Śmiech to zdrowie

Śmiech to zdrowie

W kryzysie poczucie humoru jest niezwykle przydatne Prof. Bohdan Dziemidok– Pracownik naukowy Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, filozof, etyk, teoretyk sztuki, zajmuje się też estetyką i aksjologią.  Jest autorem fundamentalnej pracy naukowej na ten temat, która ukazała się w bieżącym roku – „O komizmie. Od Arystotelesa do dzisiaj”. – Jeśli prawdą jest, że teoretyk komizmu jest ponurym osobnikiem pozbawionym poczucia humoru, to obecnie spełniam ten warunek w dużo większym stopniu niż w latach 60. ubiegłego wieku – mówi.  Rozmawia Andrzej Dryszel Dlaczego ludzie się śmieją? – Śmiejemy się, bo rozbawia nas coś, co uważamy za odbiegające od naszych przyzwyczajeń, zaskakujące, niezwykłe, ale zarazem niestanowiące dla nas zagrożenia. Powodem do śmiechu może być niezręczność, niefortunność, przesada, a także to, co jest niezgodne z poczuciem normalności właściwym danej kulturze czy grupie społecznej (chłopi nie śmiali się z tego co szlachta). Często bawią nas niewyrafinowane formy komizmu, np. gdy ktoś się potknie czy zleci z krzesła. Śmiejemy się też, gdy Harold Lloyd niedbałym ruchem naciska spust fuzji, a na ziemię spada istny deszcz zabitych ptaków. Albo gdy czytamy tekst Sławomira Mrożka będący parodią entuzjastycznej notatki prasowej: „Z kraju. Sukces nauki polskiej: W Warszawskim Instytucie Doświadczalnym odbyła się ciekawa próba przebicia głową muru. Wynik w całej pełni potwierdził słuszność poprzednich teoretycznych założeń. Mur nie został przebity”. Zwykle lubimy się śmiać. Śmiech jest zdrowy i dobrze wpływa na procesy fizjologiczne naszego organizmu. Z czego najchętniej śmieją się Polacy? – W Polsce słabnie niestety wyrafinowane, subtelne i intelektualne poczucie humoru, któremu sprzyjała cenzura (czyli ograniczenie, wymagające inteligentnego przeciwstawienia się). Tamte programy czy kabarety kierowały swój przekaz głównie do inteligencji, wąskiej grupy społeczeństwa. Dziś rozrywką rządzi biznes, najważniejsza jest duża oglądalność. Królują więc formy prostsze, które mają być zrozumiałe dla szerokiej publiczności i dostosowane do jej oczekiwań. Nie ma już STS-u ani kabaretów takiej klasy jak Owca, Tey, Starsi Panowie, Piwnica pod Baranami czy Kabaret Olgi Lipińskiej. Polacy chętnie śmieją się z najeźdźców i wrogów, z własnej władzy, z ludzi o odmiennej tożsamości etnicznej. Czyli generalnie z tych, których określamy mianem „oni”. Nie bardzo potrafimy natomiast śmiać się z siebie. Brak samokrytycyzmu, także w kwestii humoru, to chyba nasza polska cecha? – Poczucie humoru ma określone, narodowe wyznaczniki. Polacy np. bardzo różnią się pod tym względem od Czechów. Czy wyobraża pan sobie, żeby najbardziej znanym na świecie literackim bohaterem wojennym był polski Szwejk? Albo żeby w polskim kinie często przejawiał się subtelny humor, znany z czeskich filmów? Cenię polskich twórców, takich jak Chęciński, Chmielewski, Bareja czy Koterski, ale wyżej stawiam Chaplina lub Tatiego. A zwłaszcza Woody’ego Allena, który niekiedy bywa Czechowem naszych czasów i pokazuje, jak wielkość łączy się ze śmiesznością i małością. Chyba wolę Czechów niż Czechowa. Wydaje mi się, że nie jesteśmy w stanie tworzyć takiego kina i takiej literatury jak oni. – Czesi mają do siebie dystans. Ich poczucie humoru jest pogodne – bo może być też humor podszyty odrobiną smutku – ale nie prymitywne. Polacy potrafią być dowcipni, ale nie każdy, kto jest dowcipny, ma poczucie humoru. My także, jak Czesi, mamy wybitnego pisarza o imieniu Jarosław. On jednak nie tylko, że nigdy nie napisałby polskiego Szwejka. On, gdyby ktokolwiek z Polaków napisał Szwejka, uznałby to za hańbę i plamę na naszym honorze rycerskim. Za to pisał o wieszaniu. Ale dlaczego Czesi mają do siebie dystans, a my nie? – Może dlatego, że mieliśmy więcej nieszczęśliwych powstań? Ale oni stracili niepodległość wcześniej niż my, a ich żołnierze podobnie jak nasi brali udział w wojnach światowych. Czesi umieją jednak śmiać się ze swej historii i z siebie, my natomiast rozdrapujemy swe rany, a wyśmiewamy chętnie sąsiadów. Także „Pepików”, od których możemy się wiele nauczyć, bo oni generalnie osiągali to co i my, tylko mniejszym kosztem, bez przelewania hektolitrów krwi. Byli skuteczniejsi. Oni zabili protektora Czech i Moraw, nasz ruch oporu nie umiał zgładzić Franka. Szczycimy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 51-52/2011

Kategorie: Wywiady