Sztuka z muru

Sztuka z muru

W artystycznych instalacjach Ludwik Wasecki rozprawia się z murem berlińskim Złoty trabant przebija się przez mur. Siła musi być ogromna, bo w grubej betonowej ścianie powstaje ogromna wyrwa. Gruz sypie się na maskę. Udaje się, przód samochodu jest już po drugiej stronie. I tak zastyga, w pokrytym kolorowym graffiti berlińskim murze. Niemożliwe? Mur jest jak najbardziej prawdziwy. Trabant to też stuprocentowy produkt NRD. A reszta to artystyczna wizja polskiego berlińczyka. „Złota przyszłość”, tak swoją instalację z trabantem nazwał Ludwik Wasecki. – Tak widzieli zachodni Berlin mieszkańcy jego wschodniej części – tłumaczy. – Złoto, eldorado. O nim marzyli. Druga strona muru i ta część trabanta, która została po wschodniej stronie, jest nijako szara. – Tak jak NRD-owska rzeczywistość – kończy Wasecki. Artystycznych instalacji Wasecki zrobił kilkanaście, wszystkie z oryginalnego muru berlińskiego. Aż 50 jego metrów stoi na podleśnej działce w Sosnówce, niedaleko Wrocławia. To największy zbiór muru na świecie, poza Berlinem. 64-letni Wasecki to człowiek wszechstronny. Dentysta, kolekcjoner, artysta, performer, hodowca koni. Wszystkim zajmuje się z pełnym zaangażowaniem. A jak już sobie coś wymyśli, to na myśleniu się nie kończy. Tak było również z murem. 10 listopada 1989 r. Wasecki jest pod Bramą Brandenburską z samego rana, kilka godzin po tym, jak ludzie zaczęli mur spontanicznie burzyć. Wiertarką kruszy mur. Na pamiątkę minionego czasu, jak tysiące innych berlińczyków. Ale jeden kawałek dla Waseckiego to stanowczo za mało. Bo pomyślał wtedy sobie, że coś z tym murem można zrobić. Po 72 godzinach wiedział już co. – Artystyczna instalacja – tłumaczy – taka, w której pokażę swoje życie z murem, moje emocje i doświadczenia z tym, jak to jest być po tej stronie i po drugiej. Życie z murem Po raz pierwszy mur berliński Ludwik Wasecki widzi w 1965 r. W Berlinie wschodnim ma się spotkać ze znajomą z zachodniej części miasta. Ma zezwolenie na przejście przez granicę, ma podrzucić parę rzeczy młodemu Polakowi. Wymarzone dżinsy na przykład. Wasecki na mur patrzy z daleka. Specjalnie negatywnych emocji nie czuje. – Może tylko ciekawość, jak tam, w świecie za murem, jest, i trochę zazdrości, że na pewno jest lepiej. Na początku lat 70. emigruje do Szwecji. I wtedy po raz pierwszy czuje ciężar muru. W Polsce zostali rodzice. Wasecki odwiedzić ich nie może, władze niechętnie patrzą na emigrantów. Jedynym wyjściem jest podzielony Berlin. Rodzice mogą odwiedzić stolicę NRD, Wasecki może przyjechać do Berlina Zachodniego. Stamtąd wolno przejść do wschodniej części miasta. Ale tylko na kilka godzin. Wasecki spotyka się z rodzicami w ciągu dnia, wieczorem musi wracać na zachodnią stronę. Mur ciągle stoi między nimi. Na lata. Także po 1979 r., kiedy przenosi się na stałe do Berlina Zachodniego. – Na co dzień w Berlinie Zachodnim mało kto mur zauważał. Dopóki nie chciało się przejechać na drugą stronę, ludziom nie przeszkadzał. A takich, którzy przez te 30 lat nie wyjeżdżali nawet na wschód miasta, było wielu. Dało się tak żyć. Wasecki jeździ i mur odczuwa. W połowie lat 80. samochodem podróżuje do rodziców, do Polski. I do Szwecji, do syna, który tam został. Zawsze na drodze stoi mur. Z miasta nie można się wydostać inaczej niż przez strzeżone posterunki graniczne. – Prawie zawsze było to bardzo nieprzyjemne przeżycie. Wrogie spojrzenia, przeszukiwanie, strach, że coś się stanie – wspomina. Raz pogranicznik potrzebował dwóch i pół godziny na przeszukanie bagażu osobistego. – Każdą kartkę w książce przeglądał. Czysta złośliwość, żeby pokazać władzę i zastraszyć. Te przeżycia zostawały głęboko. Kiedy mur już upadł i przyszła wolność, doktor postanowił wreszcie dać upust nagromadzonym przez lata uczuciom. Ale artystycznie. Bo racjonalny dentysta ma duszę artysty. Przyjaźni się od lat z twórcami, teraz chce stworzyć coś własnego. Swoją murową instalację. Celnicy w kropce – Na początku mur był nieprawdziwy, własnej roboty. Z betonu i styropianu – opowiada Wasecki. – Prawdziwy był trudny do zdobycia i zaporowo drogi. Przynajmniej kupowany legalnie. Inny wariant nawet nie wpada mu do głowy. Wasecki buduje swój mur w Sosnówce, na niedawno kupionej parceli.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 34/2011

Kategorie: Reportaż