Wybór Ricardo Lagosa na prezydenta otwiera ostatni etap przywracania demokracji w Chile
Postać generała Augusto Pinocheta, którego większość chilijskiej prawicy nadal uważa za swego naturalnego przywódcę, tak bardzo do tej pory ciążyła na życiu politycznym Chile, że dwaj kolejni prezydenci nigdy nie odważyli się przyjąć delegacji rodzin 3500 Chilijczyków zamordowanych na polecenie dyktatora. W tej kampanii prezydenckiej na zasadzie cichej umowy między dwoma faworytami wyborów – kandydatem prawicowego Sojuszu dla Chile, Joaquinem Lavinem i centrolewicowej Koncentracji Partii na rzecz Demokracji – Ricardo Lagosem, żaden z nich nie Wspominał nawet o byłym dyktatorze. Gdy Lavinowi jego zwolennicy zarzucili, że “zdradził Pinocheta”, odpowiedział pa wiecu: “Nie zdradziłem nikogo, ale Pinochet należy do minionego stulecia, a ja patrzę w przyszłość”:
Palcem w Pinocheta
W poprzednich wyborach, które od ustąpienia Pinocheta w 1990 r. odbywały się dwukrotnie, zwyciężali chadecy – Patricio Aylvin i Eduardo Frei jako przedstawiciele Koncentracji na rzecz Demokracji. Sojuszu, w skład którego wraz z chadekami wchodzą socjaliści. Kształtował się on w opozycji przeciwko dyktaturze. Tym razem po raz pierwszy prawybory w Koncentracji wygrał socjalista, Ricardo Lagos.
Zaczęło się w 1988 r. 49-Ietni wówczas Ricardo Lagos powrócił z emigracji politycznej w USA z renomą wybitnego ekonomisty. Wtargnął na chilijską arenę polityczną w ciągu jednego wieczoru. Pinochet zorganizował wtedy referendum, za pomocą którego chciał przedłużyć swą władzę do końca stulecia. Zezwolił na przeprowadzenie w telewizji kontrolowanej debaty. Chilijczycy zapamiętali Lagosa, jak celując palcem wskazującym w kamerę, nazwał Pinocheta kłamcą który chce rządzić przez 25 lat, a powinien odpowiedzieć za swe przestępstwa. Niewielu polityków zdobyłoby się wtedy na taką odwagę. W ciągu jednej chwili “bezczelny Lagos”, jak napisała nazajutrz reżimowa prasa, stał się bohaterem. Dzięki niemu runęło tabu. Pinochet przegrał referendum.
15 lat młodszy od Lagosa, Joaquin Lavin, jest najzdolniejszym “ człowiekiem byłej ekipy gen. Pinocheta. Syn bogatej ziemiańskiej rodziny, wykształcony w USA, oprócz roli doradcy generała spełniał rolę głównego apologety reżimu. W swych komentarzach na łamach największego dziennika chilijskiego “El Mercurio” i kilku książkach sławił dokonania rządu wojskowego. Po odejściu swego protektora rozpoczął nową karierę jako działacz samorządowy. Odniósł sukces jako burmistrz Las Condes, rezydencjalnej dzielnicy Santiago, której mieszkańcy wybrali go ponownie – 78% głosów.
W kampanii prezydenckiej przebrany w poncho, jakie noszą Indianie w Andach, zapewniał mieszkańców biednego południa, że jako prezydent uczyni z ich osiedli “nowe Las Condes”.
Jego mieszczański. elektorat traktował populizm Lavina z przymrużeniem oka. Wystarczające zaufanie budziła na prawicy jego przeszłość.
Za radą wybitnych specjalistów od kreowania wyborczego image, z jakich słynie Opus Dei, którego członkiem Lavin został jeszcze w latach dyktatury, w kampanii unikał jak ognia mówienia o przeszłości. Zapewniał przedstawicieli zagranicznych mediów: “Ani Lagos nie jest tym samym, co Allende, ani ja tym samym, co Pinochet”. Jednak dopiero, gdy media ujawniły, że na liście przeciwników dyktatury zamordowanych przez Pinocheta jest jego własny siostrzeniec, zadeklarował ogólnikowo potępienie przemocy.
Lavin nie miał poparcia całego Kościoła chilijskiego, do którego należy 69% ludności (24% to ewangelicy). Był jednak kandydatem popieranym przez konserwatywną część Episkopatu. Organizacja Legionistów Chrystusa prowadziła kampanię ulotkową w której wzywała do głosowania przeciwko Lagosowi, “nie tylko socjaliście, ale i agnostykowi”.
W niektórych kręgach kościelnych mówi się jednak o niewierzącym prezydencie-elekcie z sympatią jako o “rycerzu okrągłego stołu”. Dyskretne starania Lagosa doprowadziły bowiem późną jesienią ub. roku do pierwszego spotkania przedstawicieli wojska (przestraszonych inicjatywą Sądu Najwyższego, który wydał wyroki na wysokich oficerów, którym udowodniono bezpośrednią odpowiedzialność za zamordowanie 75 przeciwników politycznych reżimu) i ofiar reżimu Pinocheta przy “okrągłym stole”. Powiodło się to dzięki poparciu otwartej na dialog części Episkopatu, która widzi w Lagosie polityka zdolnego doprowadzić do prawdziwego pojednania narodowego.
Nie tylko rynek
Salvador Allende wygiął w 1970 r. wybory 30 tys. głosów. Lagos uzyskał w drugiej turze przewagę 200 tys. głosów nad przeciwnikiem, tj. 51,31%, podczas gdy Lavin 48,69%. Po pierwszej turze, w której startowało sześciu kandydatów, nic aż takiego zwycięstwa Lagosa nie zapowiadało. Pokonał on bowiem swojego głównego rywala różnicą zaledwie 30 tys. głosów. 12 grudnia prawica była niemal pewna, że Lavm zbierając głosy pokonanych kandydatów po prawej stronie, będzie tym politykiem prawicy, który po raz pierwszy od 1958 r., od czasów wyboru Jorge Alessandriego, zdobędzie władzę w drodze wyborów.
Prawica była tym bardziej pewna zwycięstwa, że elektorat lewicy jest pomniejszony o trzy miliony potencjalnych jej zwolenników: półtora miliona ludzi, którzy opuścili kraj z obawy przed prześladowaniami politycznymi lub z przyczyn ekonomicznych nie ma prawa głosu, Kolejne półtora miliona najbiedniejszych, zwłaszcza bezrobotnej młodzieży, nie zarejestrowało się na listach wyborców.
Jeśli więc Lagos miał wygrać ś drugą turę, wyznaczoną na 16 stycznia, musiał zdobyć poparcie chilijskich kobiet, które mają prawa wyborcze dopiero od 1945 r. i które do dziś zmuszone są głosować w oddzielnych pomieszczeniach, nie razem z mężczyznami. Musiał też postarać się o poparcie wahających się centrowych wyborców. Pomogła mu w tym jedna z najzręczniejszych i cieszących się prestiżem działaczek sojuszniczej chadecji – Soledad Alvear.
Walka o pozyskanie jak najszerszego elektoratu doprowadziła zresztą do tego, że Lagosowi zarzucano, iż program lewicy i prawicy niewiele się różnią. “Ja nie mówię, tak jak Lavia, że każdy powinien sobie sam kując wykształcenie i leczenie – ripostował socjalista. – Przeciwko modelowi nawoju opartemu na negacji wszystkich historycznie wywalczonych praw pracowniczych wysuwam program reform, które szanując prawa rynku, dadzą jednocześnie ochronę i pracę bezrobotnym, a państwu zapewnią niezbędną rolę interwencyjną w gospodarce. Nie jestem za społeczeństwem, które miałoby kształtować rynek i tylko rynek!”.
Znów socjalista w La Moneda
16 stycznia 2000 roku, w 27 lat po zamachu na socjalistycznego prezydenta Salvadora Allende, z prezydenckiego pałacu La Moneda przemówił do tłumów nowy prezydent – socjalista, 61-letni Ricardo Lagos. Tej nocy aleją de La Alameda, prowadzącą do pałacu, na festyn zwycięstwa ciągnęły setki tysięcy mieszkańców Santiago, Lagos zaczął swe przemówienie od powitania, wdowy po Allendem, Hortensji: “Dziękuję Ci, że przyszłaś. Jesteś dla nas uosobieniem godności Chile”. Pytany potem przez dziennikarzy, dlaczego zaczął od wspomnienia Allendego, skoro jego socjalizm jest tak odległy od romantycznego i trochę naiwnego socjalizmu tamtego prezydenta, Lagos odpowiedział bez wahania:; “To było bardzo ważne, ponieważ Allende to nasze emocje i nasze korzenie. Allende był lojalny wobec swych wyborców, chciał zachowania wolności przy większej równości. Nie powiodło mu się nastąpił zamach stanu”.
Później, w wywiadzie dla “El Pais”, Lagos dodał do tamtej wypowiedzi: “Mam świadomość, że reprezentuję odmienną koalicję od koalicji Allendego. Od tamtego czasu zrozumieliśmy, że jeśli chcemy rządzić, musimy mieć znacznie szersze sojusze”.
Powrót następuje po 17 latach dyktatury wojskowej i 10 latach “okresu przejściowego”. W Chile, które stało się witryną skuteczności strategii monetarystyczncj dla całej Ameryki Łacińskiej. Ale wzrost gospodarczy, wynoszący do niedawna 6,5% rocznie, zupełnie się załamał i Produkt Krajowy Brutto spadł w 1999 r. o 0,5%. Pogłębił się podział na biednych i bogatych,, a bezrobocie wzrosło ostatnio do 12%. Był to refleks kryzysów finansowych na kontynencie, nieunikniony w dobie globalizacji. Lagos więc będzie musiał na początek administrować kryzysem.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy