Śmierć cywila

Śmierć cywila

W Muszakach ostał się jeden żołnierz zawodowy; reszta, wraz z jednostką, zrobiła w tył zwrot Padł już tartak, mieszalnia pasz, zlewnia, z ośrodka zdrowia pozostał jedynie punkt konsultacyjny, PKS ograniczył liczbę autobusów, a PKP zamknął na głucho kolejową stację. Nieużywane torowiska porastają trawą, a po opustoszałych peronach hula wiatr. Nocami we wsi słychać tylko szczęk pił do metalu, którymi szabrownicy tną szyny, by sprzedać je na złom. Wokół wojskowych bloków absolutna cisza, żadnego człowieka, żadnego samochodu, żadnego gwaru dzieci, rozmów dorosłych. Wiele okien ciemnych, nagich, świadczy o opuszczeniu. W bloku, gdzie mieszka Helena Wyczyńska, zostało tylko paru niedobitków na emeryturach, w sąsiednim jest jeszcze gorzej, a w następnym mieszka tylko jedna starsza kobieta. Wojskowa Agencja Mieszkaniowa stara się odsprzedać niszczejące lokale cywilom, ale chętnych jest niewielu, bo kto może, ucieka z Muszaków. – Niech szlag trafi ten cały rząd – wykrzykuje przez łzy pani Helena, roztrzęsiona, znerwicowana 50-latka. – Wszystko pomarnowali, rozkradli, rozszabrowali. A kiedyś tyle tu życia było wokół, na podwórkach gromady młodzieży, potańcówki, spotkania, imprezy. Jej dzieci wyjechały w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Córka mieszka gdzieś pod Warszawą, a syn w Olsztynie, w wynajętym mieszkaniu z ledwością wiąże koniec z końcem. Niewiele ponad tysiąc złotych wojskowej emerytury starcza Wyczyńskim jedynie na podstawowe potrzeby. Najgorzej jest z dostępem do usług medycznych – pani Helena po kilku operacjach stawów biodrowych powinna być pod ciągłą kontrolą lekarską, tymczasem nawet na leki jej nie stać. U Berentów jakby trochę więcej optymizmu. On po likwidacji jednostki przeszedł na przyśpieszoną emeryturę, ona jako pracownik cywilny trafiła na bezrobocie. Kilka ładnych lat szukała zajęcia, aż w końcu udało jej się podłapać robotę w urzędzie gminy. – Gmina Janowo, do której należą Muszaki, to obraz nędzy i rozpaczy – opowiada Elżbieta Berent. – Właściwie nie mamy żadnych dochodów i żyjemy tylko z dotacji budżetowych. Tutejszy drobny przemysł padł, ziemie V-VI klasy zwolnione są z podatków, a wokół same popeegerowskie wsie, do których nie ma już dróg. Stanisław Szyndlarewicz, emerytowany szef służb technicznych w jednostce, też najchętniej wyniósłby się stąd, gdyby miał dokąd. Połowę miesięcznych dochodów przeznacza na opłaty mieszkaniowe. Swojego lokum nie zamierza wykupić, bo komu je potem zostawi? Jego dzieci, rozrzucone po świecie, nawet nie chcą słyszeć o powrocie do Muszaków. – Ludzie wyjeżdżali stąd stopniowo – opowiada pan Stanisław – jedni od razu brali nogi za pas, inni przeniesieni do odległych jednostek początkowo dojeżdżali i dopiero po dwóch, trzech latach wynosili się na dobre. Obecnie tylko jeden żołnierz zawodowy tu mieszka, bo znalazł pracę w Olsztynie, lecz teraz i tam likwidują wojsko… Na osiedlu starcy zostali, we wsi młodych też jak na lekarstwo, może i szkołę zamkną, gdy nie będzie kogo uczyć. W ten sposób po Muszakach śladu nie będzie. Zlikwidowana w pełnym rozkwicie Wojsko w Muszakach stacjonowało od początku lat 50. Na rozległym poligonie ćwiczyły różne formacje: obrona terytorialna, niebieskie berety, śmigłowce z Łęcznej, Pruszcza Gdańskiego, Inowrocławia, chemicy z Biskupca, a zwłaszcza 6 Dywizja Powietrzno-Desantowa. W 1988 r. testowano tu też polskiego Sokoła uzbrojonego w rakiety Falanga i Sturm. – Testy wypadły nadzwyczaj korzystnie, a dziś twierdzi się, że nie ma rakiet do Sokoła – dziwi się były dowódca jednostki w Muszakach, Zygmunt Kołacki. Na poligonie swoje manewry przeprowadzała nawet artyleria wyposażona w amunicję o zapalnikach samolikwidujących. Jednak głównie nastawiono się tu na współpracę z 6 Dywizją. To z myślą o tej formacji rozpoczęto w latach 80. wielką modernizację poligonu. Wybudowano ośrodek dowodzenia odpowiadający standardom europejskim, powstały też nowoczesne strzelnice z ruchomymi celami, jedna z najlepszych central wojskowych w Polsce oraz szereg obiektów ćwiczebnych (baseny przystosowane dla płetwonurków, zjeżdżalnie dla skoczków). Na obrzeżach poligonu położono kilometry kabla łącznościowego, zainstalowano nowoczesne kotłownie kontenerowe, łaźnie, wybudowano internat. Sama melioracja poligonu kosztowała 650 mln starych zł, nie licząc kosztów wykopania pięciu studni głębinowych. Jednostka była żyłą złota dla całej okolicy. Na 160 osób zatrudnionych w Muszakach 123 stanowili cywile.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2001, 2001

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman