Serce kobiety umiera inaczej

Serce kobiety umiera inaczej

Codziennie 250 Polek ginie codziennie z powodu niewydolności krążenia Zawał to śmierć przez uduszenie. To tak, jakby ktoś cię ścisnął za gardło i potwornie mocno trzymał. Kiedy tętnica jest zatkana, krew nie dopływa do tego najważniejszego mięśnia, nie ma też dopływu tlenu i wtedy komórki, a potem całe fragmenty serca umierają, tracimy je bezpowrotnie. Doc. Marek Dąbrowski, szef nowej, przez niego stworzonej kardiologii Szpitala Bielańskiego, nazywa ten stan dewastacją. Martwica, blizna – taki jest krajobraz po zawale. Po ustaniu dopływu krwi serce może wykonać jeszcze około dziesięciu prawidłowych skurczów. Potem niedotleniony fragment mięśnia zaczyna obumierać. W nekrologu serca winno się napisać: umarło z braku tlenu. Pacjentka doc. Dąbrowskiego, Elżbieta, to 40-latka, którą zawał wyrwał z tygodnia pełnego spraw do załatwienia. Kiedy uderzył, oglądała film w telewizji i wcale nie była ani zestresowana, ani zmęczona. Jak to w niedzielne popołudnie. Ból się nasilał, ale mąż Elżbiety twierdzi, że najbardziej przeraziła go bladość żony. Ona sama opowiada, że miała wrażenie, jakby coś potwornie parzyło jej płuca. Nie, serca w ogóle nie czuła. Potem pomyślała, że ktoś ją zasztyletował. Jak w kiepskim kryminale. Pogotowie przyjechało błyskawicznie. Odratowana Elżbieta prawie każde zdanie zaczyna od słów: „Do głowy by mi nie przyszło, że mogę mieć zawał”. Na nic się nie leczyła, nie robiła żadnych badań. Nie miała czasu, poza tym była przekonana, że może umrzeć tylko na raka piersi. Tak pisze prasa kobieca. Również pani Regina, choć o 20 lat starsza, nie przejmowała się swoim sercem. Szczególnie że przeszła na wcześniejszą emeryturę i mogła wraz z mężem cieszyć się wnukami i wycieczkami po Polsce. Gdzie tu miejsce na zawał? A jednak, również w niedzielne popołudnie, na sygnale zawieziono ją do warszawskiego szpitala MSWiA. Znalazła się pod opieką dr Hanny Rdzanek. Pani Regina wcześniejsze kołatanie lekceważyła. Wszyscy ją uspokajali, że nerwowa była zawsze. A jeśli mammografię ma w porządku, może spać spokojnie. Danuta Freja, 71 lat, to kolejny niedzielny zawałowiec. Tradycyjnie syn zawiózł ją do domku nad Pilicą. Tam w nocy poczuła promieniujący ból. Jako kobieta po przejściach chorobowych i licznych operacjach pomyślała, że tylko zawału jej brakowało. Pierwszy lekarz dał leki i odjechał. Nie pomogło. Drugi kazał włączyć sygnał w karetce. Kobiecy zawał? Jak go zdefiniować? Czy jest lżejszy, czy cięższy od męskiego? I co najważniejsze – co zrobić, by kobiety uwierzyły, że jest nie mniej groźny od nowotworu? Zbyt szybko odtrąbiono sukces Doc. Robert Gil, szef kardiologii inwazyjnej warszawskiego szpitala MSWiA, dzieli pacjentki na te młodsze, dla których zawał serca jest jak grom z jasnego nieba (powtarzają w kółko: „Miałam tyle planów”), i starsze, te po 60., które nawet jeśli się nie leczyły, to czuły ucisk „wieńcówki” i wylądowanie na erce traktują jak coś nieuchronnego. Przez otoczenie oceniane były jako zrzędzące. I tyle. – Jak zwykle w życiu, tak i w chorobach krążenia najlepiej mają średniaki – mówi doc. Gil. – Największe ryzyko to zawał u kobiet młodych lub bardzo starych. Młodsze, kiedy już wyjdą z pierwszego szoku, różnie myślą o przyszłości. Część to optymistki, które zapewniają, że wezmą się za siebie, ale wiele poddaje się, wpada w depresję. Z badań amerykańskich wynika, że po półtora roku od zawału śmiertelność wśród ofiar depresji wynosi 17%. Te, które uwierzyły w życie po życiu, nie muszą tak się bać ponownego ataku. Tymczasem na oddziałach kardiologicznych nie ma psychologów, towarzyszą tylko osobom czekającym na przeszczep. – Tak naprawdę po zawale kobieta sama dla siebie musi być najlepszym psychologiem – ocenia doc. Gil. W jego klasyfikacji pacjentek jest jeszcze mała, zdumiewająca grupa – osoby, które są oburzone, gdy uda się serce idealnie zregenerować. „Jak to – mówią – śladu nie ma? przecież ja się wybierałam na rentę”. I najsmutniejsi – osieroceni, którzy jeszcze walczą z losem i mają pretensje. Przecież media podają, że z zawałem się wygrywa. To dlaczego umarła? – W kardiologii zbyt szybko odtrąbiono sukces – ostrzega doc. Gil. Kardiolodzy kobiet, łączcie się Przekonanie, że serce kobiety choruje inaczej, rodziło się powoli w świadomości lekarzy. W Polsce walczyła o nie dr Jadwiga Kłoś, która w 1997 r. założyła

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 38/2004

Kategorie: Obserwacje