Co tam się stanie – cztery dni wcześniej

Co tam się stanie – cztery dni wcześniej

Polskie Święto Niepodległości, obchodzone tradycyjnie 11 listopada, w tym roku przypadło pechowo w czwartek. Pechowo, bo trzeba o nim napisać, zanim będzie wiadomo, co się stanie, chociaż wiadomo, co się stanie, bo dzieje się mniej więcej to samo od prawie dekady. To, że wypadło w czwartek, to także szczęśliwy traf, bo powstał kolejny długi weekend. Osoby o mniejszym stopniu wzmożenia niepodległościowego, patriotycznego, faszystowskiego, prawicowego, pisowskiego czy choćby politycznego wyjechały sobie, jeśli mogły, gdzieś w Polskę. Ci, u których wzmożenie antyfaszystowskie i niechęć do takiej formy patriotyzmu (narodowo-katolicko-oenerowskiego) nie opadły, zastanawiali się, dlaczego nie mogło się odbyć legalnie zgłoszone na ten sam czas i miejsce demo 14 Kobiet z Mostu, czyli tych dzielnych obywatelek, które przed kilkoma laty pośrodku Marszu Niepodległości zamanifestowały swój protest i niezgodę, narażając się na ciosy, kopniaki, plwociny i wyzwiska. Jak wiadomo, z prawnego punktu widzenia sprawa była prosta. Organizator Marszu Niepodległości, chodzący w nimbie antysystemowca, dotowany szczodrze przez rząd PiS, ochraniany i traktowany z wyrozumiałością przez policję, zaspał ze zgłoszeniem swojego marszu, rozzuchwalony tym, że władza nadała przemarszowi miano zgromadzenia cyklicznego, czyli wyższy stopień uprzywilejowania. Problem w tym, że marsz w ubiegłym roku jako oficjalna demonstracja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2021, 47/2021

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz