Choć w filmach Allena wszyscy aktorzy są od niego młodsi, on robi wrażenie ich rówieśnika Najchętniej oglądam arcydzieła, filmy wybitne i bardzo dobre. Z innych powodów – trochę takich, dla których antropologowie czy socjologowie prowadzą badania terenowe – mogę oglądać filmy marne czy złe. Najtrudniej mi idzie oglądanie filmów średnich, tych tworów najmniej oryginalnych w tym, co dobre, i w tym, co złe. Ponieważ ogólnie wielbię Woody’ego Allena, nie bardzo wiedziałam, co mam zrobić z „Życiem i całą resztą” – trochę się bałam, że będzie to taki twór średni w klasie Allena, a to też mogłoby mi sprawić kłopot. Już się napatrzyłam na np. „Klątwę skorpiona”, skądinąd sympatyczną, i nie chciałam więcej oglądać Allena koło sześćdziesiątki, który nadal rozkochuje w sobie kobiety młodsze od siebie o lat co najmniej 25, nie dlatego, żebym to uważała za coś zdrożnego, ale dlatego, że już to widziałam. A poza tym najbardziej mnie ciekawi raczej to, co Woody Allen pocznie ze swoim wiekiem, jak sobie z nim poradzi. Stare numery, nowe wcielenia W jego filmach – przynajmniej od kiedy przekroczył czterdziestkę – kobiety, które mu partnerują, zawsze są znacznie od niego młodsze. Od jakiegoś już czasu u niego na ekranie nie ma aktorów, a już na pewno aktorek, w wieku Allena, ale choć wszyscy są od niego młodsi, on robi wrażenie ich rówieśnika. Widocznie tak już jest, że Woody Allen jest młodszy od samego siebie. Niemniej jednak młodość psychiczna to jedna sprawa, a wiek realny to druga. Jakoś je trzeba pogodzić. W „Klątwie skorpiona” Allen poszedł starym tropem, który zawsze polegał na tym, że bohater – ten niewysoki i chuderlawy, odwiecznie łysiejący, w okularach, neurotyczny, gapowaty, z mnóstwem lęków i fobii – swoje pozorne braki przeistaczał w powaby, w magnetyczną moc nowojorskiego uroczego świra, który na ludzi i życie patrzy generalnie ciepło i aprobująco. (O ileż powabniejszy od polskiego świra z „Dnia świra” – polski świr przede wszystkim nie jest życzliwy i ocenia, ocenia i ocenia. Wybawia go to, że ocenił i samego siebie. Ach, jakiż to piękny i straszny film). Oczywiście, ten męsko-ludzki powab przyciąga kobiety atrakcyjne intelektualnie i fizycznie, ale najciekawiej jest wtedy, kiedy są ześwirowane podobnie jak on sam. W „Manhattanie” ponad 40-letni wówczas bohater porzucił 18-letnią bardzo zrównoważoną dziewczynę dla starszej i mało zrównoważonej – i ja chyba najbardziej z jego par lubię wyrazisty zestaw Woody Allen – Diane Keaton z „Manhattanu”. Bardzo też lubię niedoszłą parę z „Mężów i żon” – Woody Allen jako profesor i Juliette Lewis jako jego studentka. Z kolei w „Celebrity” zrealizował pomysł, by samego siebie oglądać w innym wcieleniu, i tę postać, którą powinien grać sam Allen, grał Kenneth Branagh. Młodszy i zupełnie inny; atletyczna, anglosaska uroda Branagha, jego raczej niezbyt ekspresyjna twarz miały zastąpić specyficzną gapowatość i pospieszną nerwowość Allena. Zupełnie jakby Allen wlazł do takiego niedźwiedzia, z którym kiedyś można było się fotografować w Zakopanem, i szamotał się w środku, niewidzialny dla obiektywu, co odbijało się w ruchach niedźwiedzia, czyli Branagha. Młodość w innych czasach Ale „Życie i cała reszta” mnie nie rozczarował, to dobry film! Woody Allen gra postać drugoplanową, nie uwodzi żadnej kobiety, jego Dobel – tak się zwie postać – jest rodzajem samotnika. Więc same nowości. Dobel i młody pierwszoplanowy bohater, też nowojorski Żyd, są pisarzami skeczów, pewnie należałoby powiedzieć po polsku satyrykami, choć to nie to samo. Żaden nie wyróżnia się szczególną pogodą ducha, ale jak wiadomo, ludzie, którzy bawią innych, nie muszą być weseli; różne są rodzaje humoru: wisielczy, czarny, absurdalny i intelektualny, zazwyczaj są to smutne rodzaje bycia wesołym. Młody człowiek stoi akurat przed pewnymi zadaniami, z którymi należy sobie poradzić, aby móc się wybić na psychiczną niezależność. Otóż ma on agenta (gra go mój ulubieniec Danny DeVito) nieudacznika, który nie dość, że niewiele się trudzi dla młodego człowieka i wrabia go w byle co, to jeszcze chce właśnie przedłużenia kontraktu na następne długie lata. Zdrowo by było nie przedłużyć kontraktu, ale młody człowiek jest wychowany prawdziwie po staroświecku: współczujący, empatyczny, umiarkowanie tylko rywalizacyjny, uczuciowy i dostępny, ma wiele względów dla innych.
Tagi:
Bożena Umińska









