Spodziewajcie się po mnie wszystkiego

Spodziewajcie się po mnie wszystkiego

Nowe wcielenie Sachy Barona Cohena to Dyktator wzorowany na postaci Kaddafiego Słynący z nieprzewidywalnego zachowania brytyjski komik Sacha Baron Cohen, mimo zakazu organizatorów tegorocznej oscarowej gali, pojawił się na czerwonym dywanie w stroju gen. Aladeena, bohatera filmu „Dyktator” w reżyserii etatowego współpracownika Cohena, Larry’ego Charlesa. Wzorowany na postaci Muammara Kaddafiego przywódca fikcyjnej Republiki Wadiya pozdrowił reporterów gromkim: „Witajcie, śmierć Zachodowi!”, trzymając urnę z „prochami” Kim Dzong Ila, które – zgodnie z ostatnią wolą zmarłego przywódcy Korei Północnej – miały zostać rozsypane… na piersiach hollywoodzkiej gwiazdy Halle Berry. Ostatecznie brodaty tyran „przypadkiem” obsypał zawartością naczynia dziennikarza stacji E!, zapewniając darmową reklamę kontrowersyjnej produkcji, w której pojawią się Ben Kingsley, John C. Reilly oraz Megan Fox. „Dyktator” (w polskich kinach od 18 maja) to realizowana w sewilsko-nowojorskich plenerach opowieść o perypetiach tytułowego satrapy, który podczas pobytu w USA traci cenny dobytek (oraz imponujący zarost) i trafia na ulice Nowego Jorku. Na swojej drodze zagubiony despota spotyka rzecz jasna Amerykanów skonsternowanych jego poczynaniami oraz wypowiedziami. Pikanterii owej „niezwykłej historii dyktatora, który heroicznie ryzykował własne życie po to, by demokracja nigdy nie zawitała do kraju, który z taką miłością terroryzował”, jak zachwala swoją najnowszą produkcję Cohen, dodaje fakt, że powstała z inspiracji (przy)powieścią „Zabibah i król” autorstwa… Saddama Husajna, w której „opatrznościowy” władca średniowiecznego Tikritu zakochuje się w pięknej dziewczynie z ludu (symbolizującej iracki naród) i uwalnia ją z rąk okrutnego męża. Ale znając wcześniejsze dokonania komika, po najnowszym filmie można się spodziewać wszystkiego. Przed charakteryzacją Sacha Noam Baron Cohen urodził się 13 października 1971 r. w londyńskiej dzielnicy Hammersmith, w średnio zamożnej rodzinie żydowskiej jako drugi z trzech synów Geralda Barona Cohena, właściciela sklepu z odzieżą męską, oraz Danielli Weiser, rodowitej Izraelki o perskich korzeniach. Chociaż wielu chętnie przypina Sachy łatkę niezbyt rozgarniętego, niepoprawnego politycznie błazna, może on się poszczycić solidnym wykształceniem. Jest absolwentem historii na Christ’s College Uniwersytetu Cambridge, jego dysertacja zaś poświęcona była udziałowi Żydów w amerykańskim ruchu przeciwko dyskryminacji rasowej. Równocześnie jest świadomy swojego dziedzictwa kulturowego (dziadek przeżył Holokaust) oraz względnie przestrzega obrządku religijnego. Rozgranicza także życie osobiste i projekty aktorskie. Te zaś to rodzaj krzywego zwierciadła dla konformizmu, zakłamania, ksenofobii czy ciasnoty poglądów i wielu innych przywar. Jego produkcje, przybierające najczęściej kształt satyrycznego fikcyjnego dokumentu (mockumentary), opierają się na angażowaniu niczego nieświadomych przechodniów/rozmówców do uczestnictwa w grze absurdu, w której na pytania przekraczające granice dobrego smaku Cohen otrzymuje nie mniej zaskakujące i szczere do bólu odpowiedzi. Wścibski reporter Doskonałym tego przykładem był program „Da Ali G Show”, nagrodzony statuetką BAFTA dla najlepszej serii komediowej. Wcielając się w początkującego gangstera oraz charyzmatycznego, słynącego z niewyparzonego języka MC (rapera znanego także z teledysku Madonny do utworu „Music”), Cohen przeprowadzał wywiady z osobistościami z kręgów nauki, polityki, sportu czy mediów. „Ofiary” Alego, zgadzając się na rozmowę, nie miały pojęcia, na co się piszą. Większość gości – m.in. pisarz Gore Vidal (którego Ali świadomie pomylił ze słynnym fryzjerem Vidalem Sassoonem), lingwista Noam Chomsky, polityk Pat Buchanan, astronauta Buzz Aldrin czy koszykarz Shaquille O’Neal – wychodziła na tarczy w starciu z nieprzyzwoitymi lub bardzo osobistymi pytaniami. W ramach przerywników popularnego programu Cohen wprowadził cykl reportaży przygotowywanych przez kolejne alter ego – Borata Sagdiyeva. Gwiazda kazachskiej telewizji, zwolennik polityki Józefa Stalina, antysemita i mizogin w jednym, największy rozgłos zyskał dzięki kinowemu hitowi „Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej” (2006). Turystyczna eskapada Borata po USA to mieszanka reportaży i wywiadów z reprezentantami zachodniego społeczeństwa. Oszołomiony nową rzeczywistością Sagdiyev prowokuje bezczelnymi pytaniami i sposobem bycia kolejnych rozmówców, odsłaniających przed kamerą rasizm oraz bogactwo antydemokratycznych „złotych myśli”. W pamięci pozostaje chociażby zachowanie widzów pokazu rodeo, entuzjastycznie reagujących na przemowę wąsatego przybysza, który wyraził życzenie, by ówczesny prezydent George

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2012, 2012

Kategorie: Kultura