Jesteśmy narodem, który przynajmniej w deklaracjach woli ginąć, niż żyć Magdalena Tulli – autorka m.in. „Snów i kamieni”, „W czerwieni”, „Trybów”, „Skazy”, „Kontrolera snów”, „Włoskich szpilek” i „Szumu”. Wraz z Sergiuszem Kowalskim opublikowała „Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści”. W końcu tego roku wydała książkę dla dzieci „Ten i tamten las”, a z Justyną Dąbrowską cykl rozmów „Jaka piękna iluzja”. Pięciokrotnie w finale Nagrody Literackiej Nike, laureatka Nagrody Kościelskich, Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Literackiej Gryfia i Nagrody im. Tuwima. Lwica goni antylopę, już ją prawie dopada. Kibicujemy tej słabszej i nagle kopytna ucieka. Ale… – Lwica się przewraca i umiera z głodu? Gorzej, widzimy zabiedzone lwiątka, które znowu nic nie dostaną do jedzenia. Komu współczuć? Co pani myśli o urządzeniu świata, w którym, żeby przeżyć, trzeba kogoś zabić? Podobno świat jest przepełniony miłością. – Przepełniony miłością? Takie jest pani doświadczenie? Nie, ale niektórzy tak mówią. – Nie ośmieliłabym się tak mówić. Ten świat nie jest światem miłości, mimo że trochę miłości zawsze w nim się snuje. Jest światem cierpienia. Żeby przeżyć, trzeba zabić – mówi pani. W pewnym sensie tak. Zabijam komara i chodzę po trawie, bezwiednie rozdeptując żuka. Nawet jeśli nie jadam mięsa, nawet jeśli jeżdżę na rowerze, przyroda przeze mnie ucierpi na różne sposoby. Drapieżnik nie ma wyboru; jeśli będzie mógł – zabije. Głód go zmusi. Mam przyznać, że świat jest źle urządzony? W porównaniu z czym? W pani książce „Ten i tamten las” zwierzęta przymierzają się do zjedzenia królika Zuzanny, bo przyznały sobie takie prawo – jest nie z tego lasu. W jej obronie stają dwa zające. – W tym lesie tylko zające mają łatwy kontakt z emocjami. Zając to tchórz – taki jest stereotyp. – Nie ma tam odważnych. Każdy czegoś się boi, każdy ma powody. Co do zajęcy – są braćmi, więc inaczej niż pozostali mają komu ufać. Może to daje im lepszy dostęp do tzw. ludzkich uczuć. W miarę rozwoju akcji właściwie wszyscy okazują się dobrzy. – Trzymam się z daleka od kategorii dobry-zły, jest zdradliwa. Pokazuję, jak jedno czy drugie doświadczenie kogoś zmienia, jak każdy – albo prawie – chciałby komuś zaufać i do kogoś się przywiązać, gdyby tylko mógł. Wilk wykrada małą sarenkę, ale musi coś zjeść i co ma zrobić? – Wilk kłamie i intryguje, nie ujawnia swoich celów. Na koniec, kiedy skompromitowany ucieka z podkulonym ogonem do innego lasu, zwierzęta dowiadują się, że pozostanie bezkarny, bo jest pod ochroną. A dlaczego wilk jest pod ochroną? Bo go inne zwierzęta, dwunożne, wybiły. – Otóż to. Wokół pani książki jest sporo szumu medialnego, bo Magdalena Tulli napisała dla dzieci. Czy takie było zamierzenie? Właściwie to książka parabola – dla wszystkich. – Szum medialny nie był moim celem. Wydawca zamówił piękne ilustracje Alicji Rosé. Nie są przyklejone do tekstu, przedstawiają też sceny, które mogłyby znaleźć się w tekście, ale ich nie ma. Otwierają tę historię, dodają jej fantazji. Nie ma tam rzeczy, które mogą być dla dziecka za trudne. Ale słyszę, że ta książka podoba się dorosłym. Chciałabym, żeby dorośli czytali ją dzieciom, bo to dobra okazja do zrobienia czegoś razem. „Ten i tamten las” to równocześnie książka o uchodźcach. – Tak, o metaforycznych uchodźcach, bo są tam zwierzęta z innego lasu. Jest młody gawron, który nie doleciał do ciepłych krajów, i kotek, którego ktoś nie chciał. Jest szympans, który uciekł z cyrku. I który nie poradziłby sobie bez człowieka, więc wrócił do niego. – Ależ skąd, ten szympans świetnie sobie radził bez człowieka. Jeśli wrócił do dawnego cyrkowego życia, to z innego powodu. Widzimy go, jak puszcza mimo uszu przestrogi dyrektora, że nie da sobie rady w lesie, ale ulega, kiedy słyszy o grożącym cyrkowi bankructwie i o tym, że Fifi i Mimi – kimkolwiek są – wpadły w rozpacz po jego ucieczce. Może poczuł się odpowiedzialny za ich los. Tkwimy w uwarunkowaniach, których nie da się całkiem zlekceważyć, wybór między wolnością a lojalnością nie zawsze jest oczywisty. Ale w lesie pojawiają się też uchodźcy skoszarowani w obozie dla uchodźców. Przywiezieni z miejsca, gdzie









