Strefa euro na rozdrożu

Strefa euro na rozdrożu

Jeśli nie uda się poskromić światowych rynków finansowych, Unia Europejska nie rozwiąże swoich problemów Temat kłopotów strefy euro zszedł wprawdzie z pierwszych stron gazet i czołówek dzienników telewizyjnych, ale nie oznacza to, że politycy w czasie ostatniego szczytu w Brukseli (8-9 grudnia 2011 r.) znaleźli na nie panaceum. Do tego jeszcze daleko, zwłaszcza że nie wiadomo, czy w ogóle ono istnieje, z drugiej strony – likwidacja strefy euro jest niemożliwa bez poniesienia olbrzymich kosztów. Uzdrowienie światowych finansów wymaga okiełznania neoliberalizmu na rzecz zwykłego liberalizmu. Oznacza to potrzebę wypracowania i wprowadzenia ponadnarodowej kontroli światowych rynków finansowych. To, co obecnie proponuje Unia Europejska, byłoby cząstką globalnej kontroli. Bez niej globalny wolny rynek doprowadzi do kryzysu, jakiego świat jeszcze nie widział, przy którym kryzys z lat 1929–1933 będzie drobnym incydentem. Dlatego dyskusji o federalnym charakterze strefy euro na kontynencie towarzyszyć powinna dyskusja na forum światowym, która zastąpiłaby jałowe dysputy w ramach WTO czy innych tego typu instytucji. Trzeba bowiem najpierw poskromić światowe rynki finansowe. Utrzymanie strefy euro wymaga zasadniczych zmian instytucjonalnych, ponieważ dotychczasowymi metodami nie uda się przedłużyć jej żywota. Przyczyny są dwojakiego rodzaju. Część związana jest z genezą strefy, a część wynika z kłopotów dnia dzisiejszego, zwłaszcza ze światowego kryzysu finansowego. Przyczyny historyczne Do przyczyn historycznych zaliczyć należy przede wszystkim naiwność twórców strefy euro. Jej ojcem chrzestnym był Amerykanin Robert A. Mundell, który jeszcze w 1961 r. położył pod nią podwaliny w formie tzw. optymalnego obszaru walutowego, argumentując, że zastąpienie walut narodowych pieniądzem międzynarodowym może tylko pomnożyć korzyści z rozwoju gospodarczego i ogólnej współpracy. Mundell wierzył przy tym, że mogą to zrobić państwa narodowe drogą umów międzynarodowych. Nie sformułował jasno wymagań utworzenia federacji państw; wierzył, że istniejące instytucje Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej będą w stanie ujednolicić metody polityki gospodarczej prowadzonej przez poszczególne kraje członkowskie. Ujednolicenie to postępowało krok po kroku, począwszy od strefy wolnego handlu, poprzez unię celną, wspólny rynek, aż po unię walutową i unię ekonomiczną. W 1999 r. uznano, że nadeszła pora na rezygnację z walut narodowych i wprowadzenie waluty międzynarodowej w postaci euro. Początek był niezwykle optymistyczny. Pozycja euro w relacji do dolara i innych walut międzynarodowych (np. franka szwajcarskiego, funta szterlinga i jena) szybko się umocniła, zapewniając mu pozycję drugiej waluty rezerwowej świata, po dolarze. Notowania euro na międzynarodowych rynkach finansowych poszły w górę, znacznie powyżej kursu ustalonego na wejściu. Niestety, w 2008 r. najpierw w Ameryce, a potem w Europie i w innych miejscach pojawił się kryzys finansowy. Nowe zagrożenia dla euro Światowy kryzys finansowy zrodził nieprzewidywane wcześniej kłopoty w strefie euro. Część pojawiła się ze względu na różnice w polityce gospodarczej, które zaczęły narastać w miarę pogłębiania się kryzysu. Inne stały się efektem znacznego zwiększenia liczby państw członkowskich Unii Europejskiej i różnego poziomu ich rozwoju. Kryzys finansowy zrodził tendencje do przedkładania interesów narodowych ponad wspólne, międzynarodowe. Jest to naturalna reakcja w każdej sytuacji kryzysowej. Narastać więc zaczęły różnice w polityce finansowej i budżetowej, płacowej i cenowej, socjalnej i emerytalnej. Rygory wprowadzone w strefie euro się rozluźniły, zwłaszcza trzyprocentowy udział deficytu budżetowego w produkcie krajowym brutto w kilku krajach został znacznie przekroczony, podobnie jak rozmiary długu publicznego. Dotyczyło to szczególnie Grecji, Irlandii, Włoch, Hiszpanii i Portugalii. W rezultacie kraje te znalazły się na cenzurowanym agencji ratingowych i banków. Wzrosły koszty otrzymywania nowych kredytów, pojawiły się trudności ze sprzedażą obligacji. Kryzys finansów publicznych stał się faktem. Pozostało tylko zwrócenie się do krajów UE z prośbą o pomoc kredytową na preferencyjnych warunkach. Rynki finansowe nie pozostały bowiem obojętne, podnosząc koszty kredytowania unijnych bankrutów, czego dobitnym przykładem jest Grecja. W efekcie deficyt budżetowy tego kraju zaczął się zwiększać w tempie postępu geometrycznego, a jego likwidacja stała się nierealna. Co gorsza, Grecy nie przyjęli do wiadomości potrzeby zaciśnięcia pasa, rezygnacji z uzyskanych od rządu preferencji finansowych i rozpoczęcia procesu ograniczania wydatków oraz zwiększania dochodów budżetowych. Niestety,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2012, 2012

Kategorie: Opinie