Jakie są skutki paniki związanej z chorobą szalonych krów?
Dr Małgorzata Kozłowska, Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie Nie można mówić o żadnej panice, jednak mięso wołowe jest absolutnie do zastąpienia. Przede wszystkim rybami, drobiem, soją, nasionami roślin strączkowych, a dopiero na końcu wieprzowiną. Dlaczego podaję taką kolejność? Dlatego, iż wcale nie potrzebujemy tyle mięsa, ile jemy. Wystarczyłoby jeść mięso raz dziennie, np. na śniadanie. W każdym razie gdyby trzeba było koniecznie zrezygnować z wołowiny, nikomu by to nie zaszkodziło. Andrzej Komorowski, Główny Lekarz Weterynarii Nie można sprawy wołowiny traktować jako afery, bo choroba nie jest aferą, tylko nieszczęściem. Niemalże z dnia na dzień wprowadzono u nas zakaz importu mięsa wołowego i przetworów z wielu krajów. W rezultacie ubędzie tych towarów na rynku. Ponadto zwiększyliśmy niejako kontrolę graniczną, bo inspekcję sanitarną przywożonej żywności łączymy teraz z inspekcją weterynaryjną. Ważna jest też decyzja ministrów rolnictwa krajów Piętnastki zapowiadająca wstrzymanie karmienia zwierząt mączkami zwierzęcymi. W konsekwencji wszystkie gatunki zwierząt, nie tylko bydło, będą pozbawione białka zwierzęcego w paszach. Spowoduje to duże zmiany na rynku i w hodowli, gdyż zwierzęta przystosowane genetycznie do intensywnego żywienia będą otrzymywać tylko pasze roślinne. Przed rolnikami staje więc poważne zadanie dostarczenia odpowiedniej ilości produktów roślinnych (głównie soi i rzepaku) dla przemysłu paszowego. Trzeba również będzie się jasno wypowiedzieć w kwestii, czy zmodyfikowana genetycznie soja jest zagrożeniem dla zdrowia, czy też nie. W Polsce również używano mączki zwierzęcej, ale głównie jako paszy dla drobiu i świń. Składniki te stanowiły dodatek nie przekraczający 10% pożywienia. Jednak własna produkcja mączki zwierzęcej wypełniała tylko 30% krajowego zapotrzebowania, resztę importowaliśmy. Istnieje więc konieczność podjęcia decyzji o alternatywnych metodach żywienia zwierząt. Rita Winkler, dyrektor restauracji “Hawełka” w Sejmie RP Restauracja zaopatrywana jest wyłącznie przez dostawców krajowych, którzy mają mięso z uboju własnego. Żaden import nie wchodzi w grę. Mamy na wszystkie produkty świadectwa jakości i certyfikaty potwierdzające prawdziwość informacji o pochodzeniu surowców. Zresztą wszystko to zostało przebadane przez Biuro Ochrony Rządu. Mimo tych wszystkich zapewnień trochę zmniejszyło się u nas spożycie dań z wołowiny. Przypuszczamy, że jest to zjawisko chwilowe. Nadal jednak wielkim powodzeniem cieszy się tatar, różne pieczenie, sosy, gulasze i np. takie danie jak polędwica sarmacka. Prof. Augustyn Woś, Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Wydarzenia, które śledzimy z uwagą, mogą mieć wpływ na całą strukturę produkcji rolnictwa. Wytyczne rządów krajów Unii Europejskiej skutkują bowiem zmianami w opłacalności wielu gospodarstw rolnych. W Polsce, na szczęście, takich ogromnych i specjalistycznych gospodarstw hodowlanych jest niewiele, zachowaliśmy tradycyjne gospodarstwa mniejsze, o zróżnicowanym profilu, bardziej elastyczne i łatwiej przestawiające się na inny rodzaj produkcji, ale np. we Francji, Niemczech i innych krajach zachodnich zmiany te mogą mieć charakter bardzo dotkliwy. Największy problem gospodarczy to, moim zdaniem, sfera paszowa i kwestia mączek kostnych, które produkowane są z odpadów po uboju zwierząt rzeźnych. Jeśli dojdzie do likwidacji tej produkcji, wyniknie poważny problem dla środowiska naturalnego. W Polsce sporym nakładem środków zbudowaliśmy przemysł utylizujący odpady, obecnie jednak nie wiadomo, co z tą masą kości zrobić. Spalać? Na taką spalarnię-krematorium nie zgodzi się żadna gmina. Zakopywać ogromne ilości odpadów? Grozi to zatruciem wód gruntowych itd. Sprawa wygląda bardzo poważnie. Nie sądzę natomiast, aby wielkim problemem była zmiana struktury spożycia produktów mięsnych, choć sami przed lata próbowaliśmy ją zmienić tłumacząc, że wołowina jest mniej szkodliwa od wieprzowiny. Teraz sytuacja się odwróciła. Łatwiej będzie się jednak konsumentom przestawić np. na drób i różne substytuty mięsa, niż pokonać pewne bariery bez szkody dla środowiska naturalnego. Być może te wszystkie niepokoje będą przejściowe, skutki zagrożenia okażą się w sumie niewielkie, bo za jakiś czas nauka poradzi sobie z chorobą Creutzfeldta-Jacoba i spojrzymy na sprawę bardziej optymistycznie. Na razie jednak nie można odrzucać takich radykalnych scenariuszy. Krzysztof Kłapa, dyrektor ds. public relations McDonalds Polska Nie zanotowaliśmy żadnego spadku sprzedaży naszych wyrobów. Nasi klienci nie wycofują się z kupowania hamburgerów. Utrzymuje się wysoka jakość produktów









