Dlaczego telewizja publiczna ogłosiła embargo na serial „Czterej pancerni i pies” Kiedy 25 września 1966 r. kina pokazały pierwszy odcinek serialu „Czterej pancerni i pies”, nikomu się nie śniło, że będzie on budził emocje po 40 latach. To miała być pogodna historyjka wojenna dla młodzieży. Na jeden sezon. Nakręcono ją jednak zbyt efektownie. I tuzinkowy serial okazał się jednym z największych osiągnięć polskiej kultury popularnej. Powiedzmy od razu: wojna jest tu – jak w setkach podobnych seriali – zakłamana od początku do końca. Ale obecna władza nie może „Pancernym” darować tylko jednego rodzaju przekłamań – ideologicznych. Jakby w Polsce roku 1965 można było nakręcić film, który byłby ich pozbawiony. W rezultacie wokół filmu rozgrywają się dziwaczne przepychanki. Nastolatków „Pancerni” nie obchodzą wcale albo śmieszą swoją naiwnością. Ale telewizja publiczna w obawie o umysły młodzieży ogłasza na „Pancernych” embargo. Warto? Agroturystyka na Syberii Zgoda – są w filmie sceny, które kombatantów musiały razić szczególnie mocno. Janek trafia do polskiego wojska (nazwisko Anders oczywiście nie pada) z Syberii. Ale nie jest to łagier „na nieludzkiej ziemi”, lecz pogodny wyrąb drzewa w tajdze przeplatany polowaniem. Rodzaj wczasów agroturystycznych. Rosjanie są zresztą w filmie o wiele sympatyczniejsi od Polaków. Poza tym w serialu mówi się dziwnym językiem, powstałym ze zlania się polskiego i rosyjskiego. To frontowe esperanto podpowiada: po zwycięstwie odrębności kulturowe nie będą już takie ważne – nastanie wspólna kultura socjalistyczna. A fabuła mieści jeszcze wiele dokuczliwych drobiazgów. Olgierd – potomek zesłańca syberyjskiego z roku 1863 – chwali się sztyletem po dziadku. Wyjmuje go nawet z pochwy, ale na tyle, by można było odczytać wygrawerowane: „Honor, Ojczyzna…”, bo słówko „Bóg” czołgista przezornie zatrzymał w pochwie. Pancerni robią perskie oko „Pancerni” są serialem agitacyjnym, ale ta agitacja raz po raz się pruje. Przypomnijmy detale, które umykają przy nieuważnym oglądaniu. Młody strzelec Janek po unieszkodliwieniu hitlerowskiego czołgu zostaje poczęstowany przez radzieckich towarzyszy broni kilkoma łykami z manierki. „Eto naszo gwardijskoje wino”, zachwalają napój, który niewprawnemu chłopakowi niemal przepala tchawicę. Aż tu wpada Olgierd, dowódca Janka, i bezceremonialnie wyrzuca chłopaka z imprezy. Młody widz nie rozumie, skąd ta awantura, ale starsi pojmują od razu. Olgierd obawia się, że Janek rozpije się tak jak radzieccy, którzy nieraz do ataku chadzali na dużej bani. Innym razem w pozornie niezrozumiałą wściekłość wpada Gustlik. Oto po odbiciu miasteczka Ritzen czołgiści odpoczywają na kwaterze, gdzie tyka im mnóstwo zegarów pozbieranych – rzekomo dla zabawy – z okolicznych domów. Zjawia się zaprzyjaźniony Niemiec, przynosząc wyzwolicielom jeszcze jeden – tym razem ogromny – zegar stojący. Gustlik wpada w furię i wyrzuca Niemca z jego zegarem. Dlaczego? Bo ten potraktował Polaków jak radzieckich „zdobywców”, którzy rabowali zegarki, gdzie się tylko dało. To zresztą w „Pancernych” osobny temat – starcie cywilizacji Wschodu i Zachodu. Pancerniaków niemiecka technika i organizacja fascynuje niemal w każdym odcinku. Gustlikowi imponuje mercedes niemieckiego generała. Jego koledzy nie mogą się nadziwić, jakie to zmyślne urządzenie taki patefon. Oglądamy dalej. Wyzwolicielski pochód Armii Radzieckiej i Ludowego Wojska dokonywał się w niemożliwym bałaganie. Podczas przeprawy przez Bug Szarik, który popisuje się przed fizylierką kierującą ruchem, zatrzymuje transport całej dywizji. Już w pierwszym odcinku serialu kucharz (niezapomniany Wojciech Siemion) okrada polskie wojsko, fasując mięso na lewo. Wiele filmowych przygód czołgistów to tak naprawdę przejawy skrajnej niesubordynacji, za które w warunkach frontowych należał się sąd polowy. Przed bitwą pod Studziankami Janek i Gustlik nudzą się, więc idą się wykąpać w rzece. Rzecz omal nie skończyła się tragicznie. Czołg przeprawiłby się promem na drugi brzeg bez działonowego i strzelca. Dezercja to zresztą ulubiona zabawa załogi „Rudego”. Janek (dowódca!) porzuca czołg tuż przed forsowaniem Odry, bo musi się widzieć z ukochaną. A Gustlik cichcem rejteruje do Honoraty, kiedy bronionym przez „Rudego” pozycjom zagraża hitlerowski klin pancerny. Zdarzają się i dezercje w przeciwną stronę. Dwaj strzelcy – w komediowym wykonaniu Jerzego Turka i Mieczysława Czechowicza – uciekają ze szpitala, by zdobywać Berlin.
Tagi:
Wiesław Stanowski