Rosja na rozdrożu… – Rozmowa z prof. Adamem Danielem Rotfeldem

Rosja na rozdrożu… – Rozmowa z prof. Adamem Danielem Rotfeldem

Strategia wobec „bliskiej zagranicy” zmierza do tego, by państwa te miały formalną niepodległość, ale były Rosji posłuszne, na wpół zależne. I nie wiązały się z „przeciwnikiem”, którym jest NATO Prof. Adam Daniel Rotfeld – minister spraw zagranicznych w rządzie Marka Belki (2005), dyrektor Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (1991-2002). W 2006 r. został powołany przez sekretarza generalnego ONZ na członka Kolegium Doradczego Sekretarza Generalnego ONZ do spraw Rozbrojenia. Od stycznia 2008 r. jest współprzewodniczącym Polsko-Rosyjskiej Grupy do spraw Trudnych. W sierpniu 2009 r. został powołany przez sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena w skład 12-osobowej „Grupy Mędrców”, która ma przygotować projekt nowej koncepcji strategicznej NATO. Od grudnia 2009 r. członek powołanej w Waszyngtonie międzynarodowej komisji do opracowania euroatlantyckiej inicjatywy bezpieczeństwa. – Panie profesorze, chyba nie jest łatwo rozmawiać z Rosjanami, jeżeli ich prezydent mówi, że największą katastrofą XX w. był rozpad Związku Radzieckiego. – To powiedział prezydent Władimir Putin w kwietniu 2005 r. Pamiętam, byłem wtedy w Brukseli. Jeden z dziennikarzy podszedł do mnie i zapytał, co myślę na ten temat. Powiedziałem, że prezydent zapewne się przejęzyczył: miał na myśli chyba, że to właśnie rewolucja bolszewicka i powstanie ZSRR były katastrofą i zakłóciły normalny proces historyczny. Upadek Związku Radzieckiego był powrotem do normalności. Otworzył wielką szansę dla samej Rosji i dla świata. Gdy upadało imperium – Przywódcy na Kremlu pewnie widzą Rosję jako imperium… – Tak się złożyło, że jako młody człowiek, po ukończeniu studiów, tłumaczyłem ujawnione z archiwów radzieckich dokumenty z Teheranu, Jałty i Poczdamu. Zastanowiło mnie wówczas to, że Stalin był wśród przedstawicieli Związku Radzieckiego na tych spotkaniach na szczycie jedynym, który z rzadka posługiwał się nazwą ZSRR, a z reguły używał terminu Rosja: „Rosja zgodzi się na to, na tamto…”. Wtedy sobie pomyślałem, że tylko on mógł sobie na to pozwolić. Mówił językiem, który przemawiał do Churchilla i Roosevelta. Stalin uważał, że Związek Radziecki jest dekoracją ideologiczną, a tak naprawdę miał poczucie, że reprezentuje imperium, którego czuł się kontynuatorem. – I miał rację… – Kiedy żywot ZSRR dobiegał końca, wśród jego przywódców pojawiły się dwie szkoły myślenia. Pierwsza, którą reprezentował Gorbaczow, wychodziła z założenia, że „Związek Radziecki można było zachować”. Rozmawiałem z nim kilka razy na ten temat. Prosiłem, by z perspektywy 10 lat ocenił, jakie błędy popełnił w czasie swoich rządów. Dość naiwnie powiedział mi wtedy, że popełnił trzy błędy. Pierwszy – że należało dać ziemię chłopom: było to nawiązanie do dekretu leninowskiego ziemlia kriestianam. Po drugie, że należało dokonać radykalnej wymiany kadry kierowniczej w republikach, gdyż często najwyższe funkcje pełnili tam ludzie, którzy mieli mentalność dyrektorów kołchozów lub sowchozów. Wreszcie, po trzecie – stwierdził z melancholią – wydawało mu się, iż przyjaźń między narodami w ZSRR jest prawdziwa. Nie zdawał sobie sprawy, jakie – pod przykrywką frazesów o niewzruszonym sojuszu – potężne siły dezintegracyjne prowadzą do rozpadu ZSRR. Na zakończenie tej rozmowy podarował mi wydaną przez siebie białą księgę pt. „Sojuz możno było sochranit’” („Związek można było utrzymać”). Gorbaczow nadal w to wierzył. Nie – ten Związek nie był do utrzymania! – To było naiwne? – Naiwność polegała na tym, że Gorbaczow nie uświadomił sobie, że stał się swego rodzaju egzekutorem wyroku historii. Tak się złożyło, że w roku 1999 miałem blisko godzinną rozmowę z papieżem. Jan Paweł II z ogromnym uznaniem wyrażał się o Michaile Gorbaczowie. „Przecież ten człowiek tak wiele uczynił, by wyprowadzić ten kraj z nieludzkiego reżimu”, mówił. Po tej opinii pozwoliłem sobie wtrącić uwagę: „To prawda. Ale też prawdą jest to, że jego intencją było uratowanie tego reżimu. Najwyraźniej kierowała nim ręka Opatrzności”. Na to papież: „Gorbaczow chciał ten reżim ucywilizować – budować socjalizm z ťludzką twarząŤ”. Jednak od czasu, gdy taki program podjął Dubczek, minęło 20 lat. Wtedy, w 1967 r., miało to jeszcze jakieś uzasadnienie. Od tamtego czasu wyrosła w Rosji i w całej Europie Środkowej i Wschodniej nowa generacja, która miała już pełną świadomość, że bolszewicki system nie funkcjonuje. Czas na zmianę. Wielka historyczna zasługa Gorbaczowa sprowadza się do tego, że nie użył siły

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2010, 2010

Kategorie: Wywiady