Pocztówka z IV RP: oto jak za Ziobry CBŚ podsłuchiwało dziennikarza „Wyborczej” Państwo PiS podsłuchiwało nielegalnie dziennikarza „Gazety Wyborczej”. W każdym kraju informacja, że służby policyjne zamiast gangsterów podsłuchują piszącego krytycznie o rządzie dziennikarza, byłaby wielką sensacją i skandalem. U nas – przeszła właściwie bez echa. Czy naprawdę tracimy instynkt samozachowawczy? Coś chyba w tym jest, ponieważ prokuratura w Zielonej Górze, która prowadziła tę sprawę, dwukrotnie ją umorzyła. Czy słusznie? Donieśli, że ma być zamach na Ziobrę Cała sprawa wychodziła na światło dzienne dwuetapowo. Najpierw, w sierpniu 2007 r., powiedział o tym Janusz Kaczmarek, były szef MSWiA. Kaczmarek ujawnił przed sejmową komisją ds. służb specjalnych, że za czasów rządów PiS podsłuchiwano nie tylko polityków czy biznesmenów, lecz także dziennikarzy, że prowadzono z nimi podwójną grę. Grupa dziennikarzy „oswojonych” otrzymywała mniej lub bardziej atrakcyjne informacje od Zbigniewa Ziobry czy innych funkcjonariuszy PiS, natomiast ci „źle piszący” byli izolowani, a nawet podsłuchiwani. Efektem zeznań Kaczmarka było śledztwo, które rozpoczęła prokuratura w Zielonej Górze, a także kontrole, które zarządzono w sierpniu 2007 r. i w grudniu 2007 r. w Centralnym Biurze Śledczym. Ta kontrola zakończyła się wiosną 2008 r. doniesieniem do prokuratury. Kilkanaście dni temu protokół z tejże kontroli trafił do „Gazety Wyborczej”. I to jest drugi etap sprawy. Janusz Kaczmarek głośno mówił o podsłuchiwaniu dziennikarzy, ale nie mógł poprzeć swych słów „twardymi” dowodami. Protokół kontroli te twarde dowody przynosi. Wiemy już, że Centralne Biuro Śledcze, jednostka powołana do ścigania najgroźniejszych przestępców, podsłuchiwało dziennikarza „Gazety Wyborczej” Wojciecha Czuchnowskiego. Po co? Protokół na to nie odpowiada, ale wnioski nasuwają się same. Podsłuch na telefon komórkowy Czuchnowskiego założono w związku ze sprawą operacyjnego rozpracowania pod kryptonimem „Cele”. Sprawa wygląda bardzo dziwnie. Rozpoczęła się jesienią 2006 r. Wtedy to dwaj dziennikarze Witold Gadowski (dziś z ramienia PiS jest szefem Programu 1 TVP) i Przemysław Wojciechowski zaalarmowali, że szykowany jest zamach na Zbigniewa Ziobrę i skierowana przeciwko niemu medialna prowokacja. Autorami zamachu mieli być rezydent rosyjskiej mafii oraz prywatny detektyw z Wybrzeża Rafał R. Skąd dziennikarze dowiedzieli się o takiej sprawie, jak dotarli do władz, jak o tym zameldowali – tego nie wiemy. W każdym razie ówczesna władza potraktowała to doniesienie jak najbardziej poważnie – i detektywowi założono podsłuch. PiS i dziennikarze Takie działanie w kręgach PiS nie jest czymś dziwnym – jeszcze w czasach rządów AWS, gdy ministrem sprawiedliwości był Lech Kaczyński, z jego inicjatywy prokuratura prowadziła działania przeciwko dziennikarzom, m.in. Annie Marszałek z „Rzeczpospolitej”, po podobnego typu doniesieniu. Wtedy asystent pani Elżbiety Kruk, obecnej posłanki, a wówczas szefowej Gabinetu Politycznego Ministra Sprawiedliwości, miał usłyszeć w jakimś nocnym lokalu, że Anna Marszałek dostała zlecenie na Kaczyńskiego. I na podstawie jakiejś plotki zasłyszanej w nocnej knajpie uruchomiono aparat państwa, żeby chronić ministra. Tę sprawę jeszcze z roku 2001 przypominam niebezpodstawnie – pokazuje to bowiem, jaka obsesja panowała wśród najważniejszych polityków PiS, jaki strach przed nieprzychylnymi artykułami i jaka łatwość angażowania aparatu państwa do tego typu spraw. Prokuratura, służby specjalne, angażowane były, by pilnować, czy o Kaczyńskim lub Ziobrze pisze się „właściwie”, czy nie. I by uprzedzać o „złych” publikacjach. O obsesji Ziobry dzielenia dziennikarzy na „swoich” i „obcych” pisał też w roku 2007 branżowy miesięcznik „Press”. Miesięcznik relacjonował zeznania Janusza Kaczmarka, który, przesłuchiwany przed komisją śledczą, „wymienił nazwiska dziennikarzy, o których wiedział, że byli inwigilowani. W tej grupie byli: Marek Balawajder (RMF FM), Wojciech Czuchnowski („Gazeta Wyborcza”), Maciej Duda (do niedawna „Rzeczpospolita”, obecnie „Newsweek Polska”), Bertold Kittel (do niedawna „Rzeczpospolita”), Sylwester Latkowski (freelancer), Roman Osica (RMF FM), Piotr Pytlakowski („Polityka”), Igor Ryciak („Newsweek Polska”). Kaczmarek wymienił też tych, którym Ziobro miał ponoć podsuwać materiały uderzające w przeciwników. Byli to: Anita Gargas (TVP), Tomasz Sakiewicz („Gazeta Polska”) i Jerzy Jachowicz („Dziennik”)”. Dowiedzieliśmy się też, że Ziobro, gdy był ministrem sprawiedliwości, polecił Januszowi Kaczmarkowi (gdy ten pełnił funkcję zastępcy prokuratora generalnego), by nagrał rozmowę z dziennikarzem „Rzeczpospolitej” Maciejem
Tagi:
Robert Walenciak