Najważniejsze we władzy lokalnej jest to, kto tę władzę sprawuje Dr Jolanta Itrich-Drabarek – Dużo władzy jest w samorządach? – Dużo. Decentralizacja państwa przyniosła taki skutek, że samorządom przekazano zadania, pieniądze i odpowiedzialność. – Ile pieniędzy? – Każdy samorządowiec, z którym byśmy rozmawiali, odpowie, że za mało. Że państwo przerzuca odpowiedzialność za wykonywanie zadań na samorządy, zwiększa liczbę zadań, a za tym nie idą pieniądze. – Ale jakie pieniądze? Ile mają samorządy? – Każdy budżet jest autonomiczny, ponieważ samorządy mają różne wpływy. Dochody są trzech rodzajów. Po pierwsze, jest to dochód własny, z podatków od nieruchomości, podatku rolnego, leśnego, opłaty od czynności cywilnoprawnych, opłat targowych, opłaty administracyjnej… Samorządy mają też wpływy z tytułu odsetek własnych, z lokat, które pozakładały. Po drugie, państwo przekazuje im subwencje i dotacje celowe. Subwencje są przeznaczane na działalność ogólnopaństwową – państwo opłaca te usługi, które mieszkaniec Polski musi mieć dostarczone. Mamy więc np. subwencję oświatową, wyrównawczą… Gminy otrzymują też dotacje celowe, na zadania, które państwo zleca. Np. na przeprowadzenie ogólnokrajowych wyborów, ogólnokrajowego referendum. Państwo zleca takie zadanie i za tym idą stuprocentowe dotacje. Nie jest tak łatwo wyliczyć, ile samorządy mają pieniędzy. – A z badań wynika, że kto lepiej gospodaruje – samorządy czy państwo? – Lepiej gospodarzą samorządy. Bo mają do czynienia z potrzebami, które powinny zaspokajać na co dzień. Ale jest też kwestia czynnika ludzkiego. Lider – to postać kluczowa. On i grupa, która w danej gminie zarządza pieniędzmi – od nich zależy najwięcej. Dlatego jedne gminy zarządzają swym majątkiem umiejętnie, chociaż mają mniejsze dochody, a drugie zarządzają gorzej, bo liderzy są słabsi. Jak rozszyfrować wójta? – Jak rozpoznać dobrego lidera, a jak złego? – Nie wystarczy reklama! Dobry lider umie skupić wokół siebie grupę osób. Sukcesem rozwoju lokalnego jest zaangażowanie wszystkich grup żyjących w danej społeczności lokalnej. Osób, które opowiedzą się po stronie lidera. – W powszechnym przekonaniu jest tak, że ten, który buduje drogi, wodociągi, jest dobry. – Owszem. Ale to nie jest tak do końca prawdą. Samo budowanie nic nie znaczy, jeśli gmina coraz bardziej się zadłuża. W Polsce ten problem jest ukryty, nie mówi się o nim głośno. Tymczasem gminy są coraz bardziej zadłużone. – Dlaczego? – Jeżeli gmina chce wykonać jakąś inwestycję, wymaga się od niej wkładu własnego. Jeżeli jest biedna, nie ma wkładu własnego, nie może rozpocząć inwestycji. Dlatego musi się zadłużyć, żeby cokolwiek zrobić dla mieszkańców. – A gmina może zbankrutować? – Nie. Gmina nie może zbankrutować, bo istnieje nadzór Regionalnej Izby Obrachunkowej, która zatwierdza jej budżet. I jest jasne, że długi gminy w jej budżecie nie mogą przekroczyć limitu 60%. Poza tym zawsze stoi za nią państwo. – Toczy nasze gminy choroba sitw… – Niestety… Powstają grupy, które mają wpływ na władzę lokalną, i coraz bardziej się utrwalają. To są grupy od lat zaangażowane w funkcjonowanie samorządu, utrwalają tę władzę, a potem zaczynają realizować własne interesy. Z punktu widzenia politologa to nie brzmi groźnie, ale z punktu widzenia samorządności, społeczności lokalnej, gdzie chodzi o zaspokajanie potrzeb wszystkich mieszkańców… – …a nie kilku grup… – …jest groźne. To utrwala się w samorządzie. Mamy jeszcze jedno negatywne zjawisko – egoizm gminny. Czyli gmina funkcjonuje tylko po to, żeby załatwić swoje zadania, sprawy swoich mieszkańców, nie współpracuje z sąsiadami, troszczy się tylko o własne sprawy. I mamy takie sytuacje, że jedziemy drogą lokalną, jest piękny asfalt, kończy się gmina i wpadamy w dziurę, bo w następnej są już tylko dziury. Milanówek-Brwinów pod Warszawą – świetny przykład. Milanówek ma. A Brwinów już nie. – Wokół Warszawy jest kilka gmin wybijających się. – Grodzisk Mazowiecki ciągle wygrywa w różnych rankingach. Jest Lesznowola, gdzie rządzą same kobiety. Panie rządzą bardzo efektywnie i dopiero wtedy zorientowały się, że są samymi paniami w rządach, kiedy się okazało, że mają wystawić reprezentację do piłki nożnej. Zobaczyły, że nie ma komu grać. Ale poszły grać i wójcina została królem, przepraszam, królową
Tagi:
Robert Walenciak









