Wyrazista opowieść o dramatach zwykłych ludzi w trybach wielkiej historii, nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem za reżyserię na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie
Rok 1943, piekło II wojny światowej. Po klęsce nad Donem sto tysięcy węgierskich żołnierzy, jako sojuszników hitlerowskich Niemiec, zostaje wysłanych na rozległe tereny sowieckiego imperium, by zaprowadzić ład na okupowanych terenach i stłumić opór ze strony partyzantów zgodnie z bezlitosną taktyką „zwalczania bandytyzmu” (Bandenbekämpfung).
Wśród nich jest kapral Istvan Semetka (w tej roli naturszczyk Ferenc Szabó), którego oddział przemierza surowe, nieprzyjazne tereny, by dotrzeć do małej wioski i tam rozbić obóz. Względny spokój zburzony zostaje na skutek zasadzki, w jaką wpadają żołnierze. W jej wyniku śmierć ponosi dowódca kompanii. To wydarzenie odciśnie piętno na bohaterze i zrzuci na niego ciężar odpowiedzialności za towarzyszy broni, ale będzie miało też poważne reperkusje dla mieszkańców wsi. Zwłaszcza gdy na miejsce dotrą posiłki, mające wesprzeć zaatakowany oddział.
Debiut Dénesa Nagya oparty jest na powieści autorstwa Pála Závady. Z obejmującej dwadzieścia lat sagi węgierski reżyser koncentruje się ledwie na trzech dniach. To jednak wystarczy, by w sugestywny sposób pokazać okrucieństwo wojny i dramaty ludzi, którzy są w niej tylko małymi trybami.
Wartym podkreślenia jest fakt filmowania wielu scen „W świetle dnia” w czasie krótkotrwałego efektu operatorskiego określanego mianem „złotej godziny” (golden hour). Jest to w fotografii pora dnia po wschodzie oraz przed zachodem słońca, w której występuje szczególne oświetlenie. Słońce emituje wtedy charakterystyczne światło o złotym odcieniu. Według wielu fotografów oraz operatorów golden hour jest najlepszą porą do wykonywania zdjęć krajobrazowych ze względu na specyficzny odcień oraz miękkie światło padające od strony nisko położonej tarczy słońca. Wbrew swojej nazwie, czas trwania „złotej godziny” jest różny i zależny od szerokości geograficznej. Im bliżej równika, tym czas ten będzie krótszy (nawet do kilku minut). Bliżej bieguna czas ten ulega zwiększeniu.
Majestatycznie skomponowane zdjęcia Tamása Dobosa od pierwszego ujęcia, przedstawiającego tratwę z padliną łosia, zmierzającą w stronę opustoszałego, zaśnieżonego brzegu, wzbudzają bezstronny podziw.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy