Siostra od bezdomnych

Siostra od bezdomnych

Jesteśmy wiecznymi żebrakami państwa – mówi siostra Małgorzata Chmielewska, która prowadzi w Świętokrzyskiem ośrodki dla bezdomnych i warsztaty dla bezrobotnych Kolejne ekipy rządzące cieszą się, że spada bezrobocie, ale powinna być to radość przez łzy – uważa siostra Małgorzata Chmielewska ze Wspólnoty Chleb Życia. – Ludzie wyjeżdżają za pracą do Włoch, Anglii, Niemiec, zostawiając tu rodziny, co powoduje ich rozbicie, czasami nawet trwałe. W województwie świętokrzyskim, na terenie powiatu opatowskiego, wspólnota prowadzi trzy ośrodki dla bezdomnych. Dodatkowo powołała Fundację Domy Wspólnoty Chleb Życia, która umożliwia wspólnocie walkę z bezrobociem i barierami edukacyjnymi. – Nie robimy rzeczy na wielką skalę, bo to nie nasza rola – wyjaśnia siostra Małgorzata. – Staramy się odpowiedzieć na zapotrzebowanie konkretnych rodzin, ludzi, którzy przychodzą do nas i proszą o pomoc materialną, a przede wszystkim o pracę. Dla dzieci z ubogich rodzin udało się stworzyć fundusz stypendialny, którym objęto ponad 500 uczniów. Z bezrobociem fundacja stara się walczyć poprzez uruchamianie warsztatów. – Zaczynaliśmy od naprawdę śmiesznych rzeczy, kilku słoików przetworów czy psich bud wykonanych chińskimi narzędziami – przyznaje siostra Małgorzata. – Dzięki ogromnej solidarności ludzi, którym się powiodło, znajomym, przyjaciołom, udało się nam utworzyć trzy warsztaty, przeszkolić wielu ludzi w różnych zawodach, poczynając od bukieciarstwa po stolarkę. Do wspólnoty trafiają ludzie, którzy nie mają pracy, dachu nad głową albo jednego i drugiego, wielu nie ma żadnego przygotowania zawodowego, umiejętności poruszania się we współczesnym społeczeństwie nastawionym na konsumpcję, gdzie, jak zauważa siostra, konkurencja i deptanie po słabszych są podstawową zasadą współżycia, i to mimo haseł solidarności, które padają z lewa i prawa. – Już papież Jan Paweł II mówił o ofiarach pustych obietnic polityków – przypomina. – Od lat dochodzimy jednak do wniosku, że bez względu na szerokość geograficzną biedacy muszą poradzić sobie sami. Decyzje, które mają im pomóc, są zazwyczaj podejmowane przez polityków pod wpływem koniunktury. Z warsztatów na rynek pracy Siostra Małgorzata wyjaśnia, że warsztaty prowadzone przez fundację są dla bezrobotnych etapem przejściowym. Ludzie, którzy tu pracują, nie są tak wydajni jak w zakładach pracy i dlatego nikt by ich nie przyjął. To właśnie tutaj zdobywają umiejętności i doświadczenie, przechodzą szkolenie. – Takich osób wyszło od nas wiele, po pół roku, roku i dłużej – podaje siostra. – Trafiły na normalny rynek pracy. I to jest zasada, którą się kierujemy. Chodzi o to, byśmy byli dla nich etapem przejściowym od apatii, niebytu socjalnego, braku chęci do życia i walki po pełne uczestnictwo w życiu ekonomicznym, a co za tym idzie, społecznym i kulturalnym. W czerwcu nastąpiło otwarcie dużej hali w Jankowicach. Gmina przekazała wspólnocie stary budynek szkoły ze sporym terenem. Warsztaty stolarskie i szwalnia zaczęły funkcjonować najpierw w bardzo prowizorycznych warunkach, niewielkich pomieszczeniach. – Postanowiliśmy wybudować dużą halę, bo dotychczasowe warunki były trudne i nie pozwalały się rozwinąć – wyjaśnia siostra. Gmina zgodziła się na budowę. Niestety, mieszkańcy wsi, którzy wcale nie byli właścicielami tego terenu, sprzeciwili się inwestycji. Z tego powodu budowa hali opóźniła się o rok. Fundacja musiała dostać gwarancje od gminy, że po postawieniu budynku ten teren nie zostanie jej zabrany. Przez to opóźnienie trzeba było szukać nowych sponsorów, bo wcześniejsi się wycofali. Siostrę Małgorzatę, która jest pełna energii i chęci działania, irytuje, że na załatwienie drobnych spraw trzeba czekać miesiącami. Przyłącze energetyczne do niewielkiej przecież budowy zakładane jest prawie od pół roku. Do tej pory nie zostały zainstalowane liczniki, chociaż otwarcie hali nastąpiło w czerwcu. – Obiekt już teraz ma dużą wartość, a będzie miał jeszcze większą – mówi siostra. – Dlatego musimy dbać, żeby służył temu, na co przeznaczone zostały pieniądze sponsorów. Jeszcze kilka lat temu na rynku było wielu bezrobotnych stolarzy, murarzy, teraz te zawody stały się poszukiwane na rynku europejskim. – Stolarz będzie miał pracę i u nas w kraju – siostra jest tego pewna. – Zawód szwaczki też powinien wrócić do łask. Zakład Wólczanki, który działa niedaleko, sprywatyzował się i poszukuje pracownic. W domu wspólnoty w Jankowicach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 30/2007

Kategorie: Reportaż