Sensacja, która nią nie jest

Sensacja, która nią nie jest

O „prawie bolszewizmie” Angeli Merkel pisałem już trzy lata temu Ukrywała swoją komunistyczną przeszłość, w 1990 r. wcale nie chciała zjednoczenia Niemiec i w ogóle to wredna baba – taki portret niemieckiej kanclerz, która jesienią walczyć będzie o trzecią kadencję, malują w książce „Das erste Leben der Angela M.” Günther Lachmann i Ralf Georg Reuth. 14 kwietnia rzecz została przedstawiona prasie na konferencji zorganizowanej przez monachijską oficynę Piper. Wypytawszy wiele osób, które znały panią Merkel w czasach NRD – a żyła w niej bądź co bądź 36 lat – autorzy zlustrowali ją i „zdemaskowali” niemal jako kryptokomunistkę. „Była lojalną obywatelką, jak najbardziej zaangażowaną w politykę”, informowała, przedstawiając treść książki, platforma Onet.pl. Należała do komunistycznej organizacji młodzieżowej FDJ, jako jej sekretarz na uczelni kierowała agitacją i propagandą, a w instytucie naukowym była członkinią rady zakładowej. W najlepszym przypadku określić ją można jako komunistkę reformatorkę, która chciała demokratycznego socjalizmu. A to ci dopiero! Polskim zjednoczonym siłom lustracyjnym tylko w to graj! Odpowiednie jest też zainteresowanie naszych demokratycznych mediów. Wprawdzie nie jest to dla nich tak ciekawe jak zawarta w książce Stefana Korneliusa „Die Kanzlerin und ihre Welt” informacja genealogiczna o poznańskim

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2013, 21/2013

Kategorie: Świat