Skok na godzinie wychowawczej

Skok na godzinie wychowawczej

Sąd w Radomiu stracił ojcowską cierpliwość – upadł argument, że oskarżony zdaje wkrótce maturę, więc nie może siedzieć

“Cechował się dużym poczuciem humoru” – napisał w zakończeniu swojej opinii o Marku J. wychowawca klasy, prof. Waga, a Grzesiek R., Darek J. i Tomek J., tworzący samorząd klasowy, skwapliwie do niego dołączyli i podpisali ten odręcznie sporządzony dokument. Wcześniej jeszcze nie omieszkali zgodnie zauważyć, że opiniowany był uczniem średnio zdolnym, ale mimo to nie sprawiał żadnych kłopotów wychowawczych, a w kontaktach z rówieśnikami okazał się koleżeński, sympatyczny, kulturalny.
W zasadzie cała czwórka opiniodawców powtórzyła to samo o drugim koledze, Norbercie W. Istotna modyfikacja pojawia się przy trzecim koleżce, Dariuszu P. O nim piszą, że był indywidualistą i wręcz chlubą Zespołu Szkół Mechanizacji Rolnictwa w Wacynie-Radomiu. A już szczególnie mogła się nim poszczycić czwarta klasa technikum. “Klasę trzecią ukończył z wyróżnieniem. Był laureatem olimpiady matematycznej”. A przy tym wszystkim nie był bynajmniej samolubem.

Ja, to moja opinia

Wiele wskazuje na to, że sam Darek wierzy w taką opinię, przyswoił ją sobie na stałe i posługuje się nią dosyć umiejętnie. – Ja nie wiedziałem, że Marek J. z Norbertem W. będą szli okraść tę panią – tak niewinnie rozpoczyna swoje wynurzenia przed śledczym. I dalej ciągnie w tej samej tonacji. – Jak zobaczyłem, że Marek J. biegnie w stronę tej kobiety, to za nim pobiegłem…
Jest jednakże na tyle inteligentnym osobnikiem, by w porę korygować swoje błędy. Gdy zauważa, że jego naiwność i ciemięgowatość jakoś nie przemawiają do sumienia policjanta, szybko zmienia metodę. – My mieliśmy kastety, mnie dał kolega ze szkoły, a skąd miał Norbert, to nie wiem.
Przyznaje też, że zrobił z tego kastetu maksymalny użytek. Tym samym w oczach przesłuchującego wysunął się o pół punktu do przodu przed kolegę Norberta W., który zaprzeczył, jakoby posiadał niebezpieczne narzędzie. Widząc, że szczerość popłaca, śmiało przyznaje, że bił z całej mocy policjanta, chociaż dobrze wiedział, z kim ma do czynienia. Starszy sierżant Czesław Gładyś zatrzymując trójkę uciekających z ukradzioną damską torebką, krzyknął: – Stać, policja! A nawet okazał się już z daleka legitymacją służbową w wyciągniętej ręce, aczkolwiek to bardzo spowolniało jego reakcję i sprawiło, że znacznie więcej oberwał.
Dariusz P. widząc wyraźnie, że początek jego zeznań nie był najlepszy, szybko naprawia błąd. – W szkole Norbert z Markiem zaproponowali, że okradniemy jakąś kobietę, bo są nam potrzebne pieniądze na dyskotekę. Ja nie wiedziałem, że Marek wyrwie torebkę akurat tej pani.
W trakcie następnego zeznania Dariusz P. odsłania się całkowicie. Wcale to nie druga ta kradzież. Ma ich na koncie aż sześć! A może nawet i więcej? Złamany, cichym głosem: – Ja już nie będę składać zeznań…
Sędzia Ewa Gaczyńska nie zgodziła się na tymczasowe aresztowanie trzech czwartoklasistów. Najpewniej właśnie boleściwa postawa Dariusza P. przechyliła szalę jej miłosierdzia. Dwaj pozostali zachowywali się dosyć tępawo, a Norbert W. miał nawet “podzelowane oko” i był podrapany na całym pysku.
Jednakże prasa podniosła krzyk i sąd drugiej instancji zgodził się z wnioskiem prokuratora, że trzech złodziejaszków, podejrzanych w dodatku o pobicie policjanta, który usiłował ich zatrzymać, należy zatrzymać, chociaż na miesiąc, do rozprawy. Ta zaś powinna nastąpić szybko, bowiem materiał dowodowy jest jak na dłoni, śledztwo można zakończyć w kilka dni. Faktycznie, zdarzenie miało miejsce 20 stycznia, a już miesiąc później akt oskarżenia dotarł do sądu. I tu spotkała Dariusza P. przykra niespodzianka, kolejna już. Znany z surowości sędzia Maciej Gwiazda przedłużył im areszt. Najpewniej nie zaliczą tej klasy, a matura bardzo się odwlecze.

Fatalna ulica Dobra

Marek, Norbert i Dariusz dokonali kradzieży na lekcji wychowawczej. Byli tego dnia normalnie w szkole. Najpierw było materiałoznawstwo, potem technologia. Przykładnie zaliczyli te godziny, a z trzeciej, wychowawczej, prysnęli. Mieli zamiar uwinąć się szybko i wrócić na matematykę. Ze swojej, położonej już za miastem w malowniczym parku, szkole (Wajda kręcił tu niektóre sceny “Brzeziny”) pojechali autobusem na obrzeże Radomia. Tu na ulicy Dobrej napatoczyła się im kobieta dosyć szykownie ubrana. Była to nauczycielka licealna, Jolanta Kraszewska. W torebce miała kilkaset złotych składkowych pieniędzy uczniowskich. Marek J. wprawnie wyszarpnął jej torebkę. Obrabowana zaczęła krzyczeć i gonić łobuzów. Jej krzyk usłyszał sierżant Gładyś, wychodzący właśnie z furtki swego domostwa. Chwycił w pół uciekającego z łupem Marka J. Norbert i Dariusz zaczęli tłuc policjanta, który upadł na ziemię. Napastnicy rzucili się do ucieczki. Ale obowiązkowy policjant też się poderwał i podciął nogi Markowi J. Ten runął jak długi. Policjant nałożył mu kajdanki. Norbert i Dariusz powrócili na lekcje. Krótko słuchali wykładów, bo jednak nielojalny kolega szybko ich wydał.
Zajście trwało kilka dobrych minut. Zgromadził się tłum gapiów, przeważnie mężczyzn bez zajęcia. Nikt nie pomógł stróżowi prawa. Jedynie najbliższy sąsiad i kolega sierżanta skoczył do telefonu i wezwał policję i pogotowie, bo dzielny sierżant nieźle już krwawił.
Proces trzech sztubaków nie jest dziś niczym, niestety, szczególnym. Fala przestępczości młodych zbliżała się jednak powoli, pozostawiając trochę czasu. Pierwszym, lub ściślej, jednym z pierwszych sygnałów był proces dużej bandy młodych złodziei samochodów. Istotną rolę dziuplarza odgrywał w niej uczeń zasadniczej szkoły zawodowej, syn sołtysa podradomskiej wsi.
Reszta nie chodziła już do szkoły, rozstała się z nią wcześniej. To był dosyć porządny chłopak, ten Marcinek. Chciał tylko trochę dorobić i dlatego wciągnął do procederu jeszcze i swojego ojca sołtysa. Ale po wpadce zreflektował się, i żałował swojej lekkomyślności. Wsypał wszystkich wspólników. Dzięki temu uchylono mu areszt.

Odsiadka przed maturą

A potem się posypało. Wpadła doskonale zorganizowana grupa złodziei samochodów, na czele której stał uczeń klasy maturalnej technikum elektronicznego, syn policjanta. Gang tworzyło kilkunastu przestępców, ale trzonem była kilkuosobowa grupa wykonawcza, złożona z uczniów różnych szkół średnich. Następnie duży rozgłos zyskała czwórka przykładnych uczniów technikum samochodowego, która dokonała napadu na dom bogatego cukiernika. Zrabowali wówczas dużą ilość złota i dolarów. Precyzyjny plan rabunku opracował nieletni wnuczek cukiernika, uczeń pierwszej klasy licealnej, bardzo grzeczne dziecko.
We wszystkich tych sprawach, bo było ich dużo więcej, argument kontynuowania nauki w pełni funkcjonował. Oskarżeni po krótkim okresie byli wypuszczani na wolność, chodzili nadal do swoich szkół i odpowiadali z wolnej stopy. Karano ich też dużo łagodniej. Nie stosowano tego jedynie w przypadkach morderstw, bo i takich nie brakło. Chociaż i w tym przypadku zrobiono jeden wyjątek.
Sielanka prysła niedawno. Prokurator Tomasz Górski zażądał po dziesięć lat dla każdego z czterech młodych gangsterów. Było wśród nich dwóch uczniów klasy maturalnej technikum samochodowego. Mieli na swoim koncie kilka zuchwałych napadów z bronią w ręku na listonoszy, stację benzynową i sklep. Sędzia Elżbieta Dobrowolska tylko nieznacznie złagodziła żądanie prokuratorskie i wlepiła im po siedem lat odsiadki. Ten surowy wyrok zaskoczył niezmiernie podsądnych i ich najbliższych. Rodzice załamywali spracowane ręce, a skazańcy wdali się w bijatykę z konwojentami, bo musieli jakoś odreagować. Dostaną za to następny wyrok.
Mając na uwadze te wszystkie smutne przypadki, sędziowie gwałtownie zmieniają front i decydują na nałożenie na naszych uczniów aresztu. W uzasadnieniu napisano: “Sąd Okręgowy nie przeoczył okoliczności wskazanych przez sąd pierwszej instancji odnoszących się do osoby podejrzanego, a w szczególności faktu, że jest on młodociany i uczy się w technikum. Nie są to jednak motywy, które nakazywałyby same przez się odstąpić od stosowania środka o charakterze izolacyjnym”… Już nie są.

 

Wydanie: 16/2000, 2000

Kategorie: Kraj
Tagi: Edward Smyk

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy