Sądy matek nie słuchają

Sądy matek nie słuchają

Zamiast tego lubią je karać, często drastycznie – odbierając im dzieci

Od kilku lat w polskim sądownictwie przybiera na sile niepokojący trend – umieszczanie dzieci w pieczy zastępczej w sytuacji, kiedy rodzice „nie mogą się dogadać”. W sądzie nazywa się to konfliktem, w języku psychologów – przemocą. Bo konflikt jest wtedy, kiedy obie strony są równe. Przemoc – gdy jedna ma przewagę: ekonomiczną, fizyczną, seksualną. Albo jakąkolwiek inną. Sądy nie traktują przemocy poważnie, jeśli zgłaszają ją kobiety. Jako środek zaradczy stosują umieszczanie dzieci w pieczy zastępczej, często na wniosek tego z rodziców, wobec którego toczyło się lub toczy postępowanie karne o znęcanie się nad rodziną. Drugim rozwiązaniem, po które sięgają sędziowie wydziałów rodzinnych, jest odbieranie dziecka zgłaszającym przemoc matkom i umieszczanie go u ojca, co do którego istnieją zarzuty stosowania przemocy.

Anna: – Ida ma siedem lat. Za chwilę ją stracę, bo sposób, w jaki sędzia prowadzi postępowanie, wskazuje, że sprawa zmierza w jednym kierunku. Sędzia nie reaguje na moje wnioski dowodowe, na opinie terapeutów ani na pisma od posłów i posłanek oraz instytucji pozarządowych, które są zaniepokojone rozwojem sprawy i ewidentnymi nieprawidłowościami w prowadzonym postępowaniu. Ojciec mojej córki ma udokumentowane uzależnienie od alkoholu, a jednak sąd nie widzi problemu, by powierzać mu dziecko. Które w dodatku ma jechać w jedną stronę 700 km do taty. I z powrotem, co oznacza także ignorowanie szkoły. Ale sąd swoje. Pisze wprost o alienacji rodzicielskiej.

Matki niepokorne

Owa alienacja rodzicielska robi w Polsce zawrotną karierę. Właśnie na tej podstawie – izolowania dziecka od drugiego rodzica, zwykle ojca, wobec którego istnieją zgłoszone przez matkę podejrzenia lub nawet zarzuty prokuratorskie – matki starające się chronić dzieci przed przemocą są karane finansowo. Dotkliwie.

Stowarzyszenie Eurydyka w „Raporcie o przymusowym wykonywaniu kontaktów przez dzieci w latach 2016-2023”, opierając się na danych z sądów, wyliczyło, że wysokość tych kar zbliża się już do 7 mln zł. „Ojcowie występują o zajęcia komornicze w maksymalnych zakresach z tytułu niechęci dzieci do realizacji kontaktów – piszą autorki raportu i podają przykłady: – Ojciec zajął komorniczo mieszkanie, które było własnością mamy i miejscem zamieszkania jej i dziecka. Następnie sprzedał mieszkanie, a mama z dzieckiem znalazła się na bruku za to, że dziecko odmawiało spotkań z ojcem”.

Stowarzyszenie przytacza historię Katarzyny: „Ojciec szarpał dzieci, u jednego wywołał krwotok, na co patrzyło starsze dziecko. Dzieci boją się nieobliczalnych zachowań ojca. A ja zapłaciłam za nieprawidłowe wykonywanie kontaktów już ponad 40 tys. zł. Ojciec, widząc syna na ulicy poza jego dniem kontaktu, udaje, że go nie zna. Dzieci traktowane są jak towar, na którym można zarobić”.

Beata: – Za każdy niezrealizowany kontakt mam 500 zł kary. Mimo że sąd doskonale wie, bo przecież chyba czytał opinie psychologów i psychiatrów opiekujących się córką, że ona po prostu odmawia tych kontaktów.

Dlaczego odmawia? – Pamięta, że kiedy mieszkaliśmy razem, jej ojciec był zwykle pijany – tłumaczy Beata. – A wtedy rzucał się i do mnie, i do niej. Czasem bił, czasem udawał miłego. Kiedy zaczął dziwnie się zachowywać w stosunku do córki, uciekłam.

„Dziwnie” oznacza, że molestował dziecko. Tak napisali w opiniach psycholodzy. Ale ich opinii sąd nie bierze pod uwagę. Bo nie musi.

Ona uciekła, a on na jednym z licznych forów dla ojców znalazł wiadomości o alienacji. Inni mężczyźni doradzili mu, jak wykorzystać brak kontaktu z dzieckiem. I finansowo, i procesowo. W ekstremalnych przypadkach, takich jak u Anny, dziecko zostaje odebrane matce, która próbowała je ochronić. I trafia albo do rodziny zastępczej (żeby ukarać rodziców za „konflikt”), albo do przemocowego drugiego rodzica, zwykle ojca.

Alienacja – słowo wytrych

A wszystko to przez zarzuty stosowania przez matki alienacji rodzicielskiej. To pojęcie wywodzące się z praktyki amerykańskiego psychiatry Richarda Gardnera. Zostało ono na świecie zdyskredytowane jako fałszywe i wprost godzące w dobro dzieci. Ze stosowania tego terminu wycofała się Światowa Organizacja Zdrowia, o nieużywanie go apelują Parlament Europejski i grupa ekspertów GREVIO, podobne stanowisko zajęły europejskie i amerykańskie stowarzyszenia psychiatrów i psychoterapeutów. Rzecznik praw obywatelskich zwracał się do sądów, by nie powoływały się na pojęcia alienacji rodzicielskiej i syndromu alienacji rodzicielskiej, wskazując, że przyczynia się to do tragedii dzieci i matek.

Anna: – Szczerze? Dzisiaj, wiedząc, jak to wszystko wygląda, pewnie już nie zgłosiłabym przemocy. Po prostu zniknęłabym, wyjechała. Liczyłam na sąd, na sprawiedliwość – byłam głupia. Sprawa toczy się od prawie czterech lat, ja straciłam zdrowie, nerwy, pieniądze, a za chwilę stracę córkę. A sąd robi, co chce.

Agata Diduszko-Zyglewska, publicystka, aktywistka, radna Warszawy: – Jako radna bywam na rozprawach w charakterze osoby zaufania publicznego, więc widzę, co oznacza stosowanie pojęcia alienacji rodzicielskiej. Jest to realizacja marzenia prawicowego fundamentalisty. W świetle tej teorii dziecko jako osoba zdolna wyrażać własną wolę i pragnienia znika. Znika też jako wartość relacja między matką a dzieckiem. Kluczowy staje się dobrostan ojca, a głównym zadaniem mamy dziecka jest dbanie o zachowanie za wszelką cenę relacji z ojcem, nawet wtedy, kiedy jest przemocowcem, osobą uzależnioną lub molestuje dziecko. Za nierealizowanie tego zadania matkę i dziecko czekają kary pieniężne, a także, na życzenie ojca, rozdzielenie. To kolejna odsłona piekła kobiet i dzieci, które w Polsce stworzyło PiS.

Odpowiedzialność, nie władza

Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy i szefowa parlamentarnego zespołu ds. podmiotowości dziecka w prawie krajowym, podkreśla: – Dopóki dzieci traktujemy jako przedmioty, a nie podmioty polityki, są małe szanse na zmianę. Spójrzmy na terminologię: w prawie mamy kategorię „władzy rodzicielskiej”, nie zaś „odpowiedzialności”. Apelujemy o zmianę tego pojęcia, tak by uwzględniało podmiotowość dziecka. Podobnie kobiety traktowane są jak obywatelki drugiej kategorii. Sądy nie dają im wiary, kiedy zgłaszają przemoc wobec siebie i dzieci. Konsekwencje kuriozalnych i zwyczajnie niebezpiecznych decyzji sędziów ponoszą dzieci i matki. Często kończy się to siłowym oderwaniem dziecka od bezpiecznego rodzica, jakim jest matka, i przekazaniem go pod opiekę przemocowca. Dla dziecka takie doświadczenie to trauma na całe życie.

Posłanka takich spraw zna wiele, bo o pomoc zwracają się do niej setki zrozpaczonych matek. Ostatnio wysłała do kilku sądów pisma, pytając o rażące nieprawidłowości w sprawach o opiekę nad dziećmi, kiedy mowa była o alienacji rodzicielskiej. – Od kiedy w sądach pojawił się ten termin, zjawisko odbierania dzieci dobrym matkom przybrało na sile, a z karania ich finansowo za niezrealizowane kontakty zrobił się niezwykle lukratywny biznes. Co ciekawe, panowie często tracą zainteresowanie kontaktami z dziećmi, kiedy nie są one już obłożone potencjalnymi karami dla matek.

Wniosek? Często chodzi nie o kontakty z dziećmi, lecz o maksymalne utrudnienie życia matce – byłej żonie czy partnerce. Psycholodzy określają takie zachowania jako przemoc poseparacyjną. Bywa, że jest ona bardziej dotkliwa od tego, co działo się w związku, kiedy jeszcze trwał. Sądy nie reagują.

 

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2023, 23/2023

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 20 grudnia, 2023, 11:17

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy