W niemieckich miastach muzułmanie sami wymierzają „sprawiedliwość” według prawa koranicznego Niemieckie państwo prawa jest zagrożone. Wyznawcy islamu stworzyli równoległy system wymiaru sprawiedliwości. Samozwańczy sędziowie pokoju, imamowie i przywódcy klanów, rozstrzygają spory w herbaciarniach i meczetach, bez policji, prokuratorów czy sądów. Niekiedy zwaśnione strony sprowadzają swoich sędziów z Libanu czy z Turcji. Ci rozjemcy sądzą według prawa koranicznego także w sprawach najcięższych zbrodni, takich jak zabójstwo, wymuszenie rozbójnicze i rabunek. Nie przejmują się dowodami, okolicznościami łagodzącymi ani tym, czy oskarżony jest winny. Ich najważniejszym celem jest doprowadzenie do kompromisu bez udziału państwa. Zazwyczaj rodzina sprawcy godzi się na zapłacenie odszkodowania klanowi ofiary. Są to tzw. pieniądze za krew. Odszkodowanie za jedno pchnięcie nożem wynosi 10 tys. euro, za kilka ran – odpowiednio więcej. Za ciężkie pobicie z połamaniem kości – do 40 tys. euro. W listopadzie 2010 r. na Emser Strasse w berlińskim okręgu Neukölln, często określanym jako problemowy, doszło do strzelaniny. Policja wydobyła ze ścian i samochodów 18 kul, ranny został m.in. notoryczny przestępca. Stróże prawa aresztowali podejrzanych, przesłuchali świadków, zebrali dowody. Prokuratorzy nie mieli wątpliwości, że sprawcy zostaną skazani. Przed sądem okazało się jednak, że świadkowie doznali zaniku pamięci. Trafieni kulami mężczyźni zapewniali: „Ach, to tylko zadrapania”. Zdumiony sędzia musiał uniewinnić wszystkich oskarżonych. Burmistrz Neukölln, socjaldemokrata Heinz Buschkowsky, nie ma wątpliwości, że spór między klanami załagodzili „sędziowie Allaha”. Burmistrz uważa, że w jego okręgu działa ich przynajmniej 20. Niemiecka Temida została wyprowadzona w pole. Publicyści wielokrotnie pisali o przymusowych małżeństwach w rodzinach muzułmańskich imigrantów, o „honorowych morderstwach”, których ofiarą padają zazwyczaj kobiety, zabijane przez ojców i braci za to, że „przyniosły hańbę rodzinie”. Ale o islamskim równoległym wymiarze sprawiedliwości mówiono rzadko, przede wszystkim dlatego, że odbywa się ono bez oficjalnej wiedzy czy udziału państwa. Tak naprawdę sędziowie, prokuratorzy i policjanci zdają sobie sprawę, co się dzieje, ale są bezradni. Niektórzy funkcjonariusze państwowi wolą milczeć z powodu poprawności politycznej – kto bowiem chce zostać oskarżony o wrogość wobec imigrantów czy islamofobię? Bili na alarm tylko niektórzy, np. burmistrz Buschkowsky i popularna sędzia orzekająca w procesach młodocianych przestępców w Berlinie, Kirsten Heisig, która ostrzegała: „Prawo jest spychane do równoległego systemu, w którym imam lub inny przedstawiciel Koranu decyduje o tym, co ma się wydarzyć”. W Niemczech ukazała się właśnie książka, której autorem jest 67-letni prawnik i dziennikarz pierwszego programu telewizji publicznej ARD, Joachim Wagner. Praca ta, mająca 236 stron, nosi tytuł „Richter ohne Gesetz. Islamische Paralleljustiz gefährdet unseren Rechtsstaat” („Sędziowie bez paragrafu. Islamski równoległy wymiar sprawiedliwości zagraża naszemu państwu prawa”). Wagner przeprowadził wywiady z prokuratorami, policjantami, adwokatami, sędziami i znawcami kultury islamu, przeanalizował też dokumenty. Doszedł do wniosku, że sędziowie Allaha działają przede wszystkim w Berlinie, Bremie i Essen. „W tych miastach mieszka większość Kurdów, emigrantów z Libanu, którzy zachowali struktury klanowe i plemienne. Wśród nich jest od 20 do 30 wielkich rodzin, które popełniają poważne przestępstwa. Korzystanie z pomocy islamskich »sędziów pokoju« jest na porządku dziennym”, stwierdza dziennikarz. Kryminaliści nie chcą przecież, aby o ich procederze dowiedzieli się funkcjonariusze państwowi. Ale sędziowie Allaha rozstrzygają także spory wśród mieszkających w Niemczech Arabów i Turków. Joachim Wagner podkreśla, że nie jest to wyjątkiem, lecz regułą. Rozjemcy próbują załagodzić niemal każdy spór, którego stronami są tylko muzułmanie. Autor stwierdza, że precyzyjne niemieckie zasady prawne zderzają się z archaicznym systemem zażegnywania konfliktów, który jest starszy niż islam i powstał na Bliskim Wschodzie przed 3 tys. lat. Obserwowanie tego zderzenia cywilizacji jest z pewnością fascynujące, jednak równoległy islamski wymiar sprawiedliwości oznacza zagrożenie dla demokratycznego państwa prawa. Raport policji w Bremie stwierdza: „Środowiska (islamskie) traktują państwo prawa z pogardą. Integracja nie zachodzi i nikt do niej nie dąży. Rodzina stoi ponad prawem”. W listopadzie 2009 r. w Essen-Katernberg Junis K. strzelił w stopę Mehmetowi S., który jakoby go obraził. Pierwsze próby załagodzenia sporu przez islamskich sędziów zawiodły. Brat ofiary w odwecie postrzelił Junisa
Tagi:
Krzysztof Kęciek









