Skrzydlate słowa burdeltaty

Skrzydlate słowa burdeltaty

Jak już taki wejdzie w posiadanie sprzętu, to 80% czasu zajmuje mu obsługa tej elektroniki i dzień jakoś zleci. Poza tym: po co robić cokolwiek, jeżeli nie można sobie w trakcie strzelić selfie i natychmiast wysłać na fejsa? To, czego nie ma na Facebooku, po prostu nie istnieje („Obietnica”, reż. Anna Kazejak).

Faceci są jak podatki

Miarą sukcesu w tym słonecznym świecie jest to, że na 30. piętrze ma się gabinet, którego ściany to szklane tafle, a za nimi pyszni się Pałac Kultury. Znaczy, jesteśmy w samym centrum. W rogu takiego gabinetu czeka dyskretnie kelner we fraku, który w przerwie między telefonami serwuje lanczyk („Podejrzani zakochani”, reż. Sławomir Kryński). Mieszkanie oczywiście na grodzonym osiedlu, w apartamentowcu. Tu, przykładowo, światło włącza się bez naciskania kontaktu, głosem. Jak kumpel kumplowi chce sprawić przykrość, to mu wypomni: „Już trzeci rok jeździsz tym samym porszakiem!”.

Bohaterowie naszej komedii romantycznej nie posługują się językiem – to język posługuje się nimi. Rzadko wrzucają coś od siebie, zazwyczaj klepią to, co słyszeli – oni i my – już sto razy. Dziewczyna odkryła w szafie narzeczonego gołą panienkę, a on na to: „To w ogóle nie jest tak, jak ci się wydaje…”. Ona też ubolewa: „Nie mam faceta, coś musi być ze mną nie tak”. Znaczy: oboje naoglądali się seriali. Wzięty terapeuta podczas spotkania autorskiego: „Wasze życie jest w waszych rękach, czerpcie z niego garściami!”. Znaczy – naczytał się Paulo Coelho. Koleżanka radzi koleżance: „Przeczyść swoje czakramy”. Znaczy – naczytała się miesięcznika „Wróżka”. Młody człowiek w trakcie rozmowy z pracodawcą: „Cieszę się na każde nowe wyzwanie, doskonale radzę sobie ze stresem. Posiadam rzadkie umiejętności negocjacyjne i prezentacyjne, a w pracy cechuje mnie samodzielność i kreatywność”. Znaczy: przewertował 10 CV. Maciej Stuhr poucza w Wigilię z Radia Zet: „To wy jesteście dla siebie największym prezentem”. Znaczy – nasłuchał się RMF FM („Listy do M 2”, reż. Maciej Dejczer).

„Skrzydlate słowa” zdarzają się, choć rzadko: „– Alkohol nie rozwiąże twoich problemów. – Niestety, mleko też nie”. Pada pytanie: „– Ile jest kościołów w Warszawie? – Z 50. Znaczy: z 50 w budowie”. „Pora wyłożyć karty na stół”, mówi tatuś do synka bęcwała. Chodzi oczywiście o karty kredytowe. Pani w pewnym wieku do swojej prawniczki w pewnym wieku: „– Jeden facet molestował mnie seksualnie w windzie. – Pani to ma szczęście!”. I ogólnorozwojowe: „Faceci są jak podatki. Tylko jeden procent się do czegoś nadaje”. Oraz: „Dzień dzisiejszy jest twoim zwycięstwem nad tobą wczorajszym”, maksyma tym cenniejsza, że wygłasza ją szef burdelu („Gejsza”, reż. Radosław Malinowski).

W morzu giną nam walenie…

Wszędzie od rana do wieczora gra radio, gada włączony telewizor, plumka gra na play station. Nikt tego nie słucha, ale też nikt nie wyłącza. W Krakowie „Lato z radiem” słychać ze wszystkich okien nobliwej kamienicy – od apartamentów pana radcy przez mieszkanko wdowy w papilotach („Wszystkie kobiety Mateusza”, reż. Artur Więcek). W słuchawkach, które młodzież zdejmuje z uszu rzadko i z ociąganiem, z zasady leci „techniawka”. Łączy efekt dźwiękowy obróbki skrawaniem z posapywaniem lokomotywy. Czasem też coś z disco polo: „Cztery osiemnastki tylko w moim samochodzie / To jest teraz trendy, to jest teraz w modzie. / Cztery osiemnastki tylko w mojej furze / lubią być na dole, kiedy ja na górze”. („Disco polo”, reż. Maciej Bochniak). Bohater polskiego filmu alergicznie nie znosi ciszy, a kiedy już musi się skupić, najpierw jest chory, a potem tak zmęczony, jakby wyładował wagon węgla.

Co gra w takich filmach, jak akurat nic nie gra? Ot, na przykład wokal Mieczysława Fogga, ale z podkładem drum & bass. Jak piosenka, to zawsze na temat: zamawiają pizzę, to natychmiast włącza się „Felicità”. W filmie „Polskie gówno” (reż. Grzegorz Jankowski) Tymon Tymański gra postpunka w małych klubach dla kilku naćpanych świrów. Ale za nic nie sprzeda się telewizyjnej komercji jak Czesław Mozil, ani nie zostanie cwanym menago dla idiotów jak Skiba. Tymański nieustannie rozważa bowiem dylemat: „Muzyka z serca czy muzyka z dupy”. Zbigniew Zamachowski jako gwiazdor disco polo i „piosenki ojczyźnianej” zawodzi: „Stop globalne ocieplenie / z nieba pada kwaśny deszcz / w morzu giną nam walenie / czy ty też wyginąć chcesz?”. Płyty z podobną grafomanią rozchodzą w niepoliczalnych ilościach. Z prostego powodu: słuchają ich osoby starsze, ze ściany wschodniej, a one nie potrafią ich piratować z internetu. Albo wystąpi drag queen ważąca z pół tony w repertuarze Heleny Vondráčkovej, która jest smukła jak sosenka. A kiedy robi się całkiem nudno, sytuację ratuje przebój „Zakochani są wśród nas” i nie szkodzi, że jest z roku 1965 („Śniadanie do łóżka”).

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 33/2016

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy