Tykająca bomba

Tykająca bomba

Polityczny TikTok w Europie to królestwo skrajnej prawicy.  Czy ma to jakiekolwiek znaczenie poza internetem?

Użytkownicy, którym nazwisko właściciela tego konta nic nie mówi, mogliby pomyśleć, że widzą wytwór sztucznej inteligencji. Młody, przystojny chłopak w kasku budowlanym, przeliczający banknoty euro. Grupa młodych ludzi idąca drogą pomiędzy polami, w kierunku zachodzącego słońca. Mężczyzna w tradycyjnym bawarskim stroju, dumnie spoglądający na górski krajobraz. To tylko okładki, pierwsze klatki filmików, a za nimi kryje się kilkanaście sekund płomiennego politycznego exposé. Zawsze głośno, zdecydowanym tonem, w kontrze do głównego nurtu. Najpopularniejsi przeciwnicy: Unia Europejska, migranci, Olaf Scholz, liberałowie, ruchy ekologiczne. Liczby: ponad 40 tys. obserwatorów, prawie pół miliona odsłon. To TikTok Maximiliana Kraha, jednej z głównych twarzy europarlamentarnej kampanii eurosceptycznej partii AfD. W bieżącej kadencji Bundestagu ugrupowanie ma 78 deputowanych, według stacji Deutsche Welle aż 80% z nich założyło konta na TikToku. Chińska platforma społecznościowa twierdzi, że ma w Niemczech 20 mln użytkowników, głównie osoby młode, często niepełnoletnie.

Przede wszystkim chaos

O tym, że media społecznościowe i rządzące nimi algorytmy zwiększają polaryzację polityczną, wiadomo nie od dziś. Wystarczy przytoczyć wydaną w ubiegłym roku w Polsce książkę amerykańskiego reportera Maxa Fishera „W trybach chaosu”, w której opisana została ewolucja tych platform od mediów „jednoczących” do mediów „dzielących”. Algorytmy premiujące treści angażujące użytkowników, czyli bardziej kontrowersyjne, doprowadziły do wysunięcia na pierwszą linię debaty teorii spiskowych, ale też zmieniły nasz odbiór rzeczywistości, tłumaczy Fisher.

TikTok grę społecznej antagonizacji wyniósł na całkowicie inny poziom. Zasady funkcjonowania tej platformy nie tylko wzmacniają radykalny przekaz, ale również przenoszą go poza internet, głównie dlatego, że internauci przesiadują tam dłużej niż w innych portalach czy aplikacjach. Dane firmy analitycznej Meltwater monitorującej zachowania użytkowników sieci pokazują, że chiński gigant angażuje dziś ludzi najbardziej. Łącznie na całym świecie ma ponad 1 mld użytkowników, a każdy z nich spędza średnio godzinę dziennie na aktywnym korzystaniu z aplikacji. Porównywalne wyniki osiąga tylko YouTube, ale to TikTok ma najwięcej pobrań jako aplikacja na smartfony, przez TikToka dokonuje się też najwięcej transakcji z użyciem kart kredytowych.

61% wszystkich użytkowników tego medium korzysta z niego codziennie. Daje to wielki kapitał polityczny, a przy tym niezwykle łatwo przemycić treści z jednej strony uzależniające, z drugiej szkodliwe dla demokracji.

Niemcy są tu ciekawym przypadkiem, bo, jak wyliczyli eksperci z tamtejszej Fundacji im. Róży Luksemburg, związanej z polityczną lewicą, posty wrzucane na TikToka przez organizacje skrajnie prawicowe – nie tylko AfD, ale i pomniejsze grupy – są odtwarzane trzykrotnie częściej niż materiały innych grup politycznych. Przykład Kraha jest o tyle ciekawy, że ów polityk, do tej pory bliżej nieznany na arenie międzynarodowej, w ostatnich tygodniach znalazł się w centrum szpiegowsko-propagandowego skandalu. Kilkanaście dni temu czeska służba wywiadowcza BIS poinformowała o zablokowaniu prowadzonej z Pragi prokremlowskiej operacji propagandowej, realizowanej za pomocą portalu Voice of Europe. Strona funkcjonująca w 10 językach publikowała zwykłe depesze agencyjne, przemieszane z pogłębionymi tekstami, felietonami i wywiadami powielającymi moskiewską propagandę na temat UE. Krah był jednym z najczęściej cytowanych przez Voice of Europe polityków, regularnie występował też na tym kanale na YouTubie. Przebywał nawet w Pradze, gdzie udzielił wywiadu przychylnym Putinowi agentom wpływu: Artemowi Marczewskiemu i Wiktorowi Medwedczukowi. Mediom zainteresowanym sprawą, w tym niemieckiemu tygodnikowi „Der Spiegel”, powiedział, że żadnych pieniędzy za rozmowę nie wziął, a nawet sam opłacił sobie hotel, niemniej jednak dla sporej części opinii publicznej jego obecność w tym portalu stała się dowodem na związki z Moskwą.

Krah do rosyjskiego modelu dezinformacyjnego pasuje jak ulał, podobnie jak sam TikTok. Wbrew powszechnemu przekonaniu Kreml nie prowadzi bowiem działań propagandowych opartych na jednej narracji czy wiodących do jednego celu we wszystkich krajach, w których jest aktywny. Jeśli Rosjanom chodzi o cokolwiek, to chodzi im o chaos. Rozmycie pojęć, granic prawdy i fałszu, dobra i zła. Celnie podsumował to w wywiadzie dla amerykańskiego radia NPR Peter Pomerantsev, ekspert od rosyjskiej propagandy. Przypomniał, że Moskwa, zwłaszcza pod rządami Władimira Putina, stara się skrajnie relatywizować rzeczywistość. Podkreśla hipokryzję Zachodu, najczęściej za pomocą teorii spiskowych i prymitywnych wręcz kłamstw. Chociażby wspierając w USA działalność grup uznających Joego Bidena za nieprawomocnego prezydenta, który dopuścił się oszustwa wyborczego. Jeśli więc Amerykanie, ta domniemana ostoja liberalnej demokracji, fałszują własne głosowania, to nawet jak Putin robi to samo, nie wydaje się to przestępstwem, tylko naturą polityki. Siłą rosyjskiej propagandy jest brak miejsca na szczegół, debatę i analizę faktów. Do jej szerzenia świetnie nadaje się połączenie europejskiej skrajnej prawicy i TikToka.

m.mazzini@tygodnikprzeglad.pl

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 16/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Fot. Shutterstock

Wydanie: 16/2024, 2024

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy