Europa prawie całkowicie utraciła zdolność zwalczania przemytu narkotyków Scena pierwsza: głęboka holenderska prowincja. Szutrowa droga pomiędzy polami, wzdłuż niej szpaler buków uginających się pod naporem wiatru. W powietrzu unosi się kurz – właśnie ze sporą, ryzykowną jak na tę nawierzchnię prędkością przejechał radiowóz. Szybki rzut oka na okolicę nasuwa pytanie o cel interwencji – bo wokół nie ma większych skupisk mieszkalnych. Po chwili policjanci zatrzymują się przed nieco zdewastowaną, prawdopodobnie opuszczoną szopą. Zanim tam wejdą, zakładają maski przeciwgazowe. To scena nie z serialu Netfliksa, tylko z filmu dokumentalnego przygotowanego przez niemiecko-francuską stację telewizyjną Arte. W szopie, którą przeszukują policjanci, jest laboratorium do produkcji syntetycznych narkotyków. Jej wnętrze nie przypomina niczego, co można by znaleźć w gospodarstwie rolnym i co miałoby tam jakiekolwiek zastosowanie. Kilkusetlitrowe kanistry, wentylacja laboratoryjna, doprowadzony gaz i woda, osobne stanowiska do pracy, lampy służące do suszenia gotowych produktów. Okna szczelnie zabite od wewnątrz. I ani śladu człowieka. Scena druga: Antwerpia, belgijski port nad Morzem Północnym. Na co dzień miasto pełne turystów, przyciągające przede wszystkim Domem Rubensa oraz muzeum przemysłu jubilerskiego i diamentów. To jednak nie tylko stolica pięknych kamieni na pierścionki, ale też podziemia narkotykowego Starego Kontynentu. Europejska odsłona portalu Politico wyliczyła niedawno, że tylko w ubiegłym roku na terenie Antwerpii doszło do 81 strzelanin i wybuchów związanych z przemytem narkotyków. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku było takich zdarzeń 25, w każdym – ofiary śmiertelne. W tym 11-letnia bratanica jednego z bossów narkotykowych, zastrzelona przez rywalizującą z nim grupę. Scena trzecia: wieżowiec w Dubaju, kilkadziesiąt pięter nad ziemią. Do drzwi apartamentu puka oddział miejscowej policji, jeden z oficerów trzyma kopertę, a w niej zgięty na trzy części gruby plik kartek. To nakaz aresztowania i ekstradycji, rzadki przypadek, kiedy emir Dubaju lub którykolwiek z przedstawicieli władz Zjednoczonych Emiratów Arabskich idzie na współpracę z europejskim wymiarem sprawiedliwości. Policjanci, w większości z pełnym wyposażeniem antyterrorystycznym, wchodzą do penthouse’u, wykończonego na takim poziomie luksusu, że wartość znalezionych w nim przedmiotów spokojnie przekracza miliony dolarów. Mieszkający tu gangster miał pecha. Ktoś go wydał, został kozłem ofiarnym. Leci na Stary Kontynent, żeby grubsze od niego ryby mogły dalej pływać w oceanach międzynarodowego handlu narkotykami. Znacznie ciekawsza niż jego los jest jednak przyszłość artefaktów z mieszkania. W scenie tej, opisanej przez amerykańskiego reportera Mitchella Prothera w podkaście śledczym Gateway, dochodzi bowiem do zatrzymania i jednocześnie rabunku. Przemytnik zostaje aresztowany, ale należące do niego przedmioty nie – one po prostu zmienią właściciela. Przejmą je ci policjanci, którzy nałożą podejrzanemu kajdanki. A nierzadko szef całej operacji w takim pogangsterskim apartamencie zamieszka na stałe. Seriale z życia Te trzy obrazki to tylko fragmenty narkotykowej mozaiki, która układa się w mapę Europy. Według szacunków Komisji Europejskiej i Europolu do portu w Antwerpii, drugiego pod względem wielkości centrum transportu morskiego na kontynencie, w ubiegłym roku trafiło ponad 1,1 tys. ton kokainy. Skonfiskowano z tego 10%, co można uznać za odsetek jednocześnie niski i wysoki. Z jednej strony, oznacza to przecież, że 9 na 10 porcji narkotyku przenika przez europejską granicę poza radarami służb. Z drugiej, te 110 przejętych ton to prawie połowa całej kokainy, którą skonfiskowano na terenie Europy w zeszłym roku. Dla porównania, przez port w kalabryjskiej miejscowości Gioia Tauro, główną kokainową bramę na Półwysep Apeniński, w dużej mierze kontrolowaną przez wywodzący się stamtąd syndykat kryminalny ’ndrangheta, przechodzi 65 ton kokainy w ciągu roku (dane za włoskim ministerstwem spraw wewnętrznych i portalem InSight Crime). Włosi są w stanie przejąć z tego mniej więcej jedną piątą, ale to tam koncentrują się działania policji, bo kokaina zdjęta z rynku w Gioia Tauro stanowi 97% całego zarekwirowanego narkotyku w kraju. Kolejne miasta wymieniać można długo. Marsylia, Malaga, Amsterdam, Rotterdam, Hamburg. To miejsca przerzutu. Monachium, Bruksela, ale też mniejsze, popularne wśród wielu pokoleń włoskich imigrantów miejscowości w Belgii i Holandii – tam pierze się zyski, za pomocą niemal wszystkiego: kawiarni, restauracji, pralni, sklepów z zabawkami. Tirana, Skopje, Stambuł – tam, jak opisuje Prothero, można










