Cywil szefem MSW, ministrem obrony – były generał KGB. To ilustruje słabość politycznego przebicia armijnych generałów Korespondencja z Moskwy Po śmierci Aleksandra Lebiedzia w Rosji nie ma ani jednego wywodzącego się z armii generała, o którym mówiono by, że jest materiałem na Pinocheta. Lebiedź nazywał Pinocheta „szczęściem Chile”. W Związku Radzieckim ponad 80% przemysłu pracowało na potrzeby armii i obrony. Wyścig zbrojeń rozłożył radziecką gospodarkę. Moskwa, która go przegrała, musiała zdecydować się na zmiany. Sytuacja wymusiła pierestrojkę i odprężenie, jednak ludzie w mundurach nie mogli pogodzić się z degradacją. Michaił Gorbaczow lawirował w obawie przed zamachem stanu ludzi z resortów siłowych. Doszło do niego w sierpniu 1991 r., gdy prezydent wypoczywał na Krymie. O fiasku puczystów przesądziło ich niezdecydowanie. Gdyby aresztowali Borysa Jelcyna i spacyfikowali gmach parlamentu, to przejęliby władzę na okres dłuższy niż trzy dni. Hasła puczystów – skończenie z demokratycznym bałaganem, przywrócenie ładu i porządku – były zgodne z odczuciami wielu obawiających się przyszłości obywateli. Jednak puczyści byli sami skażeni duchem czasu, demokracji. Wyciągnęli pistolet z kabury i nie wystrzelili. Pokazana słabość zdecydowała o ich przegranej. Aleksandr Ruckoj – zbuntowany wiceprezydent W tłumieniu puczu sporą rolę odegrał Aleksandr Ruckoj, generał lotnictwa, który bombardował Afganistan. Był dwa razy zestrzelony, raz dostał się do niewoli. W 1990 r. popularny generał stał się popularnym politykiem. Chciał reformować partię komunistyczną. Uchodził za demokratę, ale – w przeciwieństwie do Jelcyna – umiarkowanego, w dodatku państwowca. To zdecydowało, że Jelcyn zaproponował mu wspólny start w wyborach prezydenckich w czerwcu 1991 r. Borys Nikołajewicz potrzebował elektoratu Ruckiego. Poza urzędem wiceprezydenta Ruckoj uzyskał od Jelcyna deklarację namaszczenia na prezydenta. Rychło wyszło na jaw, ile są warte obietnice gospodarza Kremla. Wiceprezydent nudził się w kremlowskim gabinecie, nie miał żadnych obowiązków. Politykę robili zaufani ludzie Jelcyna sprowadzeni z jego rodzinnego Swierdłowska-Jekaterynburga. W ignorowanym, pozbawionym dostępu do Jelcyna, Ruckim dojrzewał bunt. Jego ówczesny przyjaciel Nikita Michałkow podrzucał mu książki o rosyjskim patriotyzmie. Wiceprezydent z umiarkowanego demokraty przeistoczył się w nacjonalistę, mocarstwowca. Nadzieje z nim wiązał tzw. kompleks wojskowo-przemysłowy śmiertelnie ugodzony przez terapię szokową Jegora Gajdara. W kwietniu 1993 r. Ruckoj wyjmuje z szafy kilkanaście walizek z materiałami o korupcji na szczytach władzy. Część z nich przedstawia w Radzie Najwyższej. Pojawia się na pierwszych stronach gazet. Jelcyn pozbawia go „tymczasowo” urzędu i przepędza z Kremla. Gabinet otrzymał od przewodniczącego Rady Najwyższej, Rusłana Chasbułatowa, w „Białym Domu”. W sierpniu 1991 r. Ruckoj kierował jego obroną przed puczystami. Po rozwiązaniu przez Jelcyna parlamentu we wrześniu 1993 r. będzie pełnił tę samą funkcję – tym razem przeciwko prezydentowi. Ruckoj wraz z innymi przywódcami opozycji trafił do moskiewskiego aresztu śledczego. Wyszedł po pięciu miesiącach. Wychudzony, z brodą, w mundurze do złudzenia przypominał cara Mikołaja II. Nieprzypadkowo Michałkow zaszczepił w Ruckim ideę przywrócenia monarchii. Monarchistą Ruckoj był krótko. Założył partię Mocarstwo i przyrzekł, że 50. rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem spędzi na Kremlu jako prezydent. Jednak jego popularność i autorytet topniały równie szybko, jak moc kompleksu wojskowo-przemysłowego. Wystarczyło ich zaledwie na wygranie wyborów gubernatorskich w okręgu kurskim. Ruckoj rozpoczął nowe życie. Rozwiódł się z żoną, poślubił 23-latkę, ukorzył się przed Jelcynem, a gdy ten mianował na stanowisko premiera Władimira Putina, stał się jego zagorzałym zwolennikiem. Budował prokremlowską partię Jedność, agitował za Putinem przed wyborami prezydenckimi. Nowy szef państwa nie docenił jego zasług. Zmusił Ruckiego do politycznej emerytury. Za byłym wiceprezydentem ciągnęło się zbyt wiele skandali korupcyjnych. Zaledwie 55-letni Ruckoj jest osobą zapomnianą. Aleksandr Lebiedź – dzielny komandos, słaby gubernator Gdy w parlamencie rozrywały się pociski, Ruckoj prosił o odsiecz byłych towarzyszy broni i znajomych generałów. Wśród nich był ówczesny dowódca 14. armii w Naddniestrzu (w Mołdawii), Aleksandr Lebiedź. Wymuszający posłuszeństwo niezdyscyplinowanych żołnierzy ciosem w szczękę. Radziecki bohater Afganistanu, dowódca elitarnych dywizji powietrzno-desantowych. Zaraz po objęciu 14. armii zgasił wojnę między Mołdawią i Naddniestrzem pociskami armatnimi wystrzelonymi w pozycje mołdawskiej armii. Rosjanie
Tagi:
Krzysztof Pilawski









