„Strażnik” naszych pieniędzy

„Strażnik” naszych pieniędzy

Fot. Jan Bielecki/East News, Warszawa 10.06.2016 20. posiedzenie Sejmu VIII kadencji. Sejm wybral nowego Prezesa Narodowego Banku Polskiego N/z: Adam Glapinski

Czy dla dobra polskiego systemu bankowego Adam Glapiński nie powinien złożyć dymisji? W piątek, 7 grudnia, pod budynkiem Narodowego Banku Polskiego w Warszawie przed godz. 8 zjawiła się grupa osób. Obywatele RP. Manifestanci przykleili do szyb artykuły z „Gazety Wyborczej” i „News­weeka”, które opisywały aferę Komisji Nadzoru Finansowego. Usunięcia tych artykułów domaga się NBP. Rozwinęli też transparenty z napisami: „Glapiński, prawdy nie zakneblujesz”. Ich przedstawicielka, reprezentująca Obywateli RP Agnieszka Dzikowska, mówiła mediom: „Domagamy się, aby Adam Glapiński, prezes NBP, zachował się zgodnie ze standardami demokratycznymi i ustąpił z zajmowanego stanowiska. Uważamy, że swoim postępowaniem dowiódł, iż nie ma moralnej legitymacji, aby pozostawać prezesem najwyższej krajowej instytucji finansowej, od której zależy bezpieczeństwo ekonomiczne państwa i jego obywateli”. Tak oto afera KNF, która wybuchła prawie miesiąc temu, zatacza kolejne kręgi. I z każdym dniem zbliża się niebezpiecznie do prezesa Glapińskiego. A on sam zachowuje się w sposób coraz bardziej nerwowy. Czy ma powody? Przypomnijmy: spotkanie właściciela Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego z przewodniczącym KNF Markiem Chrzanowskim odbyło się w siedzibie KNF 28 marca. Czarnecki przyjechał na nie wezwany przez Chrzanowskiego. Domyślał się, jaki będzie temat spotkania, bo wziął ze sobą dyktafony. Wtedy właśnie Chrzanowski miał złożyć Czarneckiemu propozycję korupcyjną (on sam nie przyznaje się do winy). Wybór należał do biznesmena – albo jego bank, który przeżywał kłopoty, zostanie przejęty za złotówkę w ramach tzw. planu Zdzisława, albo właściciel rozpocznie jego restrukturyzację, zatrudniając do tego wskazanego przez Chrzanowskiego prawnika, Grzegorza Kowalczyka. Za sumę ok. 40 mln zł. Potem, po rozmowie, którą Chrzanowski uznał za udaną, szef KNF zaprowadził Czarneckiego do prezesa NBP Adama Glapińskiego. Po co? „Z perspektywy bankiera wyglądało to jak wizyta u »ojca chrzestnego«” – tak napisała „Gazeta Wyborcza”. I trudno temu wrażeniu się dziwić. Do prezesa NBP nie wchodzi się ot tak, z ulicy, bez zapowiedzi. Jak najbardziej uprawnione jest myślenie, że Chrzanowski zaprowadził Czarneckiego do Glapińskiego, aby potwierdzić, że deal został zawarty. Czy ta rozmowa też została nagrana? To jeden z bardziej tajemniczych elementów całej sprawy. Po 13 listopada, gdy afera wybuchła, pojawiły się bowiem informacje, że jest również nagranie rozmowy, w której bierze udział Glapiński. Ale reprezentujący Czarneckiego mecenas Giertych temu zaprzeczył. W niedzielę, 18 listopada, późnym wieczorem zebrał się Komitet Stabilności Finansowej, który debatował nad kondycją banków Leszka Czarneckiego, Getin Noble Banku i Idea Banku. Po kilku godzinach, w nocy, wydano komunikat, że „Narodowy Bank Polski zadeklarował gotowość natychmiastowego uruchomienia wsparcia płynnościowego w celu zapewnienia obsługi zobowiązań wobec klientów banków: Getin Noble Bank oraz Idea Bank”. Co takiego się stało, że trzeba było ściągać przedstawicieli NBP i Ministerstwa Finansów w niedzielny wieczór? Żeby ogłosili, że banki Czarneckiego są bezpieczne, że w razie kłopotów zostaną dokapitalizowane przez NBP? To w poniedziałek rano byłoby już za późno? Być może to przypadek, ale akurat na poniedziałek przewidziane było przesłuchanie Leszka Czarneckiego w prokuraturze. Trwało wiele godzin. A dwa dni wcześniej Roman Giertych zapowiedział, że tego dnia złoży w prokuraturze nagranie rozmowy Leszka Czarneckiego z szefem KNF i „innymi przedstawicielami tej instytucji”. Mówił też, że „na taśmie słychać i widać, jak przedstawiciele urzędu państwowego bez żenady potwierdzają, że wiedzą o planie przejęcia banku za złotówkę”. Zwróćmy uwagę – Giertych nic wtedy nie powiedział o nagranej rozmowie z Glapińskim. Tymczasem w ubiegłym tygodniu przyznał, że w prokuraturze są trzy nagrania: jednej z rozmów z Chrzanowskim, kolejna taśma, na której jest Glapiński, i ze spotkania w KNF. Ta sytuacja stawia Adama Glapińskiego w bardzo niekomfortowej, mówiąc delikatnie, sytuacji. Po pierwsze, to on był patronem kariery Marka Chrzanowskiego, swojego studenta, i to on rekomendował go na stanowisko szefa KNF. „Znam pana profesora i z uczelni, i ze współpracy, zawsze miał najwyższe standardy, profesjonalne, merytoryczne, uczciwości, patriotyzmu i wszelkie inne. Mam o nim jak najlepszą opinię”, bronił go już po wybuchu afery. Można to zrozumieć, w systemie władzy KNF tworzyła z NBP wspólny front, premier Morawiecki i jego Ministerstwo Finansów nie mieli tu większych wpływów. Ta wrogość między dwiema stronami ulicy Świętokrzyskiej (po jednej jest NBP, po drugiej resort finansów) była

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 50/2018

Kategorie: Kraj