Odrzucenie ustawy ratującej szpitale przekreśliłoby sens mojej dalszej misji na stanowisku ministra Marek Balicki, minister zdrowia – Wydarzenia ostatnich tygodni już zakończone, ale długa głodówka w szpitalu starachowickim, okupacja szpitalnego pomieszczenia w Skarżysku-Kamiennej, protest techników radiologii – to wizytówki tego, co się dzieje w służbie zdrowia. – Jest to raczej wynik iluś lat niepodejmowania działań, a także przedłużających się od roku, w wyniku różnych oporów, prac sejmowych nad ustawą o pomocy publicznej. To właśnie doprowadziło do absurdalnej sytuacji, w której bardzo zadłużony szpital w Starachowicach wydaje na samą obsługę swojego długu 20 tys. zł dziennie. Podkreślam – nie na spłatę długu, lecz na związane z nim koszty: opłaty komornicze, odsetki karne itd. Daje to miesięcznie olbrzymią sumę 600 tys. zł, kwotę puszczoną z dymem, z której ani pracownicy, ani pacjenci nie mają nic. Ale też jest prawdą, że w Starachowicach niewiele zrobiono w ostatnich latach, aby wyjść z tej pętli zadłużenia. – Czy to znaczy, że szpitale są źle zarządzanymi firmami? – Jest różnie. Znam wiele pozytywnych przykładów, np. szpital w Zakopanem, który półtora roku temu był w gorszej sytuacji niż Starachowice. Ale powiat podjął konieczne decyzje, zatrudniono nowego dyrektora, wdrożono program naprawczy. Dzisiaj szpital spłaca długi i nawet osiągnął zysk, pracownicy widzą perspektywę rozwoju, pacjenci są zadowoleni. Choć oczywiście nie obyło się bez wyrzeczeń. – Głównym tematem szpitalnych niepokojów jest zadłużenie placówek, wielomiliardowe w skali kraju. – To prawda. Tyle że z mówienia niewiele wyniknie. Zadłużenie służby zdrowia kosztowało nas w zeszłym roku więcej, niż wydaliśmy na leczenie chorób nowotworowych. Na obsługę samego długu wydaliśmy ponad miliard, może nawet 1,5 mld zł, a na leczenie raka miliard. Można więc sobie wyobrazić, ile zyskamy, jeśli tych niepotrzebnych kosztów nie będzie. Temu ma służyć ustawa o pomocy publicznej i restrukturyzacji, która będzie właśnie głosowana w Sejmie. – Lobby pacjentów powinno popierać te rozwiązania, ale w mediach pokazywane są na przykład zdesperowane pielęgniarki. Trudno się dziwić, że ludzie odbierają propozycje zmian jako pogorszenie ich sytuacji. – Pracownicy służby zdrowia są zaniepokojeni, bo najczęściej, kiedy coś w przeszłości się zmieniało, to przeważnie ich kosztem. Stąd nieufność i niepokój. Niestety, tony tuszu zostały ostatnio zużyte na pisanie o teczkach, a brakowało w mediach szerokiej publicznej debaty o wspomnianej ustawie. No ale taka jest uroda naszego życia społecznego. – Jeśli rozmawiamy o pieniądzach, to ciekawa jestem, jak pan zareagował na wiadomość, że IPN dostanie 2 mln zł. Żal? Zazdrość? – 2 mln to nie są pieniądze, które by ekscytowały ministra zdrowia. Ale kiedy myślę o tym, że w Czechach w ogóle nie ma takiego instytutu, na Słowacji jest skromniejszy niż u nas, wtedy przypomina mi się budżet całego IPN. A to już są poważne pieniądze. Wiedziałbym, co zrobić z taką sumą. – Protesty, zapowiedzi strajków, głodówki, wszystko to wybuchło w styczniu. Dlaczego teraz? Przecież prace nad ustawą o pomocy publicznej, nazywaną kołem ratunkowym, trwają od dawna. – W grudniu było spokojnie. Drugie czytanie ustawy w Sejmie przeszło bez większych problemów. Nadszedł styczeń i można by pomyśleć, że opozycja poczuła niepokój z powodu spokoju, który zapanował w służbie zdrowia. Po raz pierwszy od czasu funkcjonowania najpierw kas chorych, potem Narodowego Funduszu Zdrowia udało się uzgodnić jeszcze w grudniu kontrakty z prawie wszystkimi placówkami. A nie tak dawno, kilka miesięcy temu, Jan Maria Rokita w rozmowie ze mną zapewniał, że usług medycznych nie uda się zakontraktować. Rozumiem, że w sytuacji, gdy takie przewidywania się nie sprawdziły, kłopot mają ci, dla których najważniejsze są słupki poparcia w sondażach. – A więc jest podtekst polityczny? – Weszliśmy w rok wyborczy. Politycy opozycji już się przymierzają do władzy i nie chcą, żeby coś jeszcze nam się udało. Gdyby kierowali się interesem pacjentów, powinni powiedzieć: chcemy wspierać jak najszybszą naprawę służby zdrowia. Bez względu na to, kto rządzi. Bo to jest szczególna dziedzina. – Jakie są założenia ustawy o pomocy publicznej, która ma pomóc szpitalom w często katastrofalnej sytuacji? Bo o całkowitym, bezwarunkowym oddłużeniu nie ma mowy? – Nie ma takich możliwości. Co by wówczas powiedzieli ci, którzy zakasali rękawy i wzięli się do realizacji często bardzo
Tagi:
Iwona Konarska









