Sercowe interwencje

Sercowe interwencje

Jednak mimo coraz lepszych możliwości terapii nadal znaczna część społeczeństwa cierpi na choroby serca i z ich powodu umiera.

DC: – Bo zapadalność na te choroby nie maleje. Nie udało się znacząco zmniejszyć występowania czynników ryzyka. Ok. 32% Polaków ma nadciśnienie tętnicze, o czym wielu nawet nie wie. Hipercholesterolemię, czyli podwyższone stężenie cholesterolu, jeszcze więcej, bo dwie trzecie populacji. Wiele osób prowadzi siedzący tryb życia, brakuje im aktywności fizycznej, tak ważnej dla pracy serca i układu krążenia. Ciągle dużym problemem jest palenie. Wreszcie dieta – niby wiemy, jak należy się odżywiać, ale często postępujemy wbrew tym zasadom. Jemy w pośpiechu to, co jest pod ręką, bez zastanowienia. Stąd epidemie otyłości i cukrzycy, które też prowadzą do rozwoju miażdżycy, choroby wieńcowej, niewydolności serca i arytmii.

Nie ma więc wymiernych skutków stosowania coraz lepszych metod leczenia serca i chorób krążenia?

PJ: – Są, leczymy przecież te choroby coraz skuteczniej i ludzie, którzy na nie zapadają, żyją dłużej, ale nie zmniejszamy częstości ich występowania. By zmniejszyć zachorowalność, trzeba zmienić styl życia. Co prawda, liczba zawałów serca w Polsce już nie rośnie, utrzymuje się na poziomie ok. 90 tys. rocznie, ale też nie spada. Przybywa natomiast osób otyłych, z cukrzycą. Tylko co czwarty pacjent ma skutecznie leczone nadciśnienie tętnicze, a hipercholesterolemię zaledwie 8%.

DC: – Wydawałoby się, że osoby, które przeszły zawał, są już na tyle doświadczone, że powinny zmienić styl życia na zdrowszy. Prof. Jankowski brał udział w Krakowskim Programie Wtórnej Prewencji Choroby Niedokrwiennej Serca, z którego wynika, że tylko u znikomej liczby pacjentów rok po zawale serca skutecznie eliminuje się główne czynniki ryzyka odpowiadające za postęp miażdżycy.

PJ: – Program ten wykazał, że tylko u 9% osób, które rok wcześniej przebyły zawał serca, skutecznie leczy się pięć głównych czynników ryzyka, tj.: nadciśnienie tętnicze, nadmierne stężenie cholesterolu i glukozy we krwi, otyłość i uzależnienie od palenia papierosów. W całym kraju odsetek osób z chorobą wieńcową, u których z dobrym efektem zwalcza się czynniki ryzyka, nie przekracza 1%! To wydaje się wręcz nieprawdopodobne.

By dostać się dzisiaj do kardiologa, trzeba czekać kilka miesięcy.

DC: – To zrozumiałe, że każdy pacjent chciałby być szybko przyjęty przez specjalistę. Jednak jest przecież lekarz pierwszego kontaktu, który także powinien leczyć, a skierowanie do specjalisty wypisywać wtedy, gdy jest to naprawdę potrzebne. Nie byłoby tak długich kolejek do kardiologów, gdyby trafiali do nich ci, którzy tego rzeczywiście potrzebują. Tymczasem mniej więcej połowa czekających na wizytę u kardiologa powinna być zdiagnozowana i leczona przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.

PJ: – Na przykład w Wielkiej Brytanii większość osób chorujących na serce jest leczona przez lekarzy rodzinnych. Jednak muszą oni mieć czym diagnozować chorych i umieć to. Były propozycje, by wyposażyć ich w aparaturę diagnostyczną i nauczyć jej stosowania, wtedy z większą trafnością kierowaliby swoich pacjentów do specjalisty i lepiej sami leczyli.

DC: – Mówi się, że rozwiązanie tego problemu może przynieść telemedycyna. Jeśli lekarz pierwszego kontaktu będzie miał wątpliwości dotyczące rozpoznania choroby u pacjenta, powinien mieć możliwość połączenia się ze specjalistą przez szybki internet, monitor HD, stetoskop elektroniczny itd., a ten, korzystając także z tych urządzeń, będzie mógł uczestniczyć w diagnozowaniu i udzielić konsultacji. To nie musiałoby dużo kosztować. Rodzi się jednak bardzo wiele pytań: którzy specjaliści mieliby odpowiadać na pytania lekarza pierwszego kontaktu, skoro dziś wszyscy są już zajęci? Z jakich ośrodków? Czy byliby w stanie podołać takim konsultacjom, z których wiele potwierdzałoby tylko fakt, że ich udział w leczeniu jest niezbędny? Miałabym dużo wątpliwości przy podejmowaniu decyzji na podstawie diagnozowania na odległość, bo jeśli pacjenta nie zobaczymy na własne oczy, sami nie zbadamy, trudno wziąć odpowiedzialność za jego leczenie. Telemedycyna jest rewelacyjna, jednak musi być właściwie wykorzystana.

Jaka jest przyszłość kardiologii interwencyjnej?

PJ: – Będziemy wykonywać coraz więcej zabiegów, w coraz mniej inwazyjny sposób. W niedługim czasie prawdopodobnie rozpowszechni się wszczepianie małych jak paznokieć rozruszników bezpośrednio do serca, pacjent nie będzie miał wtedy „pudełka” pod obojczykiem. Rozwinie się zabiegowe leczenie wad zastawkowych. Pewną rewolucją są już implantowane do tętnic wieńcowych rozpuszczalne stenty. Perspektywy są więc znakomite.

Foto: archiwum prywatne

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 47/2015

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy