Arsenał ’88 – 20 lat później

Arsenał ’88 – 20 lat później

Wystawa Młodej Plastyki Polskiej była artystyczną zapowiedzią nadchodzących zmian

Wtedy jeszcze byli prawdziwi ludzie i istotne sprawy.
Daszkiewicz: – Pięć lat po zakończeniu stanu wojennego…
Jampolski: – Pół roku przed Okrągłym Stołem…
Daszkiewicz: – Puste półki i haki w sklepach…
Jampolski: – Szaro na ulicach, czasem nawet milicyjne pałowanie…
Daszkiewicz: – Strajki na uczelniach.
I naraz… wielka Wystawa Młodej Plastyki Polskiej zorganizowana w 1988 r. w Warszawie, którą w ciągu sześciu tygodni przychodzi obejrzeć 100 tys. ludzi. Zwyczajnych, z wózkami dziecięcymi, z psami, kotami, czasem w stanie wskazującym. Dla wielu była to pierwsza i jedyna wystawa sztuki, jaką zobaczyli w życiu.
Jampolski: – Zachęta nie chciała nam udostępnić pomieszczeń na magazyny, więc trzymaliśmy prace prawie 400 artystów w stołówce uniwersytetu.
Daszkiewicz: – Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim odmówiło nam pomocy w transportowaniu obrazów, więc ratowaliśmy się taksówkami bagażowymi, a benzyna była wtedy na kartki.
Jampolski: – Były problemy z papierem, ale wydębiliśmy z wydziału w KC PZPR przydział kredowego na katalog. PRL już się sypał, „Titanic” tonął, ale orkiestra wciąż grała. Były pieniądze na kulturę i część z nich skierowano na zorganizowanie wystawy „Arsenał”.
Leszek Jampolski i Jarosław M. Daszkiewicz prowadzili wtedy warszawską Galerię Brama na terenie Uniwersytetu Warszawskiego. Nie należeli do partii ani do związków twórczych. Jampolski był dodatkowo skonfliktowany ze stołeczną ASP, którą ukończył, więc często wystawiał prace plastyków z Gdańska i Poznania. Wiosną 1987 r., przy zmianie kolejnej ekspozycji, w rozmowie z Daszkiewiczem poruszył temat własnego pokolenia, tych urodzonych po 1950 r.
– Może wybrać pięciu-dziesięciu najlepszych. Może dwudziestu? Ale gdzie ich pokazać?
– A może wszystkich? – Całe pokolenie tych, którzy się urodzili wtedy, kiedy była wystawa „Arsenał” w 1955 r.
Mieli więc już pomysł, a kontakt do Aleksandra Kwaśniewskiego, który właśnie został ministrem ds. młodzieży, znaleźli w książce telefonicznej.
– Cześć.
– Co robisz? – Kwaśniewski spytał Jampolskiego, który podczas studiów działał w różnych strukturach na uczelni.
– Nic, ale mam pomysł.
– To przychodź.
Jampolski pamięta tamtą wizytę. Kwaśniewski szybko chwytał i od razu podejmował decyzje. Zatelefonował do wiceminister kultury Krystyny Marszałek-Młyńczyk. Daszkiewicz też go chwali za konkretność w działaniu.

Dwóch szaleńców
„Arsenał ‘88” był ogromnym przedsięwzięciem organizacyjnym, logistycznym, nie wspominając o całej otoczce środowiskowej i famie, która towarzyszyła organizatorom. Nie jest tajemnicą, że wystawa znalazła wielu przeciwników w kręgach akademickich. Na początku Jampolski i Daszkiewicz blefowali i nadrabiali miną, bo mówili o wystawie całego pokolenia „uczniów Arsenału”, a mieli deklarację udziału od 10 artystów.
Wystawę zorganizowano jednak z dużym rozmachem w warszawskiej Hali Gwardii. Dzięki profesjonalnej reklamie napłynęło prawie 700 zgłoszeń od artystów z całego kraju. Była porównywana przez krytykę do wystawy „Arsenał – Ogólnopolska Wystawa Młodej Plastyki ťPrzeciw wojnie – przeciw faszyzmowiŤ”. Tamta pierwsza, zorganizowana w lipcu 1955 r., która swoją nazwę wzięła od budynku Arsenału w Warszawie, była jedną z imprez towarzyszących V Światowemu Festiwalowi Młodzieży i Studentów i zapowiadała okres przemian w sztuce polskiej, przełamując schematy socrealizmu. Nabrała dzięki temu znaczenia symbolu i stanowiła twórczą manifestację najmłodszego pokolenia polskich artystów.
Niemal identyczne mechanizmy zadziałały przy „Arsenale Drugim” w 1988 r., który zapożyczył nazwę od pierwszego, ale odbywał się w „milicyjnej”, używanej głównie na mecze bokserskie, Hali Gwardii.
Na wystawie tej zaprezentowano ostatecznie prace 389 współczesnych, młodych artystów. Byli tu niemalże wszyscy przedstawiciele pokolenia 1950-1965, którzy nadesłali swoje prace malarskie, rzeźbiarskie, graficzne, fotografie, choć kilku znaczących twórców w końcówce się wycofało, wśród nich Jarosław Modzelewski i jego Gruppa czy Leon Tarasewicz. Wystawie towarzyszyły koncerty, pokazy filmowe, performance. Jej otwarcie było transmitowane przez TVP 2. Na bieżąco nadawano informacje w „Teleexpressie” i radiowej Trójce. Wystawa stała się wydarzeniem, na którym wypadało być. Podczas zamknięcia wystąpił Czesław Niemen, który stwierdził, że spełniło się jego życiowe marzenie – zaśpiewać wśród obrazów.
Katalog wystawy wydano bardzo starannie w nakładzie 5 tys. egzemplarzy. Dla wielu uczestników był on przepustką do kariery, także za granicą. Zawierał 300 stron z reprodukcjami wystawianych prac i notami biograficznymi artystów oraz świetnie napisane artykuły: m.in. Krzysztofa Mętraka i Kazimierza Stanisławskiego. Zdaniem Jampolskiego i Daszkiewicza, te teksty do dziś nie straciły nic ze swej aktualności. Zupełnie natomiast zdewaluowały się krytyki dotyczące „Arsenału” zamieszczane w prasie. Wystawa w każdym razie zaowocowała rozkwitem kariery i ustabilizowaniem pozycji wielu artystów. W „Arsenale ‘88” brali udział uczniowie tych, którzy wystawiali w „Arsenale ‘55”.

Mistrz i uczeń
Prof. Franciszek Starowieyski, uczestnik pierwszego „Arsenału”, był jurorem „Arsenału ‘88”. Dziś odmawia temu wydarzeniu jakichś pozaartystycznych akcentów i idei, choć czas był dosyć szczególny – ostatnie miesiące PRL. – Sam byłem dosyć mocno zaangażowany politycznie, ale to nie miało wpływu nawet na jedną narysowaną przeze mnie kreskę – mówi. – Sztuka jest niewrażliwa na takie sprawy i rzadko pozaartystyczne zaangażowanie odbija się w twórczości. Widzimy to w obrazach Delacroix czy Matejki, ale w 1988 r. jedyną ideą była sama radość tworzenia, choć być może specjaliści od socjologii kultury znajdą tutaj również jakieś programy społeczne.
– Losy uczestników wystawy były różne – dodaje prof. Starowieyski. – Z pewnością ci, którzy malowali w stylu słodko-naturalistycznym o mdłej symbolice, wylecieli z obiegu, ale wielu utrzymało się na wysokiej pozycji. Mają dziś swoich uczniów, studentów. Leszek Żegalski, który zdobył grand prix za malarstwo, niestety został zniszczony przez własne sukcesy, choć był to wyjątkowo utalentowany człowiek. Nie wiem, co się dzieje z Jerzym Kopciem, chyba się nie sprawdził.
O sukcesach uczestników „Arsenału” z pewnym ociąganiem wypowiada się Andrzej Pągowski, jeden z najbardziej znanych polskich grafików. – Dla mnie uczestnictwo w wystawie nie stało się trampoliną do kariery, bo już miałem pewien dorobek. Byłem zresztą jako grafik plakacista niejako na marginesie, bo tutaj dominowała czysta sztuka, malarstwo. Nie liczyłem na to, że „Arsenał” da mi coś mi konkretnego, zależało mi jednak na udziale w tej wystawie, będącej manifestacją mojego pokolenia. W panującej wówczas atmosferze wyczuwało się jakieś symptomy zmian, które miały niebawem nastąpić. Pokazałem wtedy instalację „Człowiek z żelaza”, coś, czego nie mógłbym wystawić 10 lat wcześniej.
Zdaniem Pągowskiego, wystawa była zbiorową wypowiedzią pokolenia ówczesnych 30-latków, a zarazem ostatnim miejscem, gdzie pokazywano ogromną różnorodność twórczości. Dzisiaj już to wszystko się bardzo spłaszczyło i ujednoliciło. Artyści kierują się np. takimi sygnałami, że Wilhelm Sasnal dobrze się sprzedaje, i próbują robić podobnie, monochromatycznie, na podstawie jakiegoś zdjęcia z gazety czy obrazu z telewizora. Tamta wystawa tryskała wieloma barwami i pokazywała możliwości warsztatowe artystów. Dziś warsztat straszliwie się upraszcza, porzuca całą wirtuozerię. Swoją drogą mogłoby być ciekawe, jak taka pokoleniowa wystawa młodych wyglądałaby obecnie.

Pokoleniowa pałeczka
Jampolski i Daszkiewicz też przyznają, że po 1988 r. nikomu nie udało się powtórzyć sukcesu „Arsenału”. Zachętę w ciągu roku odwiedza zaledwie połowa tej publiczności, która przyszła bądź przyjechała do Hali Gwardii w ciągu sześciu tygodni jego trwania. Centrum Sztuki Współczesnej odwiedza jeszcze mniej ludzi.
W Polsce po wojnie odbyły się tylko dwie pokoleniowe wystawy plastyczne, w 1955 i w 1988 r. Czy dzisiejszego młodego pokolenia twórców nie stać już na taki wyczyn? Jampolski uważa, że teraz też jest dobry czas na taki przegląd, bo znów dochodzi do cenzurowania sztuki. Daszkiewicz mówi o sprzysiężeniu zawodowców.
Kiedy wystawę w Hali Gwardii po sześciu tygodniach i dwukrotnym przedłużaniu zamykano, organizatorzy odczytali apel do ówczesnego szefa MSW, gen. Czesława Kiszczaka, aby w tym miejscu częściej eksponować dzieła sztuki współczesnej. Dziennikarz „Newsweeka” (przypadkowo-nieprzypadkowo) skojarzył ten apel z rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu, które z inicjatywy gen. Kiszczaka nastąpiło kilka miesięcy potem. “Arsenał” ma więc już nawet swoją legendę polityczną, choć organizatorzy bronili się przed takim zaszufladkowaniem. W czasie otwarcia nie dopuścili do głosu dyrektora departamentu z Ministerstwa Kultury, wyperswadowali też kancelarii ówczesnego prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego wizytę generała na wystawie.
W dzisiejszej publicystyce stosunek do przeszłości jest bardzo wybiórczy, więc „Arsenał ‘88” został niemal całkowicie wyeliminowany z uczonych opracowań i publikacji na temat sztuki. Może dlatego, że jak powiedział Leszek Jampolski, pokazywał stan kliniczny polskiej plastyki. Wielu krytyków zgłaszało wątpliwości co do poziomu artystycznego przedsięwzięcia. – A jaki miał być poziom, kiedy wystawiono prace 400 artystów? – denerwuje się Jarosław Daszkiewicz.
– Z tych 400 zapewne 300 nadawało się do kosza, ale na salony światowej sztuki z pewnością wdarło się jakichś 15 twórców. Ale tak musiało być przy prezentacji całego pokolenia. Liczyło się jednak to, że dominowały kolor, ekspresja, deformacja.
Stare bilety wstępu na wystawę „Arsenał” w warszawskiej Hali Gwardii można dziś kupić na Allegro za 150 zł. Niektórzy przechowują je jak talizman. Pamiętają, że na ten jeden bilet można było wchodzić na wystawę wielokrotnie, przy okazji posłuchać muzyki, spotkać się ze znajomymi, nawet popić winka.
– Sama nie wiem, co myśleć o tym wszystkim – napisała na łamach „Polityki” w 1988 r. Agnieszka Morawińska, obecnie dyrektorka Galerii Zachęta. Czy już dzisiaj wie?

 

Wydanie: 2008, 29/2008

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy