Seryjny morderca, skandynawski Hannibal Lecter, okazał się niewinny Thomas Quick, uznany za jednego z najgroźniejszych seryjnych morderców świata, przyznał się do 33 zabójstw w Szwecji, Danii, Finlandii i Norwegii. Z dumą opowiadał o gwałtach i torturach, chlubił się kanibalizmem. Zapewniał, że bardzo smakowało mu mięso zabitego chłopca. Media nazwały go potworem, nekrofilem i sadystą. Skazany został za zabicie ośmiu osób i spędził 20 lat na oddziale zamkniętym kliniki psychiatrycznej w szwedzkim Säter. Zapewne jednak Quick wkrótce odzyska wolność, okazuje się bowiem, że jest niewinny. Krwawe opowieści po prostu zmyślił, a wiele makabrycznych szczegółów podpowiedzieli mu policjanci. Sądy anulowały już wyroki w sprawach pięciu zbrodni. 1 lutego sąd w Umeå w północnej Szwecji nakazał ponowny proces w dwóch pozostałych przypadkach morderstw – 15-letniego Charlesa Zelmanovitsa z Piteå, zaginionego w 1974 r., oraz holenderskiego małżeństwa Marinusa i Janni Stegehuisów, którzy zwiedzali Szwecję w 1984 r. i zostali zasztyletowani we własnym namiocie. Do nowej rozprawy zapewne już nie dojdzie, ponieważ prokuratorzy, tak jak w poprzednich sprawach, nie wniosą oskarżenia. Szwedzkim państwem prawa, uważanym za niezwykle solidne, wstrząsnął gigantyczny skandal. Okazuje się, że zawiódł cały system – sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, śledczy, lekarze i biegli uwierzyli w bajki Quicka, co więcej, często pomagali mu w ich układaniu. Wszelkie wątpliwości lekceważono, konsekwentnie tłumiono lub ignorowano głosy krytyki, manipulowano dowodami. Gniew rodzin ofiar Rzekomy skandynawski Hannibal Lecter (od imienia bohatera filmu „Milczenie owiec”) został skazany na podstawie własnych zeznań, bez dowodów rzeczowych, chociaż ani jeden świadek nie widział go w pobliżu licznych miejsc zbrodni. Rodziny ofiar nie kryją oburzenia, bo prawdziwi mordercy ich bliskich pozostają bezkarni, a sześć z ośmiu spraw, w których skazano Quicka, przedawniło się. 10-letni Johan Asplund zaginął w 1980 r., w drodze do szkoły. Ciała nie znaleziono. „Nigdy nie wierzyłem, że Quick jest mordercą. Przez lata wraz z żoną próbowałem przekonać o tym sędziów. Uważano mnie za wariata. Ta farsa trwała długo. Teraz ktoś powinien wystąpić i powiedzieć: tak, to my jesteśmy za to wszystko odpowiedzialni”, mówi Björn Asplund, ojciec chłopca. Thomas Quick urodził się w 1950 r. jako Sture Bergwall (obecnie znów używa prawdziwego nazwiska), w Falun, 200 km na północny wschód od Sztokholmu, w bardzo religijnej rodzinie. Opowiada, że jest gejem, a ponieważ w tamtych konserwatywnych czasach nie mógł ujawnić homoseksualizmu, przeżył ostry kryzys tożsamości. Brał narkotyki już w wieku 14 lat. Wcześnie popadł w konflikt z prawem, skazywano go za kradzieże, bójki, oszustwa i molestowanie seksualne młodych mężczyzn. W 1991 r. napadł na bank i wziął zakładników. Wyrokiem sądu został osadzony w klinice psychiatrycznej, gdzie przebywa do dziś. Bergwalla leczyła psychoterapeutka Brigitte Ståhl, która uważała, że problemy pacjenta są wynikiem traumatycznych wydarzeń z dzieciństwa. Bergwallowi podawano benzodiazepiny, leki o działaniu oszałamiającym, mające poprawić mu pamięć. Tak w nich zasmakował, że chcąc dostać więcej, wymyślił historię o tym, jak musiał jeść ciało zabitego przez rodziców najmłodszego brata. Na psychotropach Opowieść okazała się bzdurą, co nie wzbudziło później podejrzeń śledczych. Obecnie Quick mówi, że przyznał się do morderstw pod wpływem leków psychotropowych, a także dlatego, że był samotny i chciał zwrócić na siebie uwagę, rozmawiać z inteligentnymi ludźmi, zdobyć szacunek innych osadzonych. Poza tym chciał się stać kimś takim jak Hannibal Lecter, morderca kobiet i kanibal. W opinii policjantów i prokuratorów, do której przychylili się sędziowie podczas procesów, Quick wiedział o okolicznościach zbrodni, które mógł znać tylko sprawca. W rzeczywistości w nagrodę za „przypominanie sobie traumatycznych wydarzeń” wychodził na przepustki. Szedł wtedy do sztokholmskich bibliotek i w starych gazetach znajdował informacje o niewyjaśnionych zabójstwach. Wiele podpowiedzieli mu też podczas przesłuchań śledczy, spragnieni awansu za wykrycie najbardziej przerażającego mordercy w dziejach Szwecji. „Kiedy nie wiedziałem już, co powiedzieć, policjant wyłączał magnetofon, udzielał mi informacji, znowu zaczynał nagrywać i mówiłem dalej. W zamian za odpowiednie zeznania śledczy załatwiali mi lekarstwa, jakie tylko chciałem”, opowiada Sture Bergwall. Zespół dochodzeniowy nie przejął się faktem, że Bergwall-Quick nie mógł popełnić niektórych morderstw, ponieważ miał mocne alibi (np. akurat uczestniczył w kościele w swojej konfirmacji, protestanckim bierzmowaniu). Dwaj
Tagi:
Marek Karolkiewicz









