Smutny koniec premiera

Smutny koniec premiera

France's former Prime Minister Francois Fillon, left, and his wife Penelope, arrive at the Paris courthouse, in Paris, Wednesday, Feb. 26, 2020. He could have been president of France. Instead, former Prime Minister Francois Fillon is going on trial to face fraud charges after he used public funds to richly pay his wife and children for work they allegedly never performed. (AP Photo/Thibault Camus)

François Fillon staje przed sądem za defraudację publicznych pieniędzy Francuska tradycyjna prawica spod szyldu gaullistów z pewnością nie wspomina dobrze wyborów prezydenckich w 2017 r. Ostateczne starcie odbyło się między Emmanuelem Macronem a Marine Le Pen, gaullistowski kandydat nawet do drugiej tury nie przeszedł. To pierwszy taki przypadek od czasów powstania V Republiki w 1958 r. Wszystko za sprawą skandalu, jaki wybuchł wokół kandydata Republikanów François Fillona. Afera ostatecznie utorowała drogę do zwycięstwa Macronowi i ruchowi En Marche!, a Fillona doprowadziła na salę sądową. Pierwsza rozprawa odbyła się w środę, 26 lutego. Polityk uwielbiany przez gaullistów W 2016 r. były premier François Fillon był u szczytu popularności i szedł jak burza w wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Wygrał nominację Republikanów, miał za sobą wieloletnie doświadczenie polityczne, tworzył trzy kolejne rządy, na dodatek prowadził w sondażach. Drzwi do prezydentury zatrzasnęła mu przed nosem publikacja satyrycznego magazynu „Le Canard Enchaîné”. W styczniu 2017 r. na łamach tygodnika Francuzi mogli przeczytać, że oto żona kandydata na prezydenta, Walijka Penelope Fillon, miała przez kilka lat pobierać niebotyczne wynagrodzenie w ramach fikcyjnego zatrudnienia w roli asystentki parlamentarnej. Przez długie lata kariery politycznej François Fillon zdołał utrzymać się z dala od wszelkich skandali. Jednak afera wywołana zarzutem sprzeniewierzenia publicznych pieniędzy, kąśliwie nazwana „Penelopegate”, podważyła jego wiarygodność jako kandydata na najważniejszy urząd we Francji. Co ciekawe, ujawnienie tych rewelacji wcale nie skłoniło Fillona do wycofania się z wyścigu. Nazwał te oskarżenia kampanią brudnych sztuczek politycznych. Nie ugiął się nawet pod presją własnej partii, która oczekiwała od niego rezygnacji z kandydowania. „Penelopegate” okazała się tym dotkliwsza dla Fillona, że na początkowym etapie kampanii kreował się na kandydata kryształowo uczciwego, za którym, w odróżnieniu od Sarkozy’ego – rywala w partyjnej walce o nominację, nie ciągną się skandale. „Czy ktoś mógłby sobie wyobrazić, że gen. Charles de Gaulle zostaje postawiony w stan oskarżenia?” – to słynne pytanie Fillona zadane podczas jednego z kampanijnych wieców było otwartym atakiem na Sarkozy’ego i jego burzliwą przeszłość. Te słowa mu zapamiętano i wybrzmiewały jak złowieszcza przepowiednia już po ujawnieniu „Penelopegate”. W styczniu br. w rozmowie z telewizją France 2 François Fillon za nie przeprosił. Konsekwentne odpieranie zarzutów nie przyniosło skutków. Poparcie dla Fillona spadało na łeb na szyję, skompromitował się w oczach Francuzów i nie wszedł do drugiej tury, przegrywając nawet z jeszcze mocniej polaryzującą społeczeństwo Marine Le Pen. Fikcyjne stanowiska dla rodziny Przez kilka lat swojego fikcyjnego zatrudnienia Penelope Fillon miała otrzymać ponad 800 tys. euro. W kraju, gdzie dla większości pracowników pensja w wysokości 3 tys. euro pozostaje w sferze marzeń, a nauczyciele mogą liczyć na emeryturę rzędu 1,2 tys. euro, to potężny cios, który może skreślić polityka. Penelope Fillon podobno zarobiła dodatkowo 100 tys. euro za napisanie kilku artykułów do „La Revue des Deux Mondes”. Magazyn należy do miliardera i przyjaciela rodziny Marca Ladreita de Lacharriere’a. W latach 2002-2007 pani Fillon miała także, na prośbę męża, być zatrudniona jako asystentka parlamentarna jego bliskiego współpracownika, Marca Joulauda, który był wówczas deputowanym do Zgromadzenia Narodowego. Również w tym przypadku zarzucono Penelope Fillon czerpanie korzyści finansowych z fikcyjnego stanowiska. Mało tego, „Le Canard Enchaîné” ujawnił też, że w latach 2005-2007, kiedy Fillon był senatorem, zatrudniał dwoje z pięciorga swoich dzieci w roli asystentów parlamentarnych; zajmowały się ekspertyzami prawnymi, za co miały w sumie otrzymać 84 tys. euro. Media wskazywały, że żadne z nich nie było wtedy licencjonowanym prawnikiem. Afera szybko wyszła poza medialne nagłówki. 65-letni François Fillon został oskarżony o defraudację funduszy publicznych i zatajenie przed francuskimi instytucjami nadzorczymi szczegółów swojej sytuacji finansowej. Grozi mu nawet do 10 lat więzienia i grzywna w wysokości 1 mln euro. Jego żona mierzy się z zarzutami ukrywania nieuczciwego wykorzystania funduszy publicznych. Po fiasku wyborczym Fillon usunął się w cień i przestał brać udział w życiu publicznym. Jednak ostracyzm wobec niego nie okazał się całkowity. Polityk znalazł posadę w firmie inwestycyjnej Tikehau Capital.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2020, 2020

Kategorie: Świat