Solidarni jak Portugalczycy

Solidarni jak Portugalczycy

People hold posters welcoming refugees during a rally in support of migrants and refugees as part of the European Day of Action in Lisbon on September 12, 2015. Tens of thousands of Europeans rallied urging solidarity with the huge numbers of refugees entering the continent, as Hungary's populist premier said leaders were "in a dream world" about the dangers posed by the influx. AFP PHOTO/ PATRICIA DE MELO MOREIRA / AFP PHOTO / PATRICIA DE MELO MOREIRA

Rząd w Lizbonie zamiast 4,5 tys. imigrantów chce przyjąć 10 tys. osób Kiedy wiele krajów europejskich broni się przed przyjmowaniem uchodźców, Portugalia staje się oazą solidarności dla uciekinierów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Już rok temu lewicowy rząd Antónia Costy z 4,5 tys. do 10 tys. osób zwiększył liczbę przybyszów, jaką Portugalia gotowa jest ugościć. Wniosek o podniesienie limitu poparła także prawicowa opozycja. Portugalia i Hiszpania to jedne z niewielu państw Unii Europejskiej, w których nie odbywają się żadne wiece antyimigranckie. Również skrajnie prawicowe partie nie cieszą się tutaj zbytnią popularnością. Portugalska Partia Narodowego Odrodzenia (Partido Nacional Renovador) uzyskała w ostatnich wyborach parlamentarnych zaledwie 0,5% głosów. Kraj imigrantów Skąd taka gościnność w państwie położonym na krańcu Europy, które mocno ucierpiało w czasie ostatniego kryzysu gospodarczego? Częściowo zapewne stąd, że 20% Portugalczyków żyje na emigracji, co czyni Portugalię europejskim państwem o proporcjonalnie największej liczbie obywateli mieszkających za granicą. Ponadto Portugalia, mająca w przeszłości kolonie w Afryce, Ameryce Południowej, a nawet w Azji, jest przyzwyczajona do tzw. Innego, jak kiedyś Ryszard Kapuściński nazwał człowieka pozaeuropejskiego. Portugalski kolonializm był najmniej elitarny i rasistowski wśród innych kolonializmów. Dopuszczał emigrację białej biedoty do Angoli, Mozambiku i Gwinei Bissau, eksportując biedę z metropolii do kolonii. Było to nie do pomyślenia np. w koloniach brytyjskich, dokąd ze względu na dumę kolonialną i rasową ubogich po prostu nie wysyłano. Ubodzy Portugalczycy chętnie żenili się z mieszkankami Angoli czy Mozambiku. Choć oczywiście błędem byłoby przypisywanie portugalskiemu kolonializmowi humanitaryzmu, to faktem jest, że był on zdecydowanie łagodniejszy od kolonializmu francuskiego, brytyjskiego czy niemieckiego. Z dużym kryzysem imigracyjnym Portugalia zmagała się w czasie II wojny światowej. Lizbona była miejscem nadziei dla wielu uchodźców, którzy uciekali przed nazistowskim piekłem. Marzeniem tysięcy uciekinierów z Europy było miejsce na statku odpływającym z lizbońskiego portu do Stanów Zjednoczonych. W samej Portugalii za rządów autorytarnej dyktatury Antónia de Oliveiry Salazara (1933-1974) osiedliło się niewielu uchodźców. Jednak bezkrwawa, lewicowa rewolucja goździków, która obaliła faszystowską dyktaturę Marcela Caetana, następcy Salazara, i ogłoszenie niepodległości Angoli spowodowały, że w latach 70. Portugalia przyjęła tysiące imigrantów z Angoli i Mozambiku. Pod koniec lat 90. to niewielkie iberyjskie państwo przyjęło także kilka tysięcy osób, które uciekły z powodu wojny domowej w Gwinei Bissau. Natomiast na przełomie XX i XXI w. Lizbona otworzyła drzwi imigrantom zarobkowym z Ukrainy i Rumunii. Polityka i demografia Polityka otwartych drzwi Lizbony wobec uchodźców ma kilka aspektów. Na pewno jest to postępowanie humanitarne i moralne. Wpływ na to mógł mieć zajmujący ciągle ważną pozycję w państwie Kościół katolicki, który poparł apel papieża Franciszka o to, by każda parafia, każda wspólnota zakonna i każde sanktuarium w Europie przyjęły jedną rodzinę uchodźców. Jak twierdzą niektórzy publicyści, Portugalia dzięki polityce otwartych drzwi może także zyskać na europejskiej arenie politycznej. Po pierwsze, Lizbona pokazuje europejskim partnerom, że solidarność ma zasadnicze znaczenie i że Unia Europejska jest czymś więcej niż ekonomicznym i biurokratycznym organem, który kontroluje tylko budżety krajowe. Po drugie, daje to możliwość nawiązania bardziej przyjaznych relacji z Berlinem i Brukselą, które mogą się przydać, aby złagodzić wymuszoną przez tzw. Trojkę politykę oszczędności, wdrażaną w Portugalii od czasów kryzysu. Rząd w Lizbonie stanowczo jednak zaprzecza, aby pomoc uchodźcom miała być wykorzystywana politycznie. – Dzięki swojej polityce dotyczącej uchodźców Portugalia nie zamierza zdobywać punktów do pozyskania kapitału, który mógłby być wykorzystany w innych dziedzinach. Nie to jest naszą motywacją – powiedział ponad rok temu minister spraw zagranicznych Augusto Santos Silva. – Zapewnienie przyjęcia uchodźcom jest obowiązkiem wynikającym z prawa międzynarodowego. Jednocześnie władze zdają sobie sprawę, że kryzys migracyjny zagraża strefie Schengen. – Jeśli każde państwo traktuje problem uchodźców jako problem dla swojego sąsiada, Schengen się skończy – ostrzegał szef portugalskiego MSZ. – Miałoby to katastrofalne skutki dla europejskiej gospodarki i dla integracji europejskiej. Inną dość znaczącą kwestią, która powoduje, że rząd

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 29/2017

Kategorie: Świat