SLD – między piekłem a niebem

SLD – między piekłem a niebem

Badacze kreślą scenariusze dla Sojuszu. Optymistyczny zakłada 30 procent poparcia, pesymistyczny – rozpad i koniec W którą stronę pójdzie SLD? Przez ostatnie miesiące Sojusz kroczył ścieżką dobrze wydeptaną przez AWS. Teraz przyszła chwila samorefleksji – i co dalej? Prof. Janusz Reykowski pytany o czarny scenariusz dla SLD odpowiada wprost: „To pójście drogą poprzedników. Dotychczas SLD był na tej drodze. Ale, w odróżnieniu od AWS, w połowie drogi przywódcy SLD wykazali świadomość, że coś trzeba zrobić. Zaczęli podejmować aktywne próby zmian. Ale jeśli te zmiany będą fasadowe, to wszystko wróci w utarty szlak”. Czy wróci? Kongres SLD ustawi politykę Sojuszu na najbliższe miesiące. I tak naprawdę zdecyduje, który scenariusz będzie realizowany – ten pozwalający patrzeć SLD spokojnie w przyszłość czy też scenariusz czarny… Zmiana klimatu Prof. Jacek Raciborski podkreśla, że fakt, iż możemy rozmawiać o scenariuszu pozytywnym dla SLD, to efekt fali krytyki, która w ostatnich tygodniach pada z ust prominentnych polityków Sojuszu. Ona przyniosła otrzeźwienie. „W ten sposób SLD narzucono poprawność polityczną – mówi. – Ona wymaga, by krytycznie spojrzeć na swoją formację. To pewnie nie odbyło się bez kalkulacji kierownictwa Sojuszu, co bardziej się opłaca, milczeć czy podjąć dyskusję. Nie lekceważyłbym debaty wokół SLD. Ona narzuca oceny. A przede wszystkim tworzy klimat. Że należy potępiać korupcję, unikać sytuacji mogących prowokować do zachowań korupcyjnych, że aparat partyjny powinien się samoograniczać. Niestety, nie ma pewności, że jest to klimat stały, że ta poprawność utrzyma się przez dłuższy czas”. Raciborski dodaje, że wielką rolę w rozruszaniu debaty wokół SLD odegrały media: „Bardzo chętnie podjęły ten temat”. Jego zdaniem, okazało się to zbawienne dla Sojuszu. Bo stwarza szansę, że ugrupowanie to zmieni sposób działania, porzuci ścieżkę AWS. Scenariusz optymistyczny Co wówczas? Prof. Raciborski kreśląc scenariusz optymistyczny, wymienia kilka warunków, które muszą zostać spełnione, by się zrealizował. „Podtrzymane muszą zostać tendencje z maja i czerwca – mówi. – One nie są zaskoczeniem, krótkotrwała koniunktura była przewidywana. Jeśli chodzi o kongres, tu istotne jest, czy poważni krytycy SLD uzyskają istotny udział we władzach. Aparat w swoim interesie musi dokonać samoograniczenia. Poza tym musi zostać utrzymany dotychczasowy klimat poprawności politycznej. Premier powinien czuwać, by się utrzymał, by nie było tolerancji dla klientelizmu i korupcji. No i powinien unikać zaczepek, które przyjmuje. Nie może być tak agresywnym politykiem w tak prostacki sposób. Kolejne warunki dobrego scenariusza to podtrzymanie dobrych tendencji w gospodarce, przyjęcie bez większych awantur reformy finansów państwa i unikanie konfliktów z prezydentem. I jakoś to będzie. Nie sądzę, żeby nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu nastąpił gwałtowny przyrost poparcia dla SLD. Uważam, że maksymalną granicą poparcia w perspektywie roku, dwóch lat jest 30%. To i tak bardzo dobry wynik”. Wariant partii trzydziestoprocentowej ma swoje konsekwencje. Oznacza, że Sojusz porzuca marzenia o nijakiej partii środka, mutacji dawnej Unii Demokratycznej, a zwraca się do lewicowego (nie mylić z postpezetpeerowskim) elektoratu. Przywiązanego do takich wartości jak świeckie państwo, równouprawnienie kobiet, prawo do aborcji i prawo do bezpłatnej edukacji. Mówi o tym zresztą wyraźnie prof. Maria Szyszkowska: „Pozytywny scenariusz wiąże się z odwagą przywódców SLD, żeby wprowadzać w życie ideały lewicowe w sferze światopoglądowej”. Czy tej odwagi jednak starczy? Jerzy Głuszyński, dyrektor Instytutu Pentor, przyznaje, że dobry scenariusz dla SLD jest w dużym stopniu życzeniowy. „Rzecz w tym, aby lider tej formacji przestawił zwrotnice. Zmienił filozofię rządzenia. Zaczął myśleć według zasady: jakie rozwiązanie jest optymalne z punktu widzenia Polski? I nie bał się niekonwencjonalnych działań. To jest zresztą możliwe, bo w Polsce tak jest, że ponadprzeciętne decyzje podejmuje się wówczas, kiedy jest źle. Z nożem na gardle. Miller musi też wziąć za twarz polityków z aparatu. Dopiero wtedy ich siła zostanie spożytkowana w słusznej sprawie”. Trochę inaczej patrzy na problem prof. Janusz Reykowski. Wymienia kilka warunków, które Sojusz musi spełnić, by w ogóle mógł marzyć o odwróceniu złych tendencji. „Przede wszystkim ludzie SLD nie mogą traktować swej partii w kategoriach czysto indywidualnego interesu, jako narzędzia, za pomocą którego można

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 27/2003

Kategorie: Kraj