Sen o innowacjach

Sen o innowacjach

Byle się „załapać”

Szkoda, że autorzy „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” nie znaleźli odpowiedzi na kluczowe pytanie: Dlaczego środki unijne, które po roku 2007 wpłynęły do Polski, nie zmieniły naszej gospodarki w nowocześniejszą? Odpowiedź jest prosta – jeśli od roku 1989 rozwój gospodarczy kraju opiera się na taniej sile roboczej i względnie niskich podatkach, to innowacje są zbędne.
Nic dziwnego, że w liczbie wniosków zgłoszonych do Europejskiego Urzędu Patentowego regularnie zamieniamy się końcowymi miejscami z Bułgarią, Rumunią, Litwą i Chorwacją. Kraje takie jak Luksemburg, Niemcy czy Szwecja składają 100-150 razy wniosków więcej niż Polska. Izrael i Korea Południowa – ok. 270 razy więcej! W eksporcie wyrobów wysokiej techniki Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy, Szwedzi biją nas na głowę.

Jedynie dwie polskie wyższe uczelnie – Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński – znajdują się na listach najlepszych uczelni świata. Byłoby naiwnością sądzić, że przy tak ogromnych różnicach możemy liczyć się nie tylko w globalnej, ale i regionalnej rywalizacji.

Fakt, że unijne dotacje zostały w znacznej części zmarnowane, dowodzi racjonalności Polaków. Tylko głupiec nie schyliłby się po kasę, która jest do wzięcia. Nie chodziło przecież o innowacje, lecz o tak zręczne pisanie wniosków o dotacje, by się na nie załapać, a potem rozliczyć. Jaki był tego finał? Ostatnio jeden z portali internetowych opisał historię Wyższej Szkoły Filologii Hebrajskiej w Toruniu, którą w roku 2009 założyli ojcowie franciszkanie. Łącznie miano przeznaczyć na nią ok. 24 mln zł, w tym 10 mln zł ze środków unijnych. W tym roku pojawiła się informacja, że placówka kończy działalność i padły nietaktowne pytania o to, co stało się ze środkami? Na szczęście szybko wyszło na jaw, że wszystko jest w porządku, a zakonnicy solidnie wywiązali się z zawartej umowy. Okres trwałości projektu upłynął na początku grudnia 2014 r., więc nie ma o czym mówić.

Identyczna sytuacja wystąpiła w przypadku tysięcy innych tzw. miękkich projektów czy dotowanych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości spółek zajmujących się tworzeniem stron internetowych. Średnia dotacja na jedną wyniosła 500 tys. zł. Teraz są zamykane.

Nic nowego pod słońcem

W zrealizowanej przez Tomasza Bagińskiego ośmiominutowej „Animowanej historii Polski” pięć minut zajmowały obrazy bitew, szarż, ataków, walk powstańczych i o niepodległość. Rodzimą naukę przez kilka sekund reprezentował Mikołaj Kopernik. Film promował Polskę na światowej wystawie EXPO 2010 w Szanghaju.

Innowatorzy i wynalazcy nigdy nie mogli liczyć na uznanie Polaków. Maria Skłodowska zrobiła wielką karierę w Paryżu i dziś przeciętny Francuz jest przekonany o jej jak najbardziej francuskim rodowodzie. W świadomości społecznej funkcjonuje ona jako Maria Curie – bez Skłodowska. Podobnie w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie.

Prezydent Ignacy Mościcki jako chemik zrobił karierę nie nad Wisłą, lecz w Szwajcarii. Podobnie jak Gabriel Narutowicz. Pierwszą skuteczną szczepionkę przeciw wirusowi polio wywołującemu chorobę Heinego-Medina opracował prof. Hilary Koprowski – w Stanach Zjednoczonych. Inżynier Stefan Kudelski w Szwajcarii założył firmę Nagra produkującą najlepsze profesjonalne magnetofony, za które otrzymał m.in. statuetkę Oscara. Laureatami Nagrody Nobla byli Andrzej Wiktor Schally, Jerzy Szarpak (Georges Charpak), Jozef Rotblat, Leonid Hurwicz, ale ich kariery związane były ze Stanami Zjednoczonymi, Francją, Wielką Brytanią. Lepiej nie pytać, jak ich losy potoczyłyby się nad Wisłą. Nie od dziś wiadomo, że prawdziwy sukces w nauce, biznesie, sztuce można odnieść jedynie na Zachodzie. Najlepiej świadczą o tym ponad 2 mln rodaków, którzy po wejściu Polski do Unii opuścili ojczyznę. Wśród nich znajdziemy inżynierów, matematyków, informatyków, chemików, lekarzy…

Doświadczenia lat 2007-2014 pokazały, że nie ma takiego przekrętu, którego nie dałoby się zrobić nad Wisłą. Że nikt – zwłaszcza administracja rządowa – nie jest zainteresowany racjonalnym wydawaniem unijnych środków, a na straży tajemnicy ewentualnych przekrętów stoi cały dorobek judykatury i Naczelny Sąd Administracyjny, którego orzecznictwo w praktyce uniemożliwia dziennikarzom, społecznikom i innym dostęp do dokumentów związanych z unijnymi dotacjami. Także Komisja Europejska o niczym nie chce wiedzieć, bo gdyby wiedziała, być może musiałaby podjąć działania. A tego przecież w Brukseli nikt nie chce. Dlatego możemy spać spokojnie.

Foto: Krzysztof Żuczkowski

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 34/2016

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Józef Brzozowski
    Józef Brzozowski 2 września, 2016, 06:09

    Anormalność przewlekła!!!

    Z punktu widzenia prawie ślepego i głuchego emerytowanego górnika, ten artykuł Pana Marka Czarkowskiego – a szczególnie ostatni akapit – to jest mocne oskarżenie polskiego rządu i polskiego wymiaru sprawiedliwości.

    CZY KTOŚ TO CZYTA, ZASTANAWIA SIĘ NAD TYM CO TU JEST NAPISANE?

    Prof. Tadeusz Kotarbiński w „Aforyzmy i myśli” ujął to tak:
    ANORMALNOŚĆ PRZEWLEKŁA STAJE SIĘ NORMĄ.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy