Straszak ze Strasburga

Straszak ze Strasburga

Nasi sędziowie zaczynają rozumieć, że Europejski Trybunał Praw Człowieka nie pochwali za trzymanie kogoś latami w areszcie, bo sąd czeka na opinię biegłego Dr Marcin Górski – pracownik naukowy Katedry Europejskiego Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Łódzkiego Trybunał w Strasburgu aż w ponad 90% spraw wnoszonych przez Polaków stwierdza, że ich skargi są uzasadnione, a nasz kraj łamie Europejską konwencję praw człowieka. Żyjemy w państwie bezprawia? – Nie aż tak. Sprawy rozstrzygane przez Trybunał stanowią drobny wycinek trafiających do niego skarg. Większość zostaje wcześniej oddalona – 96% skarg trafiających ze wszystkich państw będących stronami konwencji jest uznawanych za niedopuszczalne lub skreślanych. Można zatem powiedzieć, że tak naprawdę nasze państwo przegrywa z obywatelami w niewielu przypadkach. Gdy sprawa jest już rozpatrywana w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, oznacza to, że skarga jest dopuszczalna, a materiał dowodowy przeciwko państwu bardzo silny. Wtedy rzeczywiście Polska najczęściej przegrywa, ale podobnie dzieje się w przypadku skarg z innych państw europejskich. Dzięki temu, że coraz więcej państw ratyfikowało Konwencję praw człowieka, możemy się pocieszać, że nie wypadamy najgorzej. Odkąd jesteśmy stroną tej konwencji i uznaliśmy 1 maja 1993 r. jurysdykcję Trybunału, z naszego państwa wpłynęło ponad 40 tys. skarg do ETPC. Do rozpoznania zakwalifikowano jednak niewiele ponad tysiąc. Dlaczego tak mało? – To, że jesteśmy absolutnie przekonani, że sąd nas skrzywdził, wydając niesprawiedliwy wyrok, nie stanowi jeszcze należytej przesłanki, by wygrać w Strasburgu. Ogromna większość skarg nie dotyczyła złamania konwencji lub była w oczywisty sposób bezzasadna albo niedopuszczalna. Ludzie skarżą się na rozmaite krzywdy – ale często nie na naruszenia praw i wolności chronionych konwencją i protokołami do niej. Często też nie wyczerpują wszystkich możliwości odwoławczych w kraju, zwłaszcza że wniesienie skargi do ETPC jest bezpłatne (i mam nadzieję, że takie pozostanie), a na etapie wstępnym nie ma obowiązku korzystania z pomocy adwokata lub radcy. Każdy może więc pisać, co mu serce dyktuje. Zdarzało się, że ktoś, komu naczelnik urzędu skarbowego wydał niekorzystną decyzję, od razu pisał do Strasburga. W takich przypadkach skargi nie mogą dojrzeć do rozstrzygnięcia przez Trybunał. Statystyki Trybunału w Strasburgu pokazują, że w ubiegłym roku wyraźnie spadła liczba spraw przegrywanych przez nasze państwo. – Na 945 wyroków, które w latach 1997-2011 Trybunał wydał w sprawach dotyczących Polski, w 868 stwierdzono łamanie Europejskiej konwencji praw człowieka. Tak więc tylko 8,2% skarg było bezpodstawnych. Natomiast w okresie od 1 stycznia 2011 r. do końca stycznia 2012 r. ETPC wydał 71 wyroków, uznając, że konwencja została złamana w 54 przypadkach. Oznacza to, że w 22,5% spraw oddalono racje skarżących. Różnica jest zatem znacząca. Być może wynika ona z faktu, że wzrosła liczba państw będących stronami Europejskiej konwencji praw człowieka, są też więc nowi sędziowie, reprezentujący – nazwijmy to – zróżnicowane podejście do złożonych kwestii prawnych. Zapewne też, wbrew wszystkim wybuchającym histeriom, takim jak ostatnio na kanwie sprawy Amber Gold, generalnie poprawia się jakość wymierzania sprawiedliwości w Polsce, a świadomość standardów wymaganych przez konwencję jest coraz wyższa. Nasi sędziowie zaczynają rozumieć, że trzymanie kogoś trzeci rok w areszcie, dlatego że sąd czeka na opinię biegłego, albo cenzurowanie korespondencji osadzonych do Trybunału w Strasburgu to nie są fortunne pomysły. Istnieje pogląd, że polskie skargi dla zasady są często utrącane już na etapie wstępnym przez polskich prawników pracujących w ETPC, do których trafiają, jeśli są pisane w naszym języku. – Nie sądzę, by tak się zdarzało. Natomiast gdy skarga zostanie zakwalifikowana do rozstrzygnięcia przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, rozpatruje ją izba złożona z sędziów z różnych państw, w tym tylko jednego z Polski. Oczywiście skarga może być napisana po polsku, nie ma żadnych przeszkód. Dobrą praktyką powinno być jednak komunikowanie się z Trybunałem w języku szerzej znanym, bo w tłumaczeniu pewne ważne niuanse mogą się zagubić. Jakie? – Np. w jednej ze spraw obywatel polski użył wobec strażnika miejskiego określenia ćwok. Został skazany za znieważenie funkcjonariusza publicznego, zaskarżył Polskę do ETPC za naruszenie art. 10 konwencji, dotyczącego swobody wypowiedzi – i przegrał. Nie można wykluczyć, że pewien wpływ na to miał sposób przetłumaczenia słowa ćwok. To orzeczenie Trybunału zostało

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 39/2012

Kategorie: Wywiady