Sieg heil w Gdańsku

Sieg heil w Gdańsku

Obowiązywał strój organizacyjny: czarne kurtki flyersy, ciężkie buty. Wygoleni na łyso szli przez miasto W sobotni marcowy wieczór, trzy kilometry od centrum Gdańska, w Górnej Oruni odbywał się spęd neofaszystów. Kilkudziesięciu młodych ludzi przemaszerowało przez część osiedla, by wejść do klubu na zamknięty koncert. Policja nie interweniowała, bo “nie miała powodu”. Strach sparaliżował nie tylko mieszkańców pobliskich wieżowców przy ulicy Piaskowej. – To było perfekcyjnie zorganizowane, właściwie po cichu – mówi Bartek K. z osiedla przy Parkowej. – Wysiadali grupami z autobusów miejskich o dwie ulice od pubu. Przyjechali ponoć z Wrzeszcza, bo tam pod jakimś innym pubem była zbiórka. Opowiadali, że tam “rodzina” liczyła ponad 50 osób i było ich widać na ulicy. Stali twardo. Niektórzy pili piwo, ale nie byli głośni ani agresywni. Skinów obowiązywał strój organizacyjny: czarne kurtki flyersy, ciężkie buty. Wygoleni na łyso szli przez Orunię grupą. Przeszli koło szkoły podstawowej im. Żeromskiego, koło przedszkola, szli pod górę ul. Raduńską w stronę pubu w pawilonie. Tam był koncert. Łomotało, ale w środku. Na zewnątrz się nie pokazywali. “Sieg heil” słyszałem. Mieszkaniec jednego z domów na trasie “pochodu nazi” zaniemówił z wrażenia, gdy zobaczył tych młodych ludzi. – Wydaje mi się, że w grupie były też dziewczyny, ale mogę się mylić, bo na dworze było szaro. Ale na pewno słyszałem “Sieg heil”. Powiem szczerze – schowałem się za zasłonę, bo bałem się, że mnie zobaczą. Tutaj ludzie się znają, szczególnie ci ze starych domów, którzy mieszkają w Oruni latami. Nie chcę mieć kłopotów. Dzielnica jest podła, ale nie mam innego miejsca do życia. – Niech mnie pani nie zdradzi, gdzie mieszkam – mówi starsza kobieta przed sklepem mięsno-spożywczym przy ul. Piaskowej. – Pani, ja się cała trzęsę jeszcze dzisiaj. Okupację przeżyłam jako dziecko, ale jak widzę takich, co to łapa im sama idzie do góry i słyszę “heil” – to mrowie czuję na plecach. Nigdy nie myślałam, że zobaczę to, co widziałam w sobotę. I to tutaj, w Gdańsku. A policja tylko kilka razy przejechała i pojechała. Widziałam, nawet się nie zatrzymali. Potem ludzie mówili, że patrolowali ulice, ale się bali wejść do środka pubu. Wszyscy wiedzą, jacy tu przychodzą, to policja też chyba wie – dodaje ciszej. Pub, w którym kilka dni temu spotkali się skini-neonaziści, wygląda jak opustoszały i nieczynny. Tylko dwóch rosłych “napakowanych”, wygolonych osiłków w dresach i bawełnianych koszulkach kręci się po zapleczu. Zakratowane okna i drzwi. – Pani się tam nie pcha i się nie dopytuje – radzi życzliwie rozmowny, szczupły mężczyzna z flaszką w ręku. Towarzyszy mu młoda dziewczyna i kilkunastoletni chłopiec z charakterystyczną poparzoną twarzą, który klnie jak szewc i rozbija butelkę po oranżadzie na metalowych prętach balustrady. – Tu trzeba, k… trochę pożyć – mówi niespodziewanie dziewczyna. – Orunia to Orunia. Tu od lat jest tak samo, mimo że wyrosły bloki i domki z ogródkami. Niech pani pójdzie w bok. Rudery, zakąty i szkło. Tam można dać i dostać. Parę groszy i po pysku. Chłopaki nie mają nic, ani pracy, ani perspektyw, żadnej nadziei. To co mają robić? Muszą się rozerwać. A że se troche pokrzyczą – nawet po szwabsku – to niech tam… – Mariolka przestań – odciąga za rękaw kurtki młodą kobietę jej towarzysz. – Zamknij się, bo ci wp… W pawilonie, w którym znajduje się “koncertowy” pub, jest też kilka sklepów i warsztat usługowy. Nikt niczego nie widział, nie słyszał, nie pamięta. – To było wieczorem. My już wtedy nie pracujemy – mówi jedna z ekspedientek. – Niech pani idzie, skąd przyszła, bo my chcemy tu żyć – dodaje ze złością. – Przyjechali z kilku miast: z Wrocławia, Olsztyna, Bydgoszczy, na pewno kilku z Warszawy, na koncert trzech grup muzycznych – mówi mój informator. – Są dobrze zorganizowani. Wychowani na wojskowym drylu i haśle “Polska dla Polaków”. W sobotę to by się żaden obcy nie przemknął na ten koncert – dodaje. – Sprawdzali. Tylko ci, co mieli znajomych wśród gdańskich skinów – nazi mogli wejść. Grali do północy: Konkwista 88, The Git i Hools Atack. To scena muzyczna polskiego nazi. Są znani. Piszą też teksty do swoich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2001, 2001

Kategorie: Kraj