Sprzątają, uczą, gotują, nie narzekają – Ukrainki w Polsce

Sprzątają, uczą, gotują, nie narzekają – Ukrainki w Polsce

Oksana pojechała na Ukrainę. Ekspedientka w sklepie powiedziała jej: „Pani już nie jest nasza, inaczej pani mówi” Jako pomoc i nauczycielka Obywatele Białorusi, Mołdawii, Federacji Rosyjskiej i Ukrainy mogą podejmować krótkoterminową pracę w Polsce (w okresie do sześciu miesięcy w ciągu kolejnych 12 miesięcy) bez obowiązku uzyskiwania zezwolenia na pracę. Jak podaje GUS, w 2011 r. obywatelom Ukrainy wydano 18.669 zezwoleń na pracę w Polsce. Z badań Anny Kordasiewicz z Instytutu Socjologii UW wynika, że Ukrainki najczęściej są zatrudniane jako pomoc domowa i jako nauczycielki języka angielskiego (zwłaszcza przy granicy polsko-ukraińskiej). Jako pomoce domowe pracują dla 1-10 pracodawców, średnio osiem godzin dziennie, 40-60 godzin w tygodniu, zarabiając 10-35 zł za godzinę, miesięcznie od 800 do 2 tys. zł.SZ.W. Beata Znamirowska-Soczawa Oksana mieszka w Polsce od ponad 20 lat. Dopóki nie otrzymała karty stałego pobytu, wykonywała różne prace. Starsza pani, którą się opiekowała, z wdzięczności nauczyła ją języka polskiego. Wyjaśniała zawiłości gramatyki i ortografii. Razem rozwiązywały krzyżówki. Oksana robiła jej zakupy, sprzątała i dotrzymywała towarzystwa. – Mieszkałam u niej przez jakiś czas, była bardzo wykształcona, pracowała jako księgowa w zakładach górniczych. I była samotna. Nigdy nie brałam od niej pieniędzy, przez osiem lat byłyśmy przyjaciółkami. Dzięki niej poznałam Bytom, miasto, w którym mieszkam na stałe. Z bazaru do ogólniaka Pod koniec lat 80. Ukraińcy, podobnie jak wcześniej Polacy, rozpoczęli swoje wycieczki handlowe w kierunku zachodnim. Oksana z bratem jeździła do różnych państw – na Węgry, do byłej Jugosławii i do Czechosłowacji. No i do Polski. – Na Ukrainie kończyłam średnią szkołę geodezyjną. Nigdy nie wykorzystałam tamtej wiedzy. Gdy Związek Radziecki się rozpadł, wszyscy marzyliśmy o lepszym życiu. Wtedy jedynym wyjściem wydawał się handel. Przez kilka lat jeździłam za granicę dorywczo, w końcu brat zamieszkał w Katowicach i namówił mnie, żebym została w Polsce na stałe. Jeździliśmy na targowiska do różnych miast – Będzina, Rudy Śląskiej, Krakowa. W połowie lat 90. taka forma zarobkowania przestała się opłacać. Zbiegło się to z moimi kłopotami zdrowotnymi i postanowiłam zająć się czymś innym. Przez ponad dwa lata wychowywała syna znajomych. Mama chłopca też pochodzi z Ukrainy, od wielu lat gra w orkiestrze Opery Śląskiej. Dzięki jej kontaktom Oksana zaczęła się spełniać w swojej pasji – gotowaniu. Gotowała dla rodzin i dla restauracji, była zapraszana na wesela albo inne uroczystości. Przygotowywała potrawy i ciasta na kolacje wigilijne. Jako mała dziewczynka towarzyszyła babci, która gotowała na karpackich weselach. Podglądała ją i zna wszystkie tajemnice ukraińskiej kuchni. Okazało się, że jej dania bardzo smakują Polakom. Cztery lata temu zgłosiła się do gimnazjum na zastępstwo za chorą kucharkę. Jej potrawy tak zasmakowały dzieciakom i nauczycielom, że w końcu dostała swoją pierwszą legalną, etatową pracę. – Uwielbiam gotować dla dzieci. Przekonałam szkołę do złamania rutyny. Dzieciaki najbardziej lubią mój barszcz ukraiński, placki ziemniaczane z żółtym tartym serem, klopsiki i filety z kurczaka w specjalnym cieście. Oksana urodziła się we Włosance, małej, przepięknej miejscowości w Bieszczadach Wschodnich. Potem mieszkała w Użgorodzie. – Brakuje mi rodziny, stałych kontaktów. Po ponad 10 latach nielegalnego pobytu w Polsce musiałam podjąć jakąś decyzję. Mieszkałam z obecnym mężem, ale wtedy niełatwo było się zdecydować na ślub. On ma podwójne obywatelstwo, polsko-niemieckie. Aby się ze mną ożenić, musiał wykazać odpowiednie dochody. Z drugiej strony było to jedyne wyjście, żebym dostała kartę stałego pobytu i mogła podjąć legalną pracę. Na ponad miesiąc pojechała do ojczyzny. Odwiedzała rodzinę. Babcię, od której nauczyła się gotować, siostry i braci. Pewnego dnia w sklepie ekspedientka powiedziała jej: „Pani już nie jest nasza, inaczej pani mówi”. Oksana odkryła też, że w ukraińskim alfabecie pojawiły się dwie nowe litery, których nie znała. Wtedy zdała sobie sprawę, że jej dom jest w Polsce, w Bytomiu, u boku człowieka, z którym spędziła wiele lat. – Wróciłam z radością. Z rodziną kontaktuję się przez Skype’a i w końcu w 2003 r. zalegalizowaliśmy nasz związek. Po jakimś czasie dowiedziała się, że po ślubie była kontrolowana przez służby wewnętrzne.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 27/2012

Kategorie: Reportaż