Świadectwo nieodpowiedzialnego populizmu

Świadectwo nieodpowiedzialnego populizmu

Powodzenia inwestycji finansowych nikt nie zagwarantuje. Pracowicie gromadzony kapitał może się rozpłynąć Rządowi eksperci najwyraźniej uświadomili sobie ostatnio, że publiczny system emerytalny (ZUS), działający na obecnie obowiązujących zasadach, w przyszłości nie będzie w stanie wypłacać godziwych emerytur. Powraca idea stworzenia systemu dodatkowego, tym razem dobrowolnego oszczędzania na starość. Jest oczywiste, że z punktu widzenia pojedynczego Kowalskiego oszczędzanie na starość, gromadzenie indywidualnego kapitału emerytalnego, wydaje się godne uznania. W przyszłości ów zapobiegliwy Kowalski będzie w stanie uszczknąć więcej z ogólnonarodowego dostępnego tortu (tj. produktu krajowego brutto) niż jego rówieśnicy, którzy owego kapitału nie zgromadzili. Co więcej, polepszona kondycja materialna emerytowanego Kowalskiego nie oznaczałaby zauważalnego zmniejszenia części PKB trafiającej do osób w przyszłości zarobkujących. Ogół osób zawodowo aktywnych nie musiałby być obciążony zwiększonymi bieżącymi wpłatami na ZUS. Nieubłagane prawa arytmetyki Co jednak się stanie, gdy oszczędzanie na starość zrobi się powszechne? Część PKB, do której będą mieli prawo posiadacze zgromadzonych oszczędności emerytalnych, stanie się wielkością zauważalną. Podobnie jak uszczerbek PKB przypadającego pokoleniu wciąż aktywnemu zawodowo. Nieuchronna będzie jakaś forma konfliktu międzypokoleniowego. Ekonomicznie konflikt ten zostanie najpewniej rozstrzygnięty na niekorzyść przyszłych emerytów (nawet tych przezornych) – poprzez przyśpieszoną inflację i erozję wartości nabywczej zgromadzonych oszczędności. Mniej prawdopodobne byłoby stosowne ograniczenie (np. przez wyższe opodatkowanie) bieżących dochodów pozostawionych do dyspozycji osobom wciąż zarobkującym. Dopóki rozmiary PKB są określone, wielkość konsumpcji realizowanej przez pokolenie aktywne zawodowo określa też wielkość konsumpcji pozostawionej seniorom (i vice versa). Tego arytmetycznego (!) faktu nie zmieni żaden system emerytalny. Stwierdzenie to odnosi się zarówno do rozważanego przez rząd systemu z dobrowolnymi planami kapitałowymi (emerytalnymi), jak i do obecnego systemu publicznego (ZUS). Jest świadectwem nieodpowiedzialnego populizmu – lub totalnej ekonomicznej ignorancji – obietnica wprowadzenia systemu emerytalnego, który w przyszłości zapewni godne emerytury bez jednoczesnego zmniejszenia przyszłych dochodów pokoleń zawodowo aktywnych. Można oczekiwać, że pieniądze lokowane w pracowniczych planach kapitałowych będą pracować na swoich właścicieli – przynosząc zyski z inwestycji w instrumenty finansowe (np. w akcje funduszy inwestycyjnych lub firm notowanych na giełdach). W najlepszym wypadku, gdy inwestycje takie okażą się trafione, ich właściciele (emeryci) będą mieli w przyszłości prawo do większego udziału w PKB – kosztem przyszłego pokolenia aktywnego zawodowo. Jednak powodzenia inwestycji finansowych nikt i nigdzie nie zagwarantuje. Jest całkiem prawdopodobne, że inwestycje takie skończą się stratami. Wyrzeczenia oszczędnościowe, ograniczanie bieżącej konsumpcji pójdą wtedy na marne. Pracowicie gromadzony kapitał się rozpłynie – w ostateczności wzbogacając wąską grupkę rzeczywistych znawców (i animatorów) rynków finansowych oraz urzędowych administratorów systemu. Perspektywa sytej i bezpiecznej starości okazałaby się wtedy iluzją. Najprawdopodobniej rządy będą wtedy zmuszone (politycznie i moralnie) do podtrzymywania standardów życiowych nieszczęsnych ciułaczy w pracowniczych planach kapitałowych. Straty z tytułu indywidualnych spekulacji, do których proponowany system będzie zachęcał, mogą więc ponieść finanse publiczne (ZUS) – i ogół pracujących w przyszłości. System oparty na iluzji Krytyka pomysłów kolejnej reformy emerytalnej nie oznacza akceptacji systemu obecnego. On także jest oparty na iluzji. Indywidualne wpłaty dokonywane przez przyszłych emerytów do ZUS nie tworzą żadnego indywidualnego kapitału, żadnych zindywidualizowanych oszczędności, nad którymi ZUS sprawowałby pieczę. Na indywidualnych kontach osób ubezpieczonych w ZUS są oczywiście jakieś zapisy księgowe. Ale nie istnieje żaden odpowiadający im kapitał. ZUS nie ma nawet gotówki ani depozytów bankowych, które rozmiarami odpowiadałyby kapitałom przyszłych (a i obecnych) emerytów. Prawda jest taka, że sam ZUS ma niemal zawsze pusty skarbiec i nielichy debet w bankach. Bieżące wypłaty emerytur dokonywane przez ZUS są pokrywane w miarę potrzeb (tj. permanentnie) przez przelewy z Ministerstwa Finansów. Gdzie u licha podziewają się bieżące składki mające wszak lądować na indywidualnych kontach w ZUS? Otóż sprawa jest dość prosta. Składki te nigdy tam fizycznie nie docierają. Są natychmiast wypłacane jako świadczenia trafiające do obecnych emerytów. Dzieje się tak dlatego, że ci ostatni również nie mogą polegać na dochodach z własnego kapitału zgromadzonego w ZUS. Z ich składek pochodziły bowiem wypłaty

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2018, 2018

Kategorie: Opinie