Po podporządkowaniu mediów publicznych, po całkowitym ich wyczyszczeniu teraz następuje atak na media prywatne. Po to, by je podporządkować Już 19 miesięcy temu po raz pierwszy przeczytałem w prasie, że są naciski, by prezes Solorz się mnie pozbył. Dwa miesiące później sam dowiedziałem się o dużych naciskach na bardzo wysokim szczeblu. Nie chcę mówić o szczegółach. Trwało to długie miesiące, dlatego trudno mówić o zaskoczeniu. Mogę się jedynie dziwić, że stało się to dopiero teraz. Bez żadnych podtekstów jestem wdzięczny prezesowi Solorzowi, że przez tak długi czas się nie uginał – mówi Tomasz Lis, którego odejście z telewizji Polsat było medialną sensacją minionego tygodnia. To jednoznaczny sygnał pokazujący, w jakim kraju żyjemy, jak działa obecna władza. Po podporządkowaniu mediów publicznych, po całkowitym ich wyczyszczeniu teraz następuje atak na media prywatne. Po to, by je podporządkować, by były służebne wobec władzy. Tak jak służebna jest telewizja publiczna prezesa Andrzeja Urbańskiego. Czyli de facto, by Polacy nie mogli swobodnie decydować, swobodnie dyskutować, by wiedzieli tylko to, co chce władza. Jak za wschodnią granicą. Strachliwy wydawca i łaskawy Kurski Tak wygląda telewizja publiczna: jest sobota, regionalna Trójka transmituje mecz II ligi piłki nożnej Lechii Gdańsk. W 32. minucie meczu transmisja zostaje przerwana. Powód? Właśnie w Białymstoku trwa konwencja wyborcza PiS i premier szykuje się do przemówienia. Więc wydawca Trójki natychmiast przełącza na Białystok. Naród musi wysłuchać Jarosława Kaczyńskiego. Ta historia ma swój ciąg dalszy – oto bowiem natychmiast pojawia się dobry PiS-owiec, łaskawy pan, który sięga po telefon i naprawia krzywdy wyrządzone przez złego funkcjonariusza. Tym dobrym PiS-owcem jest Jacek Kurski, kibic Lechii Gdańsk, który dzwoni do wydawcy Trójki i załatwia retransmisję meczu. O 23.00. Ta krótka scena wystarczająco dobrze pokazuje, w którym miejscu jest dziś telewizja publiczna. Ile jest w niej normalnego dziennikarstwa (nie mówiąc o misji), a ile komitetu wyborczego PiS. Jest żelazną zasadą mediów elektronicznych, że nie przerywa się transmisji sportowych realizowanych na żywo. Chyba że zdarzy się coś niezwykłego – atak na Twin Towers w Nowym Jorku, śmierć premiera, wielka katastrofa. Tymczasem przerwano transmisję, aby pokazać widzom konwencję w Białymstoku. Dla dziennikarza to była drugorzędna impreza, główna konwencja PiS odbyła się już wcześniej, to był kolejny parteitag, z którego wyłapuje się kilka zdań do wieczornych wiadomości. I koniec. Ale mamy IV RP, więc naród musiał usłyszeć na żywo kolejne przemówienie premiera i jego kolejne inwektywy. I wydawca Trójki pewnie wiedział, że jeżeli tego nie zrobi, będzie miał wielkie nieprzyjemności albo i pożegna się z pracą. Potem zaś tenże wydawca zaakceptował polecenie wydane mu przez posła partii rządzącej, na telefon. Oto widzimy, kto tam rządzi. Zresztą przerywanie transmisji sportowych, bo właśnie przemawiać ma premier Kaczyński, czy też przerywanie konferencji prasowych opozycji stało się w telewizji publicznej czymś powszechnym. Tu nie ma żadnych zahamowań. Tuba PiS Partyjność telewizji publicznej jest więc oczywistością. Mówi o tym nawet… członek Zarządu TVP, Piotr Farfał, nominat LPR. – TVP staje się tubą propagandową PiS – stwierdził Farfał w ubiegłym tygodniu, prezentując najnowsze badania na temat udziału poszczególnych partii politycznych w czasie antenowym. – W audycjach informacyjnych i publicystycznych rząd plus PiS, plus premier (…) miał czasu antenowego 1 godzinę, 25 minut i 19 sekund – powiedział Farfał na konferencji prasowej. Dodając, że chodzi mu o okres od 10 do 16 września. – Reszta, 12 innych partii, miała w tym czasie 1 godzinę, 38 minut i 26 sekund, co oznacza, że średnia dla każdej z tych partii wychodzi 8 minut, a różnica między tym, co miało PiS w stosunku do innych partii, wynosi 1 godzinę, 16 minut i 59 sekund. O manipulacjach telewizji publicznej mówią otwarcie liderzy partii opozycyjnych. Platformy, SLD, PSL, LPR i Samoobrony. Andrzej Lepper w ubiegłym tygodniu prezentował dane z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dotyczące sierpnia, które również, czarno na białym, prezentowały zaangażowanie TVP w kampanię wyborczą PiS. Otóż w sierpniu 2007 r. w programach
Tagi:
Robert Walenciak









