Statystyczny rolnik na 100 ha

Można wydzierżawić można kupić, trzeba dobrze gospodarować Rozmowa z mgr inż. Franciszkiem Kuncewiczem, dyrektorem Terenowego Oddziału Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Gorzowie Wlkp. – Obecne województwo lubuskie obejmuje teren dwóch byłych województw gorzowskiego i zielonogórskiego, zaliczanych do obszarów o największym obszarze rolnictwa państwowego. Wasz oddział ma więc zapewne dużą część gruntów w województwie. – Ziemi popegeerowskiej i ze zlikwidowanego Państwowego Funduszu Ziemi przejęliśmy ponad 350 tys. hektarów. Część – około 20% – tej ziemi sprzedaliśmy, znacznie więcej wydzierżawiliśmy, 7% przekazaliśmy nieodpłatnie na cele gospodarcze i społeczne. Zagospodarowane jest w chwili obecnej ponad 75% naszych zasobów. Wynik ten był już znacznie lepszy, przekraczał wyraźnie 80%, ale część wróciła do nas po rozwiązaniu wielu umów dzierżawnych. Po reformie administracyjnej w 1999 roku oddziałowi AWRSP w Poznaniu przekazaliśmy 13,5 tys ha, a oddziałowi szczecińskiemu prawie 70 tys ha. My z kolei otrzymaliśmy od agencji w Poznaniu ponad 4,8 tys ha. Nasz oddział przejął więc nieco ponad 356 tys. ha ziemi z Zasobu Własności Rolnej SP. – Przyszło wam działać od samego początku transformacji w sytuacji specyficznej. Przed półwieczem były to tzw. ziemie odzyskane, więc indywidualnych gospodarstw było tu zawsze niewiele, a przeważały wielosethektarowe państwowe gospodarstwa rolne, po których wy dziedziczycie. – To nie do końca prawda. Gospodarstw indywidualnych nie było tu aż tak mało, jak to się powszechnie wydaje. Tu przecież dostawali ziemię osadnicy przesiedleni z dawnych ziem polskich, które po wojnie przypadły różnym republikom Związku Radzieckiego. Były – i są – też całe wsie zasiedlone przez żołnierzy, którzy przyszli z I Armią Ludowego Wojska Polskiego i tu znaleźli swoje miejsce. Ale rzeczywiście dominującą część areału zajmowały gospodarstwa będące własnością państwa. Obok gospodarstw ogólnorolniczych były także ogrodnicze, sadownicze, a także rybackie. – Taka specyfika ułatwia, czy też utrudnia proces zagospodarowania ziemi powierzonej waszemu oddziałowi we władanie? – Oczywiście, że taka specyfikacja wymuszała w przeszłości i nadal wymusza przejęcie określonego modelu przeprowadzania transformacji własnościowej. Brak w wielu rejonach woj. lubuskiego zdrowych i mocnych gospodarstw rodzinnych sprawia, że mamy ograniczony popyt na ziemię. Z drugiej zaś strony – dużą jej podaż. W tej sytuacji w niewielkim stopniu możemy liczyć na udział w przemianach własnościowych miejscowej społeczności. Może zaś bardziej niż w innych regionach kraju biorą w niej udział inne podmioty gospodarcze, tak krajowe, jak i zagraniczne. Np. prawie na 24 tys. ha – 13,5% całej dzierżawionej ziemi – u nas gospodarzą spółki z większościowym udziałem kapitału zagranicznego. Dalsze blisko 3 tys. ha jest we władaniu spółek, w których większość stanowi kapitał polski. – A jak wygląda sprawa wykupu ziemi przez cudzoziemców? Czy u was potwierdzają się częste obawy, że Niemcy wykupią polską ziemię? – To raczej symboliczne ilości. Cudzoziemcom w ogóle sprzedano dotąd trochę ponad 48 ha, czyli 0,07% ziemi sprzedanej przez tutejszy oddział AWRSP. Natomiast spółki z mniejszościowym udziałem kapitału zagranicznego kupiły ponad 2,5 tys ha, co stanowi 3,7% ogólnej sprzedaży. – Czy spotykacie się z problemem byłych właścicieli, Niemców, którzy mieli tu swoje posiadłości przed 1945 rokiem? – W zasadzie nie! Otrzymywaliśmy listy od potomków, spadkobierców byłych właścicieli z pytaniem: czy mogą ubiegać się o odzyskanie własności. Ponieważ według naszego prawa, taki zwrot majątków nie jest możliwy, odpowiadaliśmy, że nie. I właściwie problem jest już wyczerpany. Natomiast mamy dzierżawców-obcokrajowców, którzy zgodnie z naszymi przepisami uprawiają u nas ziemię. Nie jest to duży procent areału, nie sięga 10% naszych zasobów. Przeważają Niemcy, jest dużo Holendrów, Skandynawów – Duńczycy, Szwedzi, są Anglicy, jest jeden Francuz… Na razie nie mają szans na zakup ziemi rolnej, ale po wejściu do Unii Europejskiej będą mieli takie możliwości. Najprawdopodobniej ci, którzy teraz ją dzierżawią – po trzech latach, a ci, którzy przyjdą później – po siedmiu. Uprawiają po 500 do 1000 hektarów każdy. – Jak ich przyjmują polscy sąsiedzi? – Obserwujemy, że przybysze starają się wrastać w nasze społeczeństwo. Prawda, że jest im łatwiej gospodarzyć, bo przyjechali z większym kapitałem, mają łatwiejszy dostęp do kredytów, posługują się wyższą, nowocześniejszą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 41/2002

Kategorie: Rolnictwo