaś kraj cieszy się rekordowo wysokim wzrostem gospodarczym (8,4% PKB w I kwartale br.), szybko rosnącymi rezerwami walutowymi i cichą sympatią wpływowych kręgów biznesowych Zachodu. Berlin, Paryż, Londyn i Bruksela wiedzą, że bez rosyjskich rynków zbytu i dostaw tamtejszych surowców energetycznych nie uda się utrzymać wysokiego poziomu życia obywateli zjednoczonej Europy. Tymczasem Warszawa zdaje się tego nie dostrzegać. Polscy politycy, głównie prawicowi, toczą od lat niewypowiedzianą wojnę z Kremlem, wywołując u swych zachodnich partnerów dreszcze. Bo czego jak czego, lecz waśni narodowościowych Europa Zachodnia boi się najbardziej. Dwie wojny światowe, Irlandia Północna, Bośnia, Kosowo, Kraj Basków i inne, mniejsze konflikty to doświadczenia, które w umysłach tamtejszych przywódców wywołują najgorsze koszmary. Na Rosji ani krakowski szczyt, ani wsparcie udzielone Estonii nie zrobią żadnego wrażenia. Po pierwsze – Kreml od lat nas ignoruje. Po drugie – polskie weto wobec rozpoczęcia negocjacji w sprawie nowego traktatu UE-Rosja jest przywódcom Kremla na rękę. Jego częścią miałaby być Karta Energetyczna, na mocy której zachodnie koncerny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2007, 2007

Kategorie: Kraj