Opisywać miłość nie jest łatwo nawet wielkim pisarzom i poetom. Dlatego bardzo często wybierają oni najprostsze wyjście i… unikają szczegółowych opisów kontaktów męsko-damskich. Ta zasada nie dotyczy wszystkich. Czasami wysiłki opisania miłosnych uniesień wywołują przede wszystkim uśmiech. Miłość eksopozycjonisty Chociaż najsłynniejsza pozycja Bronisława Wildsteina to jego lista, amatorzy scen miłosnych powinni zajrzeć do jego opowiadań – „Przyszłość z ograniczoną odpowiedzialnością”. Życie erotyczne bohaterów Wildsteina może dostarczyć wielu uciech. Były opozycyjny działacz, o swojskim imieniu Benek, najpierw realizuje się zawodowo, później erotycznie. Gorliwie, bo aż z trzema partnerkami – żoną i koleżankami z pracy. Seks małżeński autor zamyka w jednym zdaniu, za to wyczyny Benka z kochanką mogą wpędzić w kompleksy niejednego czytelnika. Benek wpatrywał się w pienisto-białe pośladki śpiącej Doroty. Spoglądał potem sceptycznie na swój zmęczony członek i rozważał dylemat pragnień i możliwości. Pieścił zagubione we śnie ciało Doroty, tulił się do niej, wsuwał palce między uda i pośladki, tam gdzie chciałby zagłębić się znowu i pozostać na zawsze. Minione trzy godziny, które przy pracowitym udziale dziewczyny spędził na penetrowaniu jej ciała, choć wyczerpały go fizycznie, wydawały się mu nieledwie preludium, zapowiedzią tego, czym winno być ich prawdziwe zbliżenie. Organizm odmawiał jednak dalszej współpracy i Benek mógł tylko usprawiedliwić go tym, że ona zasnęła pierwsza (…). Zawstydzić się mogą też czytelniczki, bowiem gdy Benek już nie może, naprzeciw wychodzi mu jego kochanka: Dorota, która dotąd tylko oddawała mu pieszczoty, przejęła inicjatywę w swoje ręce, a raczej usta i spokojnie doprowadziła do finału całą sprawę, zmuszając organizm Benka do rozkosznego posłuszeństwa. Seks w opowiadaniu Wildsteina jest odarty z romantyczności. Realistyczny opis zaślinionej kochanki miesza się ze wspomnieniami myśliwego zdobywcy: Kiedy poruszał się w niej, poruszały się także i wymieniały obrazy przed jego oczami. Piersi Moniki, jej zamknięte oczy i otwarte usta, zaśnieżony las, białe światło niewidzialnego słońca, świecące oczy Doroty [drugiej kochanki – przyp. AZ], ciemny kształt dzika na śniegu, jego skrzepła brunatnie krew, głębokie ślady, które zostawia, kiedy ciągną go z trudem, stękanie Moniki, stróżka śliny ścieka jej po brodzie, puder lepi się od potu, las szumi, a Benek może wreszcie zasnąć. Jak kończy Benek? Marnie, acz z godnością: Kiedy przewracali się na łóżku, kiedy był w niej, uświadomił sobie, że właściwie nie ma ochoty na seks. (…) Kontynuował jednak do końca swój męski obowiązek. A my zastanawiamy się, ile w Benku Bronka? Miłość pampersa Seksem ocieka powieść „Farciarz” Andrzeja Horubały, wywodzącego się z prawicowego środowiska pampersów. W jego wydaniu to oczywiście miłość katolika, którego „siurek ani razu nie był uciskany przez kondom”. Seks uprawia tylko z żoną, zgodnie z rozkładem małżeńskiego kalendarzyka – w dni niepłodne. Ma pięcioro dzieciaków. Czytelnikom wmawia, że dzięki katolicyzmowi i wielodzietności biedy nie klepie. Nad wiernością małżeńską rozbuchanego erotycznie bohatera czuwają… anioły, zsyłając w chwilach zagrożenia cudzołóstwem… biegunkę, kolegę lub chorobę dziecka. O czym myśli ortodoksyjny katolik w kościele? Ale mnie od czasu wspinaczki na szczyt katedry we Florencji nawet sklepienia niebieskie kojarzą się z analnym seksem. Diabły wyobrażone na kopule męczą tam golutkich grzeszników, wtykając im w tyłki jakieś pochodnie na potężnych kijach od mioteł czy coś w tym guście. Wizja Vasariego jest tak dosłowna, że patrząc na wiszących głowami w dół nieszczęśników, ścisnąłem mimowolnie pośladki opięte białymi levisami i zrozumiałem, że to prawdziwy koniec moich podchodów na urozmaicenie seksu małżeńskiego. (…) Pomyślałem: okay, niech będzie, obiecuję, moje członki nie będą już nigdy zmierzały ku twoim zakazanym miejscom. Andrzeja dręczą wyrzuty sumienia, bo pociąga go chuda kobieta (oczywiście żona). Cóż w tym złego? Ideał kobiecego piękna dyktowany przez pederastów z pracowni mody urąga wszelkim normom. Chude wydry niespecjalnie konweniują z modelem wielodzietnej rodziny, wąskie talie nie przywodzą na myśl rozrodczości. Jak się okazuje, to co najbardziej kręci katolika, to stosunek na oczach dzieci. (…) Przychodzi najstarsza [córka – AZ]. Przestaję więc wykonywać jakiekolwiek ruchy, zastygam w Małgosi.
Tagi:
Aleksandra Zborowska









