Kłamstwem w Cimoszewicza

Kłamstwem w Cimoszewicza

Co kampania wyborcza w Polsce to nowa, coraz większa dawka brutalnych zagrywek, rosnąca góra kłamstw i oszczerstw. Coraz więcej w niej brudów i bezczelności. Skąd się bierze tak wielka agresja i nienawiść do przeciwników politycznych? Nienawiść, która zwalnia z przestrzegania jakichkolwiek norm moralnych. Czy tylko z chorych ambicji? Jak wielki jest wpływ na nasze życie ludzi ze służb specjalnych? Skąd się biorą ogromne pieniądze na puszczane na okrągło reklamówki telewizyjne czy tysiące billboardów?
Ludzie służb, często ci sami, którzy montowali prowokacje w poprzednich kampaniach, dostarczają haki na politycznych przeciwników swoich mocodawców. Fałszywki i półprawdy trafiają od nich do tych mediów, w których dyspozycyjni dziennikarze nie mają skrupułów przed udziałem w takich grach. Łamie się normy demokratycznego państwa. Psuje się życie publiczne. I tak będzie, dopóki nie złamie się poczucia bezkarności u sprawców popełnianych przestępstw. Póki z imienia i nazwiska nie zostaną pokazani opinii publicznej. Póki prokuratura nie sformułuje wobec nich zarzutów, a sądy nie osądzą. Tak się dzieje we wszystkich państwach demokratycznych. Pora więc i na to, by tak się stało w Polsce. Bez tego nigdy nie oczyścimy życia publicznego.
Wielką rolę w procesie sanacji obyczajów mogłyby odegrać media. Mogłyby, gdyby nie to, że część z nich – i to z grupy najbardziej wpływowych – dała się uwieść bliskim relacjom ze służbami specjalnymi. Pokusa zaprezentowania gotowych, przygotowanych przez oficerów materiałów jest ogromna. Niejeden z tego skorzystał. A teraz ma związane ręce i musi dalej współpracować.
W mediach nie mam miejsca dla współpracowników służb. Role dziennikarza i oficera nie są do pogodzenia. Między nimi musi być mur. To oczywiście oczekiwanie zbyt idealistyczne w kraju, gdzie właścicielem dużego tytułu może być czynny agent, publikujący każdy śmieć, który dostanie.
Do czego prowadzi tolerowanie tego stylu uprawiania polityki, jaki pokazała nam komisja orlenowska, a zwłaszcza Giertych, Miodowicz, Wassermann i Macierewicz, widać w kampanii prezydenckiej. Wielokrotny częstochowski kłamca Giertych stał się guru mediów, najczęstszym gościem programów telewizyjnych. Polityk, który po swoich kłamstwach powinien być już na marginesie życia publicznego, atakuje Cimoszewicza – jednego z najbardziej bezkompromisowych i uczciwych ludzi parlamentu. Wyeliminować Cimoszewicza za wszelką cenę. Ten cel połączył LPR, PO i PiS. Okazuje się, że można tak skonstruować intrygę, by skutecznie zbrukać wizerunek nawet takiego polityka jak Cimoszewicz. Skoro można tak postąpić z nim, to można z każdym. Dlatego przestępcy, którzy zorganizowali tę prowokację, muszą zostać wyeliminowani. To jest rozstrzygające starcie. Jeszcze można ich zatrzymać. Polska nie jest skazana na ich wszechwładzę. Przyzwoici ludzie nie mogą dziś milczeć i bezsilnie przyglądać się haniebnym działaniom.

Wydanie: 2005, 34/2005

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy