Stadionowe eldorado

Stadionowe eldorado

Budowa stadionów na Euro 2012 będzie kosztowała nas co najmniej dwa razy więcej, niż zakładano. Czyli uboczny wątek afery hazardowej Gdy 18 kwietnia 2007 r. w walijskim Cardiff prezydent UEFA Michel Platini ogłosił decyzję przyznania Polsce i Ukrainie organizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Euro 2012, nasz kraj bez mała oszalał. Po raz pierwszy nad Wisłą miała być organizowana impreza sportowa porównywalna niemal z igrzyskami olimpijskimi. Był jeden mały problem – do czerwca 2011 r. powinniśmy zbudować kilka nowych stadionów. Tego samego dnia minister finansów Zyta Gilowska ogłosiła, że znalazła miliard złotych na budowę Stadionu Narodowego i Narodowego Centrum Sportu. Pieniądze miały pochodzić z hazardu. Minister Gilowska zapowiedziała zmiany w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, które dociążyłyby podmioty działające w tej sferze. Dodała też, że według szacunków resortu modernizacja kilku stadionów będzie kosztowała ok. 3 mld zł. Należało też ponieść dodatkowe koszty na budowę kilku odcinków autostrad. Niewielka to cena za impuls cywilizacyjny, jakim miała być organizacja Euro 2012. I wtedy zaczęły się schody. 25 października 2007 r. zatrzymany został przez Centralne Biuro Antykorupcyjne minister sportu Tomasz Lipiec. Prokuratura zarzucała mu m.in. przyjęcie korzyści majątkowej oraz uzależnienie czynności służbowej od otrzymania takiej korzyści. Zeznania obciążające Lipca złożył Tadeusz M., jeden z dyrektorów Centralnego Ośrodka Sportu, zatrzymany w czerwcu 2007 r. W mediach pojawiły się enuncjacje, że „lody miały być kręcone” także w związku z inwestycjami związanymi z Euro 2012. Samorozwiązanie Sejmu i wybory przerwały jakże pięknie rokujący dla polityków i działaczy Prawa i Sprawiedliwości proces przygotowań do organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej. Odpowiedzialność za znalezienie środków na budowę stadionów spadła na Platformę Obywatelską. W 2008 r. w kolejnych uzasadnieniach do projektów nowelizacji ustawy hazardowej znalazło się zdanie, iż „Jednym z celów planowanej nowelizacji ustawy jest pozyskanie dodatkowych środków dla Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej na budowę obiektów EURO 2012”. Rząd Donalda Tuska przejął pomysł Prawa i Sprawiedliwości. I trudno się temu dziwić. Od strony technicznej w resorcie finansów nad ustawą pracował zespół kierowany przez zastępcę dyrektora Departamentu Służby Celnej, Annę Cendrowską, która zajmowała się tą sprawą w latach 2006-2007. Wątki i okoliczności tych prac są obecnie przedmiotem wnikliwych dociekań sejmowej komisji śledczej. „Łączył ich sport”… i CBA W trakcie przesłuchania byłego ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetyny padły pytania delikatnie zahaczające o przetarg na budowę nowego wrocławskiego stadionu na Maślicach. Była to raczej sugestia, wątpliwość, wymagające potwierdzenia niejasne przeczucie, że sprawa ta w 2008 r. znalazła się w kręgu zainteresowań Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Biorąc pod uwagę fakt, że w 2007 r. biuro zatrzymało ministra Lipca, było wysoce prawdopodobne, że to, co działo się wokół wrocławskiego przetargu, musiało interesować podwładnych Mariusza Kamińskiego. Jest dla mnie jasne, że głównym, choć zapewne nigdy niewymienionym celem operacji „Yeti” byli nie Zbigniew Chlebowski ani Mirosław Drzewiecki, lecz wicepremier i minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna. CBA wiedziało i zapewne interesowało się grupą prominentnych znajomych obecnego przewodniczącego Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. We Wrocławiu zwykło się mówić, że „łączył ich sport”. Było to grono przyjaciół i znajomych „ponad podziałami”. Na meczach czołowej polskiej drużyny koszykówki – Śląska Wrocław – można było spotkać polityków: prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, Grzegorza Schetynę, Ryszarda Czarneckiego i Jerzego Szmajdzińskiego, obecnego prezesa Ekstraklasy SA Andrzeja Ruskę, mecenasa Józefa Birkę – bliskiego współpracownika właściciela Polsatu Zygmunta Solorza…, by wymienić najbardziej znaczące persony. Nie zdziwiłbym się, gdyby funkcjonariusze i kierownictwo CBA uznali owo szacowne gremium za kliniczny przypadek „układu”. Ryszard Sobiesiak nie był w tym gronie postacią pierwszoplanową. Jego znajomość ze Schetyną wydaje się powierzchowna. Z informacji, które posiadam, wynika, że w latach 2008–2009 kontakty obu panów były sporadyczne i na pewno nie dotyczyły tematyki hazardowej. Schetyna, gdy objął fotel ministra, oddał swój telefon (a raczej telefony) asystentom, a ci dokonywali selekcji rozmówców. Wicepremier wiedział, że niefrasobliwe kontakty

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2010, 2010

Kategorie: Kraj