Spadek po Napieralskim

Spadek po Napieralskim

Od tego, kto zostanie nowym liderem, zależy, czy SLD kupi sobie czas. 10 grudnia odbędzie się Konwencja Krajowa Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W siedzibie SLD przy ul. Rozbrat słychać komentarze, że będzie to najdziwniejsza konwencja w historii partii. Nie ma murowanych faworytów. Nie ma dwóch zintegrowanych bloków, starających się przeciągać na swoją stronę delegatów z powiatów i województw. Wyjątek stanowi grupa Napieralskiego. – Szybko się otrząsnęli po porażce. Zwarli szyki. Dzięki ich głosom wybrano Leszka Millera na szefa klubu i Jerzego Wenderlicha na wicemarszałka Sejmu. Czują się bardzo pewni. Ale to może ich zgubić – ocenia członek Zarządu Krajowego SLD. Przeciwnicy Napieralskiego na razie nie stanowią zwartej grupy. Trudno też powiedzieć, kogo mieliby wysunąć na przewodniczącego jako wspólnego kandydata. To jednak nie jest największy problem. Ta konwencja ma być przecież inna niż wszystkie. Konkurencja dla Millera – Jeśli z sali zostanie zgłoszony dobry kandydat, może pokonać spółdzielnię Napieralskiego. Warunek jest jeden. Musi wygłosić przemówienie, które wleje nadzieję w serca delegatów – mówi jeden z czołowych polityków Sojuszu. Kto mógłby być takim kandydatem? Na czarnego konia wyrasta Katarzyna Piekarska. Tę rolę miała już odegrać w 2008 r., podczas kongresu, który wygrał Napieralski. Przez tych kilka lat jednak jej pozycja znacznie się wzmocniła. Jest medialna i budzi sporą sympatię. Nie byłaby też łatwym celem ataków dla Janusza Palikota. Wreszcie… nie jest posłem, więc nie będzie stanowić konkurencji dla Millera. Te zalety dostrzegają osoby przez lata sceptyczne co do zdolności przywódczych Piekarskiej. Pytanie, czy będzie w stanie wygłosić przemówienie, które porwie salę. Kogo musiałaby pokonać? Wydaje się, że kandydatem obozu Napieralskiego będzie Jerzy Wenderlich. Polityk, który wiele zawdzięcza ustępującemu liderowi SLD. Podobno jednak na wieść o starcie Wenderlicha swoje ambicje ujawnił Leszek Aleksandrzak, poseł z Wielkopolski, kolejny bliski współpracownik Napieralskiego. Nawet osoby, które drażni określenie beton, przyznają, że dobrze oddaje ono charakter, poglądy i drogę życiową Aleksandrzaka. – Wenderlicha przełknę, ale jeśli wygra Aleksandrzak, to przepraszam, ale odchodzę – takie zapewnienie można usłyszeć w rozmowie z członkami SLD niechętnymi grupie Napieralskiego. Ambicje kierownicze przejawia także Zbyszek Zaborowski, szef śląskiego SLD. Przez lata bliski Napieralskiemu, na ostatniej radzie krajowej wygłosił przemówienie najmocniej uderzające w przewodniczącego. Mógłby więc liczyć na głosy partyjnej opozycji. Został posłem po czterech latach przerwy, ale jego pozycja na Śląsku nie jest mocna. W tym województwie w połowie okręgów Sojusz nie wprowadził żadnego posła. Przeciwko Zaborowskiemu skrzykuje się opozycja, której filarami są działacze z Częstochowy i Zagłębia Dąbrowskiego, czyli terenów, gdzie SLD jest silny i sprawuje władzę. Na konwencji krajowej o fotel przewodniczącego będzie się ubiegał Marek Balt, nowo wybrany poseł z Częstochowy, wcześniej przewodniczący tamtejszej rady miasta. Był on jednym z tych posłów, których zmiana frontu zdecydowała o porażce Ryszarda Kalisza w staraniach o funkcję przewodniczącego klubu poselskiego. Przeszedł na stronę zwolenników Napieralskiego. Wydaje się, że jego akces do wyborów przewodniczącego całej partii to środek do celu, jakim jest… przejęcie władzy na Śląsku. Wiele wskazuje na start europosłanki Joanny Senyszyn. Będącej, zdaniem sporej części polityków SLD, jedną nogą u Palikota. Z pewnością wielkiej orędowniczki bliskiej współpracy Sojuszu z Ruchem Palikota na bazie postulatów antyklerykalnych. Jak oceniane są szanse Senyszyn? Wszystko zależy od liczby kandydatów. Jeśli będzie ich kilkoro, głosy mogą się rozłożyć i dysponująca stałym, ale stosunkowo niewielkim poparciem Joanna Senyszyn może wejść do decydującej tury. – Jeśli będzie druga tura Aleksandrzak-Senyszyn, wiele osób będzie musiało zagłosować na tę ostatnią – mówi polityk daleki od sympatii do wyrazistej europosłanki. Za kulisami Stawkę kandydatów zamyka Artur Hebda. Przedstawiciel lewego skrzydła partii. Jest w tym gronie politykiem najmniej znanym, chociaż w latach 2005-2008 pełnił już funkcję wiceprzewodniczącego partii. Hebda zasłynął swego czasu stwierdzeniem na łamach „Gazety Wyborczej”, że fakt, iż został wiceprzewodniczącym, jest najlepszym dowodem kryzysu SLD. Obecnie jest radnym w rządzonej przez Sojusz Zielonej Górze.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 49/2011

Kategorie: Kraj