Słowacja: koniec cudu?

Słowacja: koniec cudu?

W czerwcowych wyborach zwyciężą ugrupowania, które głoszą, że radykalizm i tempo przemian gospodarczo-społecznych jest trudne do wytrzymania Tygrys środkowej Europy, jak nazywa się Słowację z powodu jej przyspieszenia gospodarczego, wszedł na grząski grunt niepewności politycznej – rozpadła się „rodzinna” koalicja rządowa dwóch partii chadeckich: umiarkowanej SDKU premiera Mikulasza Dzurindy i skrajnej KDH przewodniczącego parlamentu, Pavola Hruszovskiego. Wybory parlamentarne nie odbędą się we wrześniu, lecz już 17 czerwca br. Szansę będą w nich mieli wszyscy, którzy głoszą, że radykalizm i tempo słowackich przemian gospodarczo-społecznych stały się trudne do wytrzymania dla społeczeństwa. Blavska witryna Półmilionowa Bratysława, zwana przez swych mieszkańców Blavą, do chwili odłączenia w 1993 r. Słowacji od Czech odrapane prowincjonalne miasto, stała się dziś błyszcząca witryną słowackiego cudu gospodarczego. Polak jadąc wielopasmową obwodnicą słowackiej stolicy, zbudowaną za unijne pieniądze, patrząc na wspaniale odrestaurowane domy blavskiej starówki i witryny sklepów uczy się pokory. W czwartym kwartale ub.r. wzrost gospodarczy na Słowacji wyniósł 6,5%. To przyspieszenie jest wynikiem wprowadzenia 19-procentowego podatku liniowego zamiast dotychczasowych trzech stóp podatkowych i zniesienia ulg. Tylko osoby, których dochody nie przekraczają w przeliczeniu 600 zł, nie płacą podatku. Słowacja z taniego kraju stała się krajem drogim również wskutek wprowadzenia jednolitej, 19-procentowej stawki VAT na wszystko. Akcyza od butelki piwa wzrosła z 2,15 słowackich koron do 3,60. Książki opodatkowano najwyższą stawką w Europie. Młodzi, drapieżni Twórcy słowackiego cudu to najmłodsze pokolenie menedżerów. Ludzie tak młodzi, iż w „starych demokracjach”, takich jak włoska, ich rówieśnicy osiągają najwyżej wstępny szczebel na drodze politycznej kariery jako portaborse, czyli sekretarze noszący teczki za ministrami. Pierwszy utorował drogę swemu pokoleniu „słowacki Balcerowicz”. Tak nazywają dziś już 46-letniego Ivana Miklosza, wicepremiera i ministra finansów, który w 1991 r., mając 31, lat był jeszcze za czasów Czechosłowacji słowackim ministrem prywatyzacji, a za premiera Mecziara przeszedł do opozycji. Jako 30-latek forsujący radykalne reformy gospodarcze i społeczne wprowadzał do rządu ludzi dwudziestoparoletnich, ze świeżymi dyplomami. Peter Pażitny miał 25 lat, gdy wywrócił do góry nogami cały system finansowania opieki zdrowotnej. System emerytalny reformował bez żadnych sentymentów dla pokolenia swych dziadków 24-letni Miroslav Beblavy. Tacy ludzie pogrzebali państwo opiekuńcze. Dzięki nim Słowacja, która w chwili oddzielenia się od Czech w 1993 r. była postsocjalistycznym skansenem, przekształciła się w środkowoeuropejskiego tygrysa. Volkswagen już od 13 lat produkuje w Bratysławie, Peugeot-Citroen uruchamia pod koniec roku produkcję samochodów w Trnawie, a Hyundai-KIA w Żylinie. Mają wytwarzać po 300 tys. pojazdów rocznie. Słowacja stanie się największym na świecie producentem samochodów osobowych w przeliczeniu na głowę ludności! Sygnały niezadowolenia Od jesieni nasilają się sygnały społecznego niezadowolenia. Prorynkowy socjolog Michal Szimeczka przyznaje, że bogactwo jest w rękach nielicznych, klasa średnia słaba, większość Słowaków w niewielkim stopniu odczuła poprawę, a znaczna część jest pogrążona w biedzie. Słowacka lewica, podobnie jak polska – co jest szczególnie widoczne na przykładzie słowackiej Partii Lewicy Demokratycznej – późno zdała sobie sprawę, że ma bronić interesów mniej uprzywilejowanej części społeczeństwa jako swego naturalnego elektoratu. W kraju, w którym związki zawodowe zostały rzucone na kolana, nagle kilka tysięcy związkowców 15 października ub.r. wzięło udział w demonstracji w Bańskiej Bystrzycy przeciwko ciągłemu ubożeniu społeczeństwa. Poparcie dla nich zadeklarowali studenci, dla których od nowego roku akademickiego wprowadza się pełną odpłatność za studia dzienne. – Słowacja jest krajem, w którym dwie trzecie obywateli żyje na skraju ubóstwa – mówi szef Konfederacji Związków Zawodowych Ivan Saktor. Średnia płaca wynosi oficjalnie 15.825 koron (ok. 1670 zł). W Czechach jest o 50% wyższa, a w stosunku do Polski różnica jest jeszcze większa. Ekonomiści rządowi odpowiadają, że Słowacja w odróżnieniu od Polski obniżyła bezrobocie z 20% do 12%. – Słowacki postęp kończy się tam, gdzie kończą się zagraniczne inwestycje i autostrady: w Żylinie – mówi znawca słowackich problemów, wieloletni korespondent PAP w Bratysławie, Dariusz Wieczorek. Dalej jest Słowacja B i Słowacja C. Tę ostatnią,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2006, 2006

Kategorie: Świat