Strzał w stopę

Strzał w stopę

Dyskusji o „Krytyce Politycznej” i lewicy w Polsce ciąg dalszy „Środowisko Krytyki Politycznej to kolos na glinianych nogach. Efektowna wydmuszka. Ciekawy fenomen z dziedziny public relations”, ironizuje Michał Sutowski w pierwszych zdaniach tekstu „Bratobójczy ostrzał” („Przegląd”, nr 24/2008). Problem w tym, że niechcący powiedział prawdę, swym tekstem de facto potwierdzając całą krytyczną wobec „KP” argumentację. A jedyny w całej dyskusji strzał to ten oddany przez niego samego – we własną stopę. Z tekstu studenta UW możemy się dowiedzieć, iż surowa ocena braku zainteresowania „KP” sprawami gospodarczymi to „zmaganie z wyimaginowaną rzeczywistością”, „zarzut nieprawdziwy i pozbawiony sensu” czy – w najlepszym wypadku – rezultat „wątpliwej rzetelności w zbieraniu informacji”. Wypada zatem, opierając się na suchych i powszechnie znanych faktach, wytknąć Sutowskiemu wyraźne braki w znajomości poczynań własnej redakcji. Przyjrzyjmy się działalności „Krytyki” w ostatnim tylko roku. W najnowszym, 14. numerze kwartalnika tematy ekonomiczne zajmują 20 z ponad 400 stron. W poprzednim – 23, co stanowi około 5% zawartości pisma. Wydawnictwo „KP” działa od niespełna roku i w tym czasie zdołało już wydać wiele tytułów dotyczących sztuki, filozofii i polityki, ale ŻADNYCH ekonomicznych! Inną kwestią jest nazywanie ekonomicznymi publikacji, które trudno w ten sposób zakwalifikować. Zrozumiałe, iż w obliczu krytyki Sutowski chętnie mianowałby ekonomistami także Zizka, Ranciere’a i Badiou. Nie zmieni to jednak faktu, iż ani oni, ani Dunn, Castells czy Himanen znawcami gospodarki nie są, a ich prac żadną miarą nie można uznać za ekonomiczne. Zwłaszcza że na tematy, o których piszą, powstają książki i analizy ekonomiczne z prawdziwego zdarzenia. Sutowski wspomina dalej o planach wydania „gigantów współczesnej ekonomii”, jak nazywa niejakich Floridę i Frydmana. Zdanie to u ekonomisty może wzbudzić jedynie uśmieszek politowania, a jego autor dowodzi co najwyżej własnej ignorancji w poruszanej kwestii. Przypadkowość i brak myśli przewodniej wyzierające z – najwyraźniej skleconej naprędce – listy planowanych publikacji „ekonomicznych” „KP” dowodzą dokładnie tego samego. Sutowski dodaje następnie, iż „gros publicystyki ludzi „KP” poświęcone jest właśnie gospodarce”. Po pierwsze, nie odpowiada to zupełnie na pytanie, dlaczego sztuka, literatura i filozofia są w oczach ludzi „KP” warte książek, debat i setek stron w kwartalniku, a gospodarka – co najwyżej – kilku gładkich zdań w prasie. Różni nas także zasadniczo rozumienie pojęcia gros, gdyż w morzu „publicystyki obyczajowej” pojawiają się jedynie sporadyczne teksty, w dodatku zwykle będące polemikami, a nie inicjujące dyskusje. Mało tego, Sutowski z braku jakichkolwiek kompetentnych w tej dziedzinie osób w składzie REDakcji „inkorporuje” choćby Artura Domosławskiego, dziennikarza „Gazety Wyborczej” i współpracownika miesięcznika „Le Monde diplomatique”, o którym można co najwyżej powiedzieć, że sympatyzuje z „KP”. To zaiste rozpaczliwa próba znalezienia argumentów na potwierdzenie tezy nie do obrony. Reprezentowana przez studenta politologii „Krytyka Polityczna” zachowuje się jak dziecko, które grając w piłkę, stłukło szybę w oknie i nie chce się przyznać. Kwartalnik istnieje od sześciu lat, wydaje książki od półtora roku, a od lat organizuje różnego typu spotkania i debaty. Widać jak na dłoni, iż sprawy gospodarcze nigdy nie były dla tego środowiska istotne. Jeżeli mają się stać takimi w najbliższej przyszłości, tym lepiej dla „KP” i całej lewicy w Polsce. Po co jednak iść w zaparte? W myśleniu ludzi „KP” o problemach gospodarki widać tymczasem zdecydowanie bardziej fundamentalny problem. Sutowski zdaje się niestety uważać, iż „wszyscy jesteśmy ekonomistami”, więc za ekonomiczne uznaje pisane przez laików artykuły w prasie czy książki socjologów lub filozofów. To pogląd niezwykle krzywdzący i niebezpieczny. Krzywdzący, bo dezawuuje zupełnie ekonomię jako naukę. I nie ma tu znaczenia, czy ktoś uprawia ekonomię matematyczną, czy też para się historią myśli ekonomicznej. Na drugi plan schodzą także problemy światopoglądu i ideologii, tak mocno zarysowujące się w badaniach nad gospodarką. Ekonomia to NAUKA. Nauka, która posiada swój warsztat, swoje narzędzia i wymaga – jak każda inna dyscyplina – wieloletniego, profesjonalnego przygotowania. Tymczasem Sutowski próbuje nam wmówić, iż erzac w wydaniu „KP” to najczystsza ekonomia. Nie jest on zresztą odosobniony w swoim przekonaniu. Żaden dziennikarz czy polityk nie pozwala sobie przecież np. na publiczne wypowiadanie opinii na temat skuteczniejszej –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 28/2008

Kategorie: Opinie