Srebrny kubek świniopasa

Ostatnie tygodnie były telewizyjnie trudne do zniesienia. W skali globalnej reportaże na żywo, krajobraz po tsunami. Był Izrael i Palestyńczycy, a tam jak zwykle, czyli w normie, wet za wet, odwet za odwet. Czy to się kiedyś skończy? – pytamy. W doniesieniach z Czarnej Afryki pokazuje się dzieci z rozdętymi głodem brzuchami, ze śmiercią w wielkich oczach, muchy łażące po żywych jeszcze, okaleczonych chorobami ciałach.
Obecne w TV są także AIDS i hiszpański falstart, walka kilku biskupów o możliwość używania prezerwatyw. Alert został odwołany, prezerwatywa pozostaje grzesznym gadżetem. To nas mało dotyka, to nie my umieramy. Są także codzienne, zwykłe i przedwyborcze zamachy w Iraku. Radość zapanowała w telewizyjnych stacjach, bo podczas wyborów zginęło t y l k o kilkudziesięciu Irakijczyków. Pokazuje się to jako wielki sukces Amerykanów. Irakijczycy wyszli na ulicę, cieszą się i wołają, że teraz wreszcie wypędzą wroga. A kto jest ich wrogiem? Amerykanie i pośrednio my. Szczęśliwy Bush wygłasza orędzie. Wielki wódz zapytany, dlaczego nie złapano dotąd bin Ladena, odpowiada rezolutnie: „Bo się ukrywa”. Bush daje nam powody do gromkiego śmiechu, ale zaraz przychodzi refleksja: czy ktoś obdarowany taką inteligencją może rządzić światem? Otóż może.
Ludzie siedzą przed telewizorem, jedzą chipsy i narzekają, że znów o n i pokazują n a m same potworności. Zamach albo uprowadzenie. Obcinanie głowy porwanemu, w dobrze przemyślanej scenografii, z mieczem wzniesionym nad głową niewinnego skazańca. To wywoływało grozę. Robiło wrażenie. Gdy spowszedniało, ludzie w czarnych maskach wykonywali po kilka wyroków. Tragedię przeżywają skazańcy oraz ich rodziny. Dla reszty powoli robi się z dramatu reality show.
Jest w „Casablance” scena, w której Humphrey Bogart mówi: „Zagraj to jeszcze raz, Sam”, wtedy zawsze płaczę i to jest przyjemny płacz. Sentymentalny.
Od jakiegoś czasu płaczę, oglądając newsy w „Wydarzeniach”, w TVN 24, w „Panoramie”. Są to łzy bezsilności, wściekłości na ludzi nieludzi. Przy trzecim oglądaniu czuję, że łzy wysychają, ale wściekłość zostaje, odkłada się. W skali społecznej to nie jest dobre. Doprowadza do ucieczki.
Okazuje się, że zło, zabijanie, nieludzki sposób traktowania innych, ma swoje granice. Jeszcze przeraża, ale już nie chwyta za gardło ani za serce. Nic nie możemy poradzić, więc sięgamy po pilota, podróżujemy w inne miejsce wirtualnego świata, szukamy pogodnego filmu, najlepiej sitcomu, powracamy na prognozę pogody.
Porusza nas dopiero śmierć naszego żołnierza. Pojemność zbiornika na cierpienie jest ograniczona. Mówimy sobie, że w czasach, gdy nie było jeszcze telewizora w opłotkach globalnej wioski, ludzie nie wiedzieli, co się działo w dalekim świecie. Dziś wszystkie okrucieństwa świata ściekają do naszego telewizora jak plotki do kubka świniopasa, jeśli pamiętacie drodzy czytelnicy tę baśń Andersena, albo jak nazwiska bohaterów teczek do Wildsteina.
Wstrząsają nami jedynie megakatastrofy. Przy takich liczbach ofiar, jakie pochłonęło tsunami, terroryzm wydaje się złym karzełkiem z bajki. Obawiam się, że terroryści zdają sobie z tego sprawę i że ich sztaby pracują nad tym, by znów przeprowadzić jakąś spektakularną akcję, by zrobić światu spektakl podobny do klękających wieżowców na Manhattanie. Żałują pewnie, że nie mają mocy takich jak przyroda, że nie mogą spuścić potopu czy plag egipskich na współczesną ludzką Sodomę i Gomorę. Bóg, ratując z potopu Noego z jego arką, nie miał litości dla ludzi; woda zabiera wszystko, co staje jej na drodze, nie selekcjonuje na dobro i zło. Tak jak było w dawnych czasach, podczas wojen z innowiercami mówiono: zabijajcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich.
A człowiek stworzony na obraz i podobieństwo boskie uzurpuje sobie prawo do wykonywania wyroków. Czy ja już bluźnię, czy tylko wyciągam logiczne wnioski? Takie myśli przychodzą do głowy także wówczas, gdy z okazji rocznicy oglądamy dokumentalne fotografie i filmy z Auschwitz. Gdy widzimy doktora Mengele i ludzi poddawanych „badaniom”, gdy patrzymy na dzieci z wyciągniętymi rękami, na których widnieje numer, zastanawiamy się nad tym, jak to było możliwe. Niektórzy, a ja do nich należę, pytają siebie, czy w dalszym ciągu jest możliwe.
Dyskusja nad tym, czy obozy są polskie, czy niemieckie, czy tylko nazistowskie, była porażająca. Nie rozumiem, dlaczego ta zbrodnia z premedytacją, w kosmicznej skali, wykonana z niemiecką dokładnością, z wielką starannością oddzielania włosów na materace od złotych zębów, kości od tłuszczu przeznaczonego na mydło, ma być pozbawiona niemieckiej twarzy. Dokonano jej przecież w majestacie obowiązujących praw, ustaw i okólników, o jakich śnił w swych koszmarach Franz Kafka.
Wiemy, że nie zrobili tego ci Niemcy, z którymi jesteśmy dziś w Europie, ale pamięć jest także historią. Dobrze, że tylu światowych przywódców spotkało się na obchodach z okazji rocznicy wyzwolenia Auschwitz, że dotknęło historii.
Można mieć nadzieję, że nie usłyszymy, iż Mengele został wynajęty do badań przez jakiś polski instytut badawczy, bo przecież Doktor Śmierć działał na polskim terenie. Zawsze uważałam, że powinno się odróżniać obóz Auschwitz-Birkenau od miasta Oświęcim. Nie byłoby wtedy problemu z „polskim obozem śmierci”.
Stanowczy protest europosła Sonika podjęty przez wszystkich, bez wyjątku, naszych deputowanych i wszystkie partie jest budujący. Nie wolno sterylizować historii, nie można zdejmować z Niemców odpowiedzialności.
Brakuje nam łączenia i budowania. Nie chcemy ciągłego dzielenia przez jakieś mało znaczące spisy, poglądy, odcienie. Moje państwowotwórcze podejście mówi mi, że nasza Ojczyzna, nasze dobro wspólne, musi być całością, mimo partyjnych różnic, odmiennych poglądów czy programów, korzeni, teczek takich czy owakich. My, obywatele wolnego kraju, musimy się oprzeć sztucznym podziałom i ludziom szczującym nas na siebie. Inaczej nasz kraj znajdzie się w sytuacji rozwodzącego się małżeństwa z jednym dzieckiem. Jak je podzielić – wzdłuż czy w poprzek?

Wydanie: 06/2005, 2005

Kategorie: Felietony

Komentarze

  1. Mania
    Mania 12 kwietnia, 2018, 10:23

    Proroczy artykuł .

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy