„Symetryczna” polityka społeczna?

„Symetryczna” polityka społeczna?

Wiele obszarów dotkliwych zaniedbań socjalnych nadal leży odłogiem, choć pisowcy rządzą już ponad dwa lata Jedną z postaw wobec dzisiejszych socjo-politycznych podziałów jest tzw. symetryzm. Różnie ta postawa bywa rozumiana. Najprostsza jej charakterystyka to symetryczny stosunek do obozu władzy i głównego nurtu opozycji parlamentarnej, zwłaszcza tej o neoliberalnym rodowodzie i nastawieniu. W praktyce oznacza on takie podejście, w którym nie popiera się wprawdzie rządu Zjednoczonej Prawicy (zwłaszcza jego co bardziej kontrowersyjnych posunięć, na ogół pozaekonomicznych), ale też uznaje się, że w trzonie dzisiejszej opozycji znajdujemy zarówno przeszłe winy, jak i aktualne błędy oraz słabości (najczęściej w odniesieniu do spraw społeczno-ekonomicznych). Taką postawę moim zdaniem reprezentują publicyści Rafał Woś czy Grzegorz Sroczyński. Zaznaczam, że etykietki symetryzmu używam w znaczeniu opisowym, nie jako zarzutu czy przytyku. Mam pewne wątpliwości co do tej postawy, patrząc całościowo na ewolucję polityki państwa, jest jednak sfera, wobec której mógłbym powiedzieć, że popieram symetryzm. Tą dziedziną jest polityka społeczna. Co ciekawe, tu akurat najbardziej znani „symetryści” bynajmniej symetrii nie dostrzegają, skłonni są raczej widzieć znaczną przewagę aktualnej władzy nad jej parlamentarną konkurencją. Symetryzm, za którym się opowiadam, opiera się na dwóch filarach. Na przeświadczeniu, że na politykę społeczną dowolnych rządów (a więc m.in. PO-PSL i PiS) powinniśmy próbować patrzeć trzeźwo, dostrzegając słabe i mocne strony, osiągnięcia, ale i porażki. Oraz na tym, że w polityce społecznej jednych i drugich rządów z łatwością możemy znaleźć pozytywy i negatywy. A to z kolei skłania do wniosku, że nie sposób przeciwstawić po prostu jednych drugim (np. na zasadzie prospołeczne PiS – antyspołeczna PO). O ile w kwestii pierwszego założenia z pewnością można uzyskać poparcie nie tylko dzisiejszych symetrystów, ale także – przynajmniej deklaratywnie – niejednego zwolennika tych obozów politycznych, o tyle punkt drugi wymaga krótkiego wyjaśnienia, na czym opiera się przekonanie o zrównoważonym rozkładzie ocen obecnej i poprzedniej władzy, jeśli chodzi o politykę społeczną. PiS plus, PO plus Zacznijmy od plusów. W przypadku rządów PiS katalog osiągnięć jest długi, świeżo osadzony w zbiorowej pamięci i niekiedy doświadczeniu oraz nieźle wyeksponowany w debacie publicznej. Łatwo wymienić 500+, leki dla seniorów czy minimalną stawkę godzinową dla zleceniobiorców, a do tego będący in statu nascendi program Mieszkanie+. Za tymi flagowymi działaniami idzie wiele innych, mniej spektakularnych, ale także ważnych – od znacznego podniesienia w tym roku nakładów na opiekę żłobkową po regulacje ułatwiające zakładanie i prowadzenie spółdzielni socjalnych. Większą trudność pewnie mielibyśmy, gdyby ktoś nas zapytał, co z osiągnięciami poprzedników. Podpowiem zatem i przypomnę: dwukrotny w ciągu ośmiu lat wzrost płacy minimalnej, ozusowanie umów-zleceń, wprowadzenie klauzul społecznych, w tym propracowniczej, do zamówień publicznych – to przykładowe kroki w dziedzinie pracy. Jeszcze więcej plusów można wskazać w polityce społecznej poza rynkiem pracy: kilkudziesięcioprocentowe zwiększenie udziału dzieci w edukacji przedszkolnej, Karta Dużej Rodziny, rozbudowa ulg podatkowych na dzieci (instrument zainicjowany jeszcze za pierwszego rządu PiS, ale rozwinięty przez następców), wydłużenie urlopów rodzicielskich, 1 tys. zł miesięcznie przez pierwszy rok życia dziecka świadczenia rodzicielskiego (tzw. kosiniakowe) dla matek bez umowy o pracę. Do tego wzrost świadczenia pielęgnacyjnego dla rodziców dzieci wymagających opieki w związku z niepełnosprawnością z ok. 500 zł w 2007 r. do 1,3 tys. zł pod koniec roku 2015, wraz z wcześniejszym zniesieniem progu dochodowego umożliwiającego otrzymywanie go. Oprócz tego rządowe programy dofinansowujące działania na rzecz seniorów: ASOS i Senior-WIGOR. Naturalnie można relatywizować czy umniejszać znaczenie podjętych działań i uzyskanych rezultatów. Z jednej strony, można wskazywać, że nie wszystkie te kroki byłyby podejmowane, gdyby nie splot takich czynników jak presja poszczególnych grup, przykrywanie lub kompensowanie innych kontrowersyjnych decyzji politycznych, kontekst wyborczy, zobowiązania nakładane i egzekwowane przez instytucje krajowe i unijne itd. Z drugiej zaś, można pokazywać, że poszczególne programy i zmiany prawne miały luki i defekty, nie tylko widoczne dla ekspertów, ale też odczuwane przez ludzi, którzy skorzystali z nich w niewielkim stopniu lub wcale. To prawda i dobrze, abyśmy umieli widzieć zarówno uwarunkowania, jak i słabości działań państwa (choćby po to, by dokonywać ich korekty). Szkopuł w tym, że te same argumenty można odnieść do polityki społecznej realizowanej obecnie. PO-rażki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 26/2018

Kategorie: Opinie