Śmierć w bagnie

Śmierć w bagnie

Policjanci o tragicznym wypadku kolegów pod Siedlcami Policjanci, sierż. Tomasz Twardo i st. post. Justyna Zawadka, mieli w nocy z piątku na sobotę wykonać zadanie zlecone im – jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy – przez dyrektora jednego z biur MSWiA, jednak nie powrócili ze służby. Od tego komunikatu wszystko się zaczęło. Zaginięcie dwojga policjantów, wysłanych z komisariatu kolejowego na Dworcu Centralnym w Warszawie do Siedlec w niezbyt chwalebnej „misji”, zelektryzowało opinię publiczną w Polsce. Postawiło też na nogi setki policjantów. Jedni współczuli zaginionym, drudzy podejrzewali to i owo, jeszcze inni mieli pretensje do przełożonych, a swoje obawy i wątpliwości umieszczali na policyjnych forach internetowych, gdzie można anonimowo dać upust tłumionym na służbie myślom i słowom. Miłe złego początki Po pierwszych komunikatach o zdarzeniu pojawiały się spekulacje natury obyczajowej: „Kurza twarz – jeżeli romans i… – spekulował internauta w mundurze. – Koleżankę jeszcze jestem w stanie zrozumieć – trzy miesiące służby, ale kolegę – sześć lat? Nigdy nie uwierzę w misje specjalne tych dwojga. Ot, stary praktyk jestem. Na razie mimo wszystko obawiam się nadal o ich losy. Panie 01 KGP (to apel do komendanta głównego, Marka Bieńkowskiego), ogłaszaj pan alarm dla wszystkich policjantów w Polsce”. „Niech nikt nie mówi – wtóruje ktoś inny – że sierżant sześcioletni nie połasi się na fajną posterunkową (mogło być odwrotnie), bo staż i stopień, panowie z KGP, nie ma znaczenia w tych sprawach. A teraz afera i oboje nie wiedzą, jak się zachować przy tej nagonce. Życie jest prostsze, niż wygląda”. „Panikują – pisze ktoś o pseudonimie Strzelec. – Po prostu podczas tej służbowej podróży spodobali się sobie na tyle, że wylądowali w przytulnym hotelu i spędzają miło czas. Robota nie zając…”. „Nie masz prawa o nich tak mówić!!! – włącza się policjant płci żeńskiej. – Znasz ich, że się tak wypowiadasz? Bo ja Justynę znam i nigdy tak bym się o niej nie wypowiedziała”. „Cholera! Żywię nadzieję, że sprawa ma tylko wątek obyczajowy – tłumaczy się znawca serc. – Ale wiem, że to tylko moje życzenie. Przeczytałem cztery strony tych bzdetów i jest mi przykro, że to firmowe forum. Pierwsze wrażenie takie, że policja ku…stwem stoi, drugie, że rządzi nią kupa nieudacznych pijanych gówniarzy, trzecie, że odzywają się pojedyncze głosy rozsądku – w dzisiejszych czasach każdy musi mieć komórę!!!”. Pierwsze wątpliwości Po pierwszych bezceremonialnych komentarzach policyjni forumowicze zaczynają stawiać rozsądne pytania, choć wyobraźnia nadal podpowiada sensacyjne scenariusze rodem z filmów akcji: „Co za zadanie mogła wykonywać para niskich rangą funkcjonariuszy Komisariatu Kolejowego, których firma wyekwipowała w poloneza i wygląda na to, że nie dała środków łączności? Na oko wygląda, że nieskomplikowane, ale czy mieli dla kamuflażu wyglądać jak zwykłe młode małżeństwo, przewożąc rzecz lub dokument tak ważny, że gdyby wiozła go oficjalnie kolumna GROM-u, skończyłoby się to strzelaniną i wybuchami granatów? Jeśli tak, to powinni być dyskretnie, ale bezustannie ubezpieczani. Jeśli ich ubezpieczano, a jednak zaginęli, to zaginionych byłoby więcej niż dwóch”. Policjant o kryptonimie specMasa czuje się zobowiązany do udzielenia pomocy zaginionym kolegom, a przy okazji zaczyna przywalać przełożonym. „Za dużo w tej firmie i w MSWiA jest ludzi bez skazy. Jak się okazuje dalej, jest prywata i głupota. Mam nadzieję, iż się odnajdą, a winni takiego stanu rzeczy stracą stołki. PS Cały czas jesteśmy pod telefonami i czekamy, aby nas wezwać do pomocy w poszukiwaniach”. Taxi dla podpitego szefa Jak grom z jasnego nieba pojawia się w internecie donos: „Ten tajemniczy dyrektor z MSWiA to były naczelnik z kolejowego. Pił gorzałę na kolejowym, a oni potem dostali polecenie odwiezienia go do domu, pod Siedlce. Byli w mundurach, ale na wierzchu mieli cywilne kurtki. Tylko ta panna miała klamkę. Stacji nie mieli. Tego typa, co mieli odwieźć, odstawili na adres. Gdy wracali, zatrzymali się na stacji benzynowej, na siusiu. Oficjalna wersja dla prasy jest, że realizowali zadanie służbowe. Ktoś dostanie nieźle po d…”. „Wiadomość potwierdzona czy twoje domysły kolego?”, pyta niejaki moder. „Potwierdzona – odpowiada autor przecieku. – Inspektorat szaleje na kolejowym”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 50/2006

Kategorie: Kraj